Rozdział 28

14.5K 421 249
                                    

- Dlaczego zatrzymaliśmy się pod psychiatrykiem? Odwiedzamy twój dom?

Dzisiaj wyjątkowo trzymały się mnie cięte riposty, ale cierpliwość Matteo była nie do zbicia.

- Twój brat nie dostał przepustki, więc odwiedzamy go tutaj - zgasił silnik auta i wysiadł, zostawiając mnie samą. Samą z nurtującym pytaniem w głowie.

Dlaczego mój brat był w psychiatryku? Pracuje tu, a może... Jest pacjentem?

- Księżniczka potrzebuje pomocy przy otworzeniu jej drzwi? - wymamrotał pod nosem Matteo, otwierając moje drzwi. - Czas nam mija. Zarząd zezwolił na godzinę spotkania, bo Andres był wyjątkowo nieposłuszny w ostatnim czasie - przewrócił oczami i otworzył drzwi szerzej.

- Andres? - spojrzałam pytająco na niego i wysiadłam z auta. Ustałam na chodniku, tuż obok znudzonego chłopaka.

- Twój brat nazywa się Andres Balsano - wyjaśnił Matteo i zamknął drzwi.

- Dlaczego ma inne nazwisko i dlaczego jest w psychiatryku? - dopytywałam. Nie znosiłam niewiedzy. Chciałam wiedzieć jak najwięcej o swoim bracie.

- I ja mam uwierzyć, że Evans wytrzymał z tobą tyle miesięcy? - Matteo rzucił mi niedowierzające spojrzenie. - Papuga, którą miałem jako dziecko, gadała mniej niż ty.

- Kretyn - fuknęłam. - Skoro już mówisz, że mam brata, to powiedz mi coś o nim, zanim się z nim spotkamy - nalegałam, a pod nosem Matteo zagościł durny uśmieszek.

- Ma inne nazwisko, ponieważ to nie Derek jest jego ojcem, a jest w psychiatryku, bo dostał w spadku gen MAOA CDH13.

- Co to za gen? - zmarszyłam lekko brwii, przeczuwając, że nie chcę znać odpowiedzi.

- Gen seryjnego mordercy - Matteo odpowiedział dopiero, gdy weszliśmy do szpitala.

A ja myślałam, że się przesłyszałam. Przez moment stanęłam na środku korytarza niczym słup i spojrzałam na chłopaka jak na wariata.

- Żartujesz, prawda?

Czekałam na jakiś uśmiech, śmiech czy cokolwiek innego, co by zdradziło, że Matteo żartował. Niestety, nic takiego się nie stało.

- Nie musisz się bać, większy psychopata stoi przed tobą - puścił oczko w moją stronę, tak jakby to miało mnie pocieszyć.

Powiedzenie "ciekawość to pierwszy stopień do piekła" nigdy nie było bardziej dosłowne.

- Absolutnie pocieszające - moje słowa aż przeciekały sarkazmem, na co chłopak jedynie parsknął śmiechem.

Przed wejściem na odpowiedni korytarz z pokojami pacjentów, sprawdzali nas oraz to, czy przypadkiem nie przenosimy do wewnątrz czegoś niebezpiecznego. Urządzenie nie zapipczało, więc Matteo musiał zostawić broń w aucie. Teraz zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobił. Nie wierzę, że to mówię, ale czułam się bezpieczniej, kiedy miał pistolet gotowy do obrony.

- Możecie wejść, ale podchodzenie do krat może być niebezpieczne. Więzień 1039E znajduje się w celi numer 113 - poinformował nas jeden z ochroniarzy i otworzył przed nami stalowe drzwi.

Zabezpieczenia były solidne i dopracowane. Tutaj naprawdę musieli znajdować się niebezpieczni ludzie. Ruszyliśmy korytarzem przed siebie w poszukiwaniu odpowiednich drzwi, kiedy Matteo postanowił przerwać ciszę.

- Uwielbiam sposób, w jaki twoje oczy błyszczą, gdy ktoś mówi: „to może być niebezpieczne” - oblizał swoje spierzchnięte usta i zlustrował mnie spojrzeniem.

Dark Desire Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz