Rozdział 29

5K 233 17
                                    

Dostałam wczoraj - wieczorem - wiadomość, że w szkole pękła jakaś rura i będzie nieczynna przez trzy tygodnie, bo zalało cały budynek. Świetnie się składa, wakacje planowałam od dawna. Może Bahamy. Najlepiej od razu zacznę się pakować. Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek - 9:30. Wzięłam laptopa z szafki i sprawdziłam loty. Najbardziej będzie mi pasował ten o 12. Kupiłam bilet, na razie w jedną stronę. Może tak mi się tam spodoba, że nie będę wracać? W końcu nic mnie tu nie trzyma.

Na szczęście udało mi się znaleźć lot bez przesiadek. Zarezerwowałam jeszcze pokój w hotelu na trzy tygodnie i wstała z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej walizkę. Zaczęłam pakować jakieś letnie ciuchy i kilka par butów. Potem skierowałam się do łazienki, gdzie do kosmetyczki zapakowałam potrzebne kosmetyki. Po około dziesięciu minutach byłam już spakowana. Było dzisiaj dość chłodno, dlatego postanowiłam się cieplej ubrać. Zeszłam na dół z walizką i zobaczyłam, że Jeremy'ego nie ma w domu. W takim razie zostawię mu kartkę. Gdy przylepiałam "liścik" do lodówki poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i zauważyłam, że dzwoni Louis. Ciekawe po co?

- Słucham - odezwałam się, gdy już odebrałam.

- Masz ochotę iść z nami do klubu? Zamknęli szkołę, więc podejrzewam, ze się nudzisz - to miłe z jego strony, może na początku źle go oceniałam. Tak na prawdę to zabawny i miły gość.

- Przepraszam Louis, ale nie mogę. Jadę na wakacje...

- Gdzie?

- Na Bahamy.

- Jaki hotel? - a po co mu to wiedzieć?

- A po co się pytasz? - zapytałam podejrzliwie.

- Z czystej ciekawości.

- Atlantis Resort Royal Towers.

- To świetnie - wykrzyknął - udanych wakacji - powiedział jeszcze i się rozłączył. To było dziwne.

Postanowiłam nie jeść śniadania, może zjem coś na lotnisku, albo w samolocie. Wzięłam walizkę i poszłam się do przedpokoju, gdzie założyłam płaszcz. Wzięłam jeszcze torebkę, do której spakowałam: ubrania na zmianę, klucze, fałszywy dowód i paszport oraz inne potrzebne mi rzeczy i gotowa ruszyłam w stronę garażu, gdy już tam byłam otworzyłam bagażnik i wrzuciłam do niego walizkę. Zatrzasnęłam klapę i pilotem otworzyłam drzwi od garażu. Wsiadłam na miejsce kierowcy, by po chwili zmierzać w stronę lotniska.

Zmieniłam bieg i docisnęłam pedał gazu.

Na lotnisko od domu Jeremy'ego około 40 minut drogi , więc spokojnie zdążę, biorąc pod uwagę, że jest dopiero 10:05. Nigdy nie lubiłam lotnisk w centrum miasta, są zatłoczone, wole te na obrzeżach. Poza tym jadę bocznymi drogami, które są prawie w ogóle nie użytkowane. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Wzięłam go z siedzenia obok i sprawdziłam kto dzwoni. Jeremy. Postanowiłam odebrać.

- Halo?

- Gdzie ty jesteś? - zapytał zmartwionym głosem.

- Przecież napisałam ci wszystko, na lodówce jest karta. Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego, ale to była spontaniczna decyzja i śpieszyłam się na samolot.

- Mogłem pojechać z tobą, teraz nie mamy jakiś ważnych zleceń.

- Wiem, ale to wszystko mnie przerosło. Sprawa ze Style'em i tak dalej - westchnęłam  -potrzebuję tego.

- Wiem, to co widzimy się po wakacjach?

- Tak.

- Kocham się, pa.

Double life ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz