Rozdział 17

5.7K 321 21
                                    

Harry POV

To się działo tak szybko. Dosłownie chwila, a ona leżała nie przytomna na samym dole schodów. Szybko zbiegłem na dół i kucnąłem przy nieprzytomnej dziewczynie. Wziąłem ja na ręce i wybiegłem z domu. Podszedłem do mojego samochodu i położyłem ją delikatnie na tylnych siedzeniach. Usiadłem na miejsce i z piskiem opon wyjechałem z podjazdu. Kierowałem się w stronę najbliższego szpitalu. Nie zwracałem uwagi na znaki drogowe, ani światła. Teraz najważniejsza była Dakota.

Po dziesięciu minutach drogi zaparkowałem samochód na parkingu przy szpitalu i wysiadłem z samochodu, by za chwilę być już na sorze razem z Dakotą. Podbiegłem do lekarza, który akurat przechodził. Powiedziałem mu, że jak przyszedłem do domu z pracy, to znalazłem ją leżącą na podłodze i, że chyba spadła ze schodów. Nie mogłem powiedzieć prawdy, bo byłoby po mnie. Przez tą całą sytuację byłem już całkowicie trzeźwy. Na całe szczęście uwierzył. Zawołał jakąś pielęgniarkę, która za chwilę przyszła z wózkiem i ją zabrali. Nawet nie wiem gdzie ją zabrali. Usiadłem na jakimś niewygodnym krześle i czekałem. Byłem strasznie przytłoczony tą sytuacją. Co ja najlepszego zrobiłem? Byłem pijany i nie panowałem nad sobą, ale to mnie nie tłumaczy. Ona mogła umrzeć. Dalej może... NIE. Nawet tak nie myśl. Do oczu napłynęły mi łzy. Boże co się ze mną dzieje, ja nigdy nie płaczę.

Wstałem i wyszedłem na dwór się przewietrzyć. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do ojca Dakoty. Uważam, że powinien wiedzieć.

- Dobry wieczór. Z tej strony Harry Styles.

- O co chodzi? - zapytał oschłym tonem. Co za nie miły gość, ja do niego grzecznie, a on co?

- Dakota jest w szpitalu - powiedziałem i już miałem się rozłączać, pewnie i tak nie będzie chciał wiedzieć co się stało, po tym jak potraktował ją na bankiecie.

-Co?! -krzyknął do telefonu tak, że aż musiałem odsunąć go od ucha.

- Spadła ze schodów i jest nie przytomna... - zacząłem, ale mi przerwał.

- W jakim szpitalu jesteście? - zapytał. Nie byłem pewny czy mu powiedzieć. Przecież może tu przyjechać...

- The Wellington Hospital -trudno zrobiłem to.

- Już jadę - powiedział i się rozłączył, właśnie tego się obawiałem...

Dakota POV

Ze spuszczoną głową podszedł do łóżka, gdy ją poniósł zauważyłam, że ma zaczerwienione oczy, jakby płakał. Nie to nie możliwe, tacy ludzie jak on nie mają sumienia. I kto to mówi - odezwała się moja podświadomość, ale skutecznie ją uciszyłam.

- Mógłby pan nas na chwile zostawić samych? - zapytał lekarza. Jego głos był bardziej zachrypnięty niż zazwyczaj.

- Oczywiście, ale nie za długo, pacjentka musi odpoczywać - poinstruował go mężczyzna i wyszedł zostawiając nas samych.

- Dakota... -zaczął głosem przepełnionym bólem, ale mu przerwałam.

- Jak długo tu jestem?- wychrypiałam ledwo.

- Byłaś nieprzytomna 2 dni.

- Kurwa... - mruknęłam pod nosem. Harry wytrzeszczył na mnie oczy, ale zaraz znowu przybrał kamienny wyraz twarzy.

- Dakota... - podszedł do mnie niepewnie, usiadł na krzesełku obok łóżka i złapał mnie za rękę, ale szybko ją wyrwałam - Chciałbym cię bardzo przeprosić - wyszeptał kontynuując - nawet nie wiesz jak mi przykro. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłem pijany...

- To cie nie tłumaczy - rzuciłam oschle.

- Wiem. Wybaczysz mi kiedyś? Proszę to się nigdy więcej nie powtórzy...

Double life ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz