Serce kołotało mi jak szalone. W życiu się tak nie bałam. Czy on naprawdę miał zamiar zabić tego chłopaka, a teraz mnie?
- Ty bez wątpienia mnie śledzisz - stwierdził, przerywając tym samym ciszę panującą w sali. Nadal miał broń wycelowaną w moją stronę.
- Jestem wolontariuszką w tym szpitalu. Przyszłam zobaczyć, jak czuje się twoja niedoszła ofiara. Ale teraz widzę, że sama mogę się nią stać - po moich słowach na jego twarzy przemknął cień rozbawienia, co zbiło mnie całkowicie z tropu. Bawił się w psychopatę, czy co?
- Boisz się mnie, panienko?
Głupie pytanie. Bo kto by się nie bał, gdyby celowano do niego z broni?
Evans podszedł do mnie i przyłożył mi zimną lufę do skroni. Był ode mnie o głowę wyższy, ale mimo to miałam dobry widok na jego nieujarzmione spojrzenie. Było w nim coś niezwykłego, nie dało się odwrócić od niego wzroku.
Jedną dłoń trzymał na spuście, a drugą gwałtownie przyciągnął mnie do siebie za moje lewe biodro.Czułam wypalający gorąc pod jego dotykiem. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę. Kiedy nie odpowiadałam na jego pytanie, zaczął naciskać na spust. Zamknęłam oczy, zaciskając mocno powieki, jakby to miało mi w czymkolwiek pomóc.
Czekałam na strzał, ale usłyszałam jedynie ciche kliknięcie. Nie odbezpieczył broni. Chłopak zaraz odsunął się ode mnie i schował pistolet za paskiem spodni.
- Zapomnij o tym, co widziałaś i przestań mieszać się w nieswoje sprawy. Albo następnym razem ta kulka zostanie w twojej głowie.
Czy jemu nie znudzą się te groźby?
- I tak bym nic nie powiedziała. Nie wierzę, że byłbyś w stanie go zabić. Ale muszę poprosić cię o opuszczenie tej sali. Zakłócasz spokój pacjentów - starałam się chociaż zachować pozory niewzruszonej jego zachowaniem.
Skierowałam swój wzrok na Owena, który z wyraźnym zainteresowaniem przyglądał się naszej dwójce. Widok zasłonił mi Evans, który wychodził z sali. Zanim to jednak zrobił, zaczesał kosmyk moich włosów za ucho.
- Jestem w stanie zrobić najróżniejsze rzeczy i lepiej żebyś nie musiała ich widzieć, Rasmussen - spojrzał na mnie ostatni raz i opuścił budynek.
- Już po raz drugi mnie ratujesz. Jak mam ci się odwdzięczyć? Może dasz się gdzieś zaprosić, jak mnie stąd wypuszczą?
Uśmiechnęłam się słabo w stronę Owena i pokręciłam przecząco głową.
- Nie musisz mi za nic dziękować. A teraz przepraszam, ale obiecałam pewnej małej dziewczynce, że ją odwiedzę.
Widziałam ulatniające promyczki nadziei z jego oczu, kiedy wychodziłam z jego sali, ale teraz nie byłam w stanie gdziekolwiek się z kimś umawiać. Było mi słabo po "rozmowie" z Evansem.
Wyszłam ze szpitala, żeby zapalić. Spaliłam chyba pół paczki, ale przynajmniej trochę mnie to uspokoiło i mogłam wrócić do odwiedzin chorych dzieci. Tak jak co tydzień zostałam tam przez parę godzin, a później wróciłam na kolację do domu z mamą.
- Przebierz się, a ja przygotuję nam lasagne.
Oblizałam usta na samo wspomnienie o tym pysznym jedzonku. Bo co jak co, ale ta kobieta bosko gotowała.
Zgodziłam się na taki układ i pobiegłam do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy jakieś luźne dresy, które zaraz na siebie założyłam. Uwielbiałam ten moment dnia, kiedy mogłam zdjąć z siebie dżinsy i włożyć zwykły szary dres.
CZYTASZ
Dark Desire
Lãng mạnCzy jedna drobna dziewczyna zdoła uratować chłopaka pogrążonego w ciemności? A może to on wciągnie ją w świat gangów, nielegalnych wyścigów i morderstw? To moja pierwsza książka, więc zostawienie śladu po sobie - gwiazdki czy komentarza byłoby mile...