Całą niedzielę spędziłam na sprzątaniu pokoju, bo poza tym nie miałam innego ciekawszego zajęcia przez ten cholerny szlaban. Planowałam wymknąć się z domu, ale kochana mamusia wzięła urlop, żeby mnie przypilnować.
Nie rozmawiałyśmy od mojego powrotu do domu, a wczorajszy obiad zjadłyśmy w niekomfortowej ciszy. Przez ten czas zdążyłam przemyśleć sobie kilka spraw, a dokładniej opcję pójścia na policję. Mama mogła dać mi wieczny szlaban, a i tak nie wydusiłabym ani słowa na przesłuchaniu. Siedzenie cicho może przynieść mniej konsekwencji niż działanie przeciwko Evansowi.
Zbliżał się wieczór, a ja straszliwie się nudziłam. Z tego wszystkiego zaczęłam liczyć gwiazdy naszkicowane na suficie mojego pokoju. Kiedy byliśmy mali, razem z Chase'm udawaliśmy, że łóżko to rakieta, a my lecimy w kosmos. Mimowolnie uśmiechnęłam się na to wspomnienie... Czas dzieciństwa był taki bestroski. Czasami tęsknię za tymi chwilami.
Moje rozmyślanie przerwało natarczywe stukanie w okno. W te okno znajdujące się w moim pokoju, na drugim piętrze. Jak to było możliwe?
Spojrzałam ze zdziwieniem w jego stronę, ale przez mrok panujący na zewnątrz nic nie zobaczyłam. Wstałam z łóżka i otworzyłam okno, a w tym samym czasie nieproszony gość wpakował się do środka.
Otrzepał swoje spodnie i wyprostował się, by na mnie spojrzeć. Pomimo, że jego twarz zachowywała stoicki spokój, jego oczy wyrażały jedno. Był cholernie wściekły. Oznaczało to, że miałam kłopoty.
- Jakim prawem ignorujesz moje wiadomości, Rasmussen? - William podszedł do mnie i spojrzał na mnie z góry. On zdecydowanie miał potrzebę wzbudzania respektu wśród innych.
- A jakim prawem ty nachodzisz mnie w domu? - zapytałam spokojnie, patrząc w jego oczy, w których można było ujrzeć samo piekło.
- Mieliśmy namierzyć osobę wysyłającą te sms'y. Daj mi swój telefon - nakazał.
- Po pierwsze to mów ciszej, bo obudzisz moją mamę i oboje będziemy mieć problemy, a po drugie: dzięki tobie mam szlaban. Więc nawet gdybym chciała, to nie mogę ci go dać.
Wyraz twarzy Evansa pozostawał nieodgadniony, a jego złość w oczach gdzieś uleciała.
- Ubieraj się - powiedział z lekką chrypką w głosie, opierając się o ścianę.
Spojrzałam na niego niezdrozumiale.
- Po co?
- Chciałaś ze mną pojechać na wyścigu, więc teraz masz możliwość to przeżyć.
Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem po jego dość niecodziennej propozycji.
- Wkradasz się w nocy do mojego pokoju niczym jakiś włamywacz, a teraz chcesz wykraść mnie z domu pomimo mojego szlabanu? - uniosłam brew do góry w dalszym rozbawieniu, które mnie nie opuszczało ani na chwilę.
- Ja nie mam szlabanu na wykradanie dziewczyn z domu - William wzruszył beznamiętnie ramionami i ponaglił mnie gestem dłoni. - No ruszaj się, chyba, że chcesz przemierzać ulice Brooklynu w piżamce z jednorożca - zlustrował mnie wzrokiem, a na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech.
Przymknęłam powieki, nabierając więcej powietrza do płuc. Z jakiej racji on obrażał moją ukochaną piżamę?!
- Ja nie miałabym z tym problemu, ale zważywszy na to, że z tobą nie jadę, to nie ma to znaczenia - założyłam ręce na piersi, zerkając na niego z irytacją.
- Skoro twoja matka jest tobą teraz rozczarowana, to daj jej chociaż prawdziwy powód do tego. Bo, no powiedz, czy nie nudzi cię takie życie w złotej klatce, Rassmusen?
CZYTASZ
Dark Desire
RomanceCzy jedna drobna dziewczyna zdoła uratować chłopaka pogrążonego w ciemności? A może to on wciągnie ją w świat gangów, nielegalnych wyścigów i morderstw? To moja pierwsza książka, więc zostawienie śladu po sobie - gwiazdki czy komentarza byłoby mile...