Rozdział 24

14.8K 416 88
                                    

Wróciłam do domu dopiero w południe. Na przywitanie usłyszałam tylko krzyki rodziców i odmienne zdania na temat mojego wychowania. A ja jedynie czułam pulsujący ból głowy; kac to jednak nie jest dobry ziomeczek.

W progu drzwi od mojego pokoju zatrzymał mnie zdenerwowany głos rodzicielki.

- Gdzie się wybierasz? Najpierw powiesz nam, gdzie zniknęłaś w trakcie bankietu. Ojciec szukał cię całą noc - zbeształa mnie, a ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Zaczynałam czuć się jak więzień we własnym domu.

- Uciekałam od twojego natrętnego znajomego. Jakim prawem zgodziłaś się na te chore zajęcia? - spojrzałam na nią z grobową miną, ale to było jak odbezpieczenie granatu. Zaraz wybuchnie.

- Zapisałam cię i będziesz na nie chodzić. Zaczynasz za trzy godziny i lepiej, żebyś była odpowiedzialna i grzeczna. A co do nocy i twojej ucieczki, jeśli jeszcze raz spotkasz się z tym chłopakiem, przeniosę cię do szkoły z internatem w Nowym Jorku - jej uśmiech był tak fałszywy i przepełniony goryczą, że aż zachciało mi się wymiotować.

Ta kobieta straciła wszystkie zmysły!

- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, wstrzymując łzy, które napływały mi do oczu. Nawet żaden szept nie przedarł się przez ściany domu po moich słowach. Grobowa cisza była nie do wytrzymania, tak samo jak atmosfera na tym korytarzu. Zatrzasnęłam się w pokoju i żadna z nas nie podejmowała kolejnej próby rozmowy.

Godziny mijały, a ja patrzyłam się pusto w sufit. Czy naprawdę ryzykowałam wyjazdem do Nowego Jorku, spotykając się z Evansem?

Podobnie jak księżyc, połowa mojego serca zawsze będzie kochać ciemność.

Z zamysłu wyrwał mnie dźwięk Messengera. Video rozmowa z Chase'm. Ciekawe, czego chciał.

Podniosłam się, żeby sięgnąć po telefon. Odebrałam.

- Siema, stara, mam dla ciebie nowinę. Oficjalnie... - urwał, przyciągając do siebie Calluma. Zadowolonego i całego w... Malinkach? - Jesteśmy razem!

Pomińmy to, że każdy już to wiedział. Na mojej twarzy i tak zagościł uśmiech. Kto jak kto, ale oni zasługiwali na szczęście.

- Mam nadzieję, że będę mogła być druhną na waszym ślubie? - zapytałam z nadzieją.

- Nikt inny nie zajmie twojego miejsca! - zacmokał Chase. - Płakałaś? - zmrużył oczy, a ja automatycznie otarłam oczy.

- To nic - zapewniłam. - Lepiej powiedz, kiedy imprezka z okazji oficjalnego związku mojej ulubionej pary gejów?

- Pewnie w weekend. Przyjechać do ciebie? Chcesz pogadać? - dopytywał, a Callum wyglądał na zamyślonego.

Był taki kochany.

- Poradzę sobie. Miłego, gołąbeczki! - rozłączyłam się, opadając z powrotem na łóżko.

Moja chillera i utopia nie potrwała długo, bo zaraz do moich uszu dotrał dźwięk klaksona.

- Twój transport przyjechał! - krzyknął z dołu Derek. Matka najwidoczniej nie miała ochoty ze mną rozmawiać.

Normalnie bym nigdzie nie pojechała, ale nie miałam ochoty przebywać w tym samym budynku co oni ani minuty dłużej. Szybko poprawiłam się do odpowiedniego stanu i chwytając po drodze torebkę zeszłam na dół.

Pod wskazany adres zawiózł mnie jeden z ludzi Lorenzo. Zadbał o wygodę, ale nie o to, żeby nie zwracać uwagi. Przyjechała po mnie długa, czarna limuzyna. Jednak tego, pod jakim adresem mnie wysadził, nie spodziewałabym się nawet w najgorszych snach.

Dark Desire Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz