Rozdział 25

14.6K 430 155
                                    

- Dlaczego miałabym to zrobić? - zapytałam, przełykając narastającą gulę w gardle. Pobyt w tym miejscu i z tymi ludźmi doprowadzał mnie do obłędu.

- Żeby dowiedzieć się więcej o swojej rodzinie, a przede wszystkim o swoim bracie.

Przecież jestem jedynaczką.

Chciałam obrócić się, żeby zobaczyć swojego rozmówcę, ale skutecznie mi to uniemożliwił, przykładając do mojego gardła to samo ostrze, którym obciął język tamtemu facetowi. Krew z noża spłynęła po mojej szyi, powodując nieprzyjemny dresz na moim ciele.

- Ja nie mam brata - wyksztusiłam na jednym oddechu. Próbowałam unormować przyśpieszone tętno mojego serca.

- Masz, ale twoja, jak mniemam, nieskazitelna rodzinka pozbyła się go jak psa. Powiem ci wszystko, co musisz wiedzieć.

Jego głos był mi tak znajomy, a pamięć tak mylna. Nie wiedziałam, czy mogę mu wierzyć.

- A co ty będziesz miał w zamian? - zapytałam, obawiając się odpowiedzi.

- W zamian kiedyś przyjdę do ciebie z prośbą, a ty wykonasz to bez żadnego sprzeciwu - w jego głosie słyszałam wyraźne zadowolenie, jakby wiedział, że nie mam innego wyjścia, niż zgodzić się na to wszystko.

- Jeśli mam ci zaufać, pokaż mi się - pewność siebie, z jaką to powiedziałam, zdziwiła nawet mnie.

Chłopak przez chwilę się chyba wahał, ale sekundę później stał przede mną. Miły i uprzejmy chłopak, któremu uratowałam życie, okazał się być tym psychopatą.

- M-Matteo? - wykrztusiłam w końcu, a na jego twarzy wymalował się niewinny uśmiech.

Gdyby nie ta krew na jego ubraniach i nóż w ręku, nie byłoby nawet podejrzeń, że to on zabił tego człowieka.

Narastającą adrenalinę i przedłużającą się ciszę przerwał głos Alison, która mnie szukała. Zatrzymała się tuż obok nas i ze znudzeniem przyglądała się mojej przerażonej twarzy.

- Miło, że chcesz wyręczyć mnie w niańczeniu tej laluni, ale Lorenzo jasno wyraził się na ten temat - zwróciła się do Matteo i rzuciła w jego stronę pęk kluczy, który od razu złapał. - Jest nowe zlecenie. Callum zaraz przyjedzie.

- Nie potrzebuję przyzwoitki, która nawet nie wbije noża w ciało - Matteo przewrócił oczami i podrzucił owe ostrze w dłoni. - A gdzie jest niezawodny Evans? Z nim zabawa byłaby lepsza - przejechał językiem po zębach i uśmiechnął się łobuzersko.

Zlecenie? Wbijanie noża w ciało? Evans, Callum? Oni bawią się w jakąś popieprzoną mafię, czy o co tu, kurwa, chodzi?

- Może jeszcze wyrecytuj jej wierszyk mordercy? - dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem. Chyba nie miałam znać szczegółów tego "zlecenia". - Jedziesz z Callumem, bo Evansa nie ma w mieście.

Nikt już mnie nie uratuje.

- Przynudzasz, Alison, ale z tym wierszykiem to całkiem niezły pomysł - Matteo mrugnął w moją stronę i po raz kolejny posłał mi złowieszczy uśmiech. - Pamiętaj o tym, co ci mówiłem. Jeszcze się spotkamy.

Po tych słowach jak gdyby nigdy nic wsiadł do windy i zjechał na parter. Blondynka stojąca obok mnie jedynie westchnęła, jakby moja obecność była dla niej katorgą.

- Idziemy, muszę pokazać ci sprzęt medyczny. To będą od dzisiaj twoje zabawki - poinformowała i nie czekając na mnie, ruszyła w kierunku różowego pokoju.

- Jesteście wszyscy mordercami na zlecenie? - zadałam pytanie, które w tej chwili najbardziej mnie nurtowało. Nie bałam się, że coś mi zrobi. Skoro byłam potrzebna, nie mogła mnie nawet dotknąć. A przynajmniej taką miałam nadzieję.

Dark Desire Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz