Rozdział 4

20.6K 567 82
                                    

- Będziesz tak stać jak zagubiona owieczka w obawie, że zje ją wilk? - zakpił Evans i obrócił głowę w moją stronę. Może i wyglądałam jak kretynka, stojąc na środku salonu, ale to była bezpieczna strefa. - Już nie jesteś taka odważna, co, panienko? - był opanowany i obojętny jak zawsze. Nie dało się nic wyczytać z jego wyrazu twarzy. Zaczynało denerwować mnie to, że jest taką cholerną zagadką.

- Oj, wybacz. Następnym razem mam pozwolić ci zostać mordercą? - obruszyłam się, a chłopak nieznacznie poruszył się na kanapie, wbijając we mnie wzrok. - Widziałam twoje spojrzenie, wtedy na korytarzu. Nie powstrzymałbyś się. Kilka uderzeń więcej, a ten koleś już by nie wstał.

- Żyjesz w jakiejś popieprzonej bajce, Rasmussen? Myślisz, że pobiłem go dla zabawy? A może już jestem kimś, kto będzie prześladował cię w snach? - jego głos odbijał się echem w mojej głowie.

Czy się bałam? Może odrobinę, ale nie miałam zamiaru tego okazywać.

Przekroczyłam dzielącą nas odległość i usiadłam po drugiej stronie kanapy. Spojrzałam na niego tak samo intensywnym wzrokiem, którym on próbował wyczytać coś z mojej postawy.

- Żyję w realnym życiu, Evans. Moja matka jest lekarzem. Nie będę patrzeć, jak ona ratuje życie komuś, komu ty chcesz je odebrać.
Zanim usiadł między nami Salvatore, widziałam błysk w oku mojego rozmówcy.

- Myślałem, żeby zrobić zwykłą prezentację na komputerze. Zgadzasz się, księżniczko, czy masz inną wizję twórczą na nasz projekt? - Salvatore porozstawiał szklanki soku na stoliku i spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi. Evans wrócił do grania, przestając się nami interesować.

- Myślisz, że robi mi to jakąś różnicę? Zróbmy cokolwiek, żeby Anders się ode mnie odczepił - mruknęłam i wzięłam szklankę soku do ręki. - Gdzie masz laptop? - upiłam łyk napoju.

- Na górze, w pokoju. Zaraz po niego pójdę.

Już miał wstawać, kiedy złapałam go za ramię. Spojrzał na mnie niezrozumiale.

- Po co masz go nosić? Pójdziemy razem - zabrałam rękę i wzruszyłam ramionami, starając się wyglądać naturalnie.

- Widzę, że wzięłaś sobie do serca naszą rozmowę na imprezie - Salvatore uśmiechnął się z zadowoleniem i położył swoją dłoń na moim udzie.

- Anders musi mnie na serio nienawidzić, skoro muszę znosić twoje towarzystwo - burknęłam, strzepując nerwowo jego dłoń. - Dotknij mnie raz jeszcze, a będziesz miał bliskie spotkanie z moją pięścią - uśmiechnęłam się niewinnie w jego stronę i ruszyłam w stronę schodów.

- Teraz to ja mam powstrzymać cię przed pobiciem mojego kumpla? - zakpił nagle Evans. - Jesteś taka impulsywna. Kiedyś wpadniesz z tego powodu w problemy.

Nie patrzył w moją stronę, był skupiony na grze, a mimo to z uwagą słuchał naszej konwersacji.

- To ostrzeżenie, czy rada od serca? - mój głos ociekał sarkazmem.

Nie czekałam na odpowiedź, bo ona była oczywista. Dla świętego spokoju zaczęłam wchodzić po schodach, a zaraz po tym obok mnie znalazł się król paw. Był wyjątkowo cicho, co zaczynało się robić podejrzane.

- A ty co, nagle nie masz nic do powiedzenia? Świat się skończył czy o co chodzi? - spojrzałam na niego kątem oka.

- Ty na serio byłaś na tyle niepoważna, żeby rozdzielać ich podczas bójki? Nie pomyślałaś, że sama mogłaś oberwać? Wiedziałem, że jesteś szalona, ale nie że aż tak.

Chyba po raz pierwszy widziałam zdziwienie na jego twarzy i muszę przyznać, że musiałam się wysilić, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

- Zrobiłam to, co uważałam za słuszne - wzruszyłam ramionami. Chłopak prowadził nas do jego sypialni.

- Nikt inny nie jest na tyle głupi, żeby przeszkadzać Evansowi w załatwianiu spraw. Na pewno sporo plotek o nim słyszałaś. Pamiętaj, nawet największe kłamstwo ma w sobie ziarno prawdy. Więc przestań zgrywać bohaterkę.

Otworzył mi drzwi, a ja zastanawiałam się nad jego słowami. Usiadłam na jego łóżku i przymknęłam na chwilę powieki. Ciszę przerwał dźwięk przychodzącego sms'a na mój telefon. Kiedy Salvatore przygotowywał materiały do projektu, ja odczytałam wiadomość.

Jasmine:
Co powiesz na kawę w kawiarni niedaleko szkoły? Masz czas? Musisz mi opowiedzieć co się dzisiaj stało. Wszyscy mówią o tym jak przerwałaś bójkę Evansa.

Po tamtej imprezie spotkałam się z nią parę razy. Stała się moją bliską przyjaciółką. Chciałam jej odpisać, kiedy dostałam kolejną wiadomość, tym razem od osoby, która pisała do mnie po imprezie.

Nieznany numer:
Dlaczego poszłaś do domu, w którym przebywa morderca? Robisz strasznie ryzykowne rzeczy Leo. Powinnaś bardziej na siebie uważać.

To już robi się dziwne i przerażające.

Weszłam z powrotem w konwersację z dziewczyną i odpisałam jej.

Ode mnie:
Jestem na razie u króla pawia, robimy projekt na biologię. Możesz przyjść do mnie wieczorem i pogadamy.

Zablokowałam telefon i dopiero teraz zauważyłam, że Salvatore się we mnie wpatruje.

- Co się tak na mnie patrzysz? - zapytałam, kiedy się nie odzywał.

- Strasznie zbladłaś. Z kim pisałaś? - spojrzał na mnie uważniej.

Wysiliłam się na lekki uśmiech i podeszłam do jego biurka, zerkając w laptop i materiały.- Jakoś źle się czuje, może dlatego - wzruszyłam obojętnie ramionami.

Chłopak wyraźnie chciał drążyć temat, ale odpuścił i wzięliśmy się za projekt.

                                         ****

Gdy Chase dowiedział się o tym, że Evans był u Salvatore'a, w czasie, kiedy robiłam z nim prezentację, wprosił się na mój babski wieczór. Chciał znać wszystkie szczegóły.

Tak więc od godziny siedzimy z kubkami gorącej czekolady w moim pokoju. Streszczam im wszystkie wydarzenia. Oboje uważnie słuchali i nie przerywali mi opowieści. Powiedziałam im również o tych anonimowych wiadomościach, bo miałam już swoje podejrzenia, kto je mógł wysłać.

- Te sms'y to bez wątpienia Evans. Myślę, że byłby do tego zdolny. Słyszałam, że kiedyś zastraszył jakiegoś dzieciaka, który później przez kilka miesięcy bał się wychodzić z domu. Może naruszyłaś jego ego, kiedy wpadłaś na niego imprezie i dlatego bawi się w stalkera? - sugestia Jasmine pokrywała się w dużej mierze w moimi domysłami. Miałoby to sens, bo przecież to się zaczęło odkąd wpadłam na Evansa.

- To byłoby zbyt proste, Jasmine. A poza tym, mój przyszły szwagier nie może być prześladowcą - Chase wciąż czytał te kilka wiadomości na moim telefonie i próbował rozwikłać zagadkę życia.

- Więc jeśli nie on, to kto je wysłał? Przecież z nikim ostatnio nie zadarłam.

- Jeśli jesteście takie przekonane, że to on, to zadzwoń do niego, kiedy będziesz stać obok. Zobaczysz, czy to jego komórka zadzwoni - wzruszył ramionami Chase i spojrzał na nas z lekkim uśmiechem, a zaraz po tym zaczął się śmiać, kiedy zobaczył nasze zdziwione miny. Przecież to było takie oczywiste.

Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?

Dark Desire Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz