Dziki Tygrys cz.6

1 0 0
                                    

Emocje powoli opadały, z każdą godziną jak oddalał się od twierdzy brata. Wściekłość była zastępowana przez smutek, bezradność i poczucie winy. Nigdy nie czuł się tak samotny, jadąc przez Suche Pustkowia. Został z niczym i sam. Nie mając prowiantu ani wody, spłoszył konia, aby przynajmniej on nie zdechł razem z nim. Pozbył się też napierśnika i szedł mając ze sobą jedynie worek z domu Yelli, do którego wsadził resztę rzeczy z sakw. Wlókł się przed siebie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czuł się przegrany, pokonany przez brata. Mimo złożonej mu obietnicy rychłej śmierci, to wiedział, że nie uda mu się tego dokonać. Nie kiedy był zamknięty w twierdzy i otoczony setkami swoich ludzi. Brax z pewnością zmieni rozkład patroli i poinstruuje swoich ludzi, aby uniknąć kolejnego wtargnięcia Zorrina do twierdzy i na tereny kartelu.

Całą noc nie spał myśląc o tym wszystkim co się wydarzyło. Co stało się z Yellą? Jak udało się jej uciec przed kartelem? Może ona również miała przed nim tajemnice? A może po prostu przejrzała Braxa. Nigdy mu nie ufała. Ale czy udało się jej uciec daleko? Czy była bezpieczna? Zorrin chciałby jej poszukać, ale brakowało mu informacji. A jeśli o informacjach mowa...

Kolejnego dnia w południe dotarł do traktu. Czekał w cieniu rzucanym przez kamienie i myślał nad tym co robić dalej. Uciekać, czy zostać? Gdy tak rozmyślał nad tym zatrzymał się przed nim wóz. Podniósł wzrok i dostrzegł Omara trzymającego jedną ręką lejce. Patrzyli tak na siebie chwilę i Omar kiwnął na pusty już wóz mówiąc:

-Wsiadaj. Mam wino z Północy i trochę prowiantu.

Zorrin w końcu podniósł się i wsiadł na wóz. Gdy koń parskając od piasku w powietrzu ruszył dalej, Omar podał Zorrinowi butelkę oraz pół bochenka chleba i kilka pasków suszonego mięsa. Całą drogę powrotną nie rozmawiali prawie w ogóle. Omar pytał go tylko, czy nic mu nie jest oraz co z jego rodziną. Gdy Zorrin jednak nie odpowiadał, to nie wnikał bardziej w tą kwestię. Pięć dni później dotarli do miasteczka, gdzie mieszkał Omar i Hela. Gdy odstawili konia do stajni i zaciągnęli wóz pod dom, to Omar odparł:

-Kris powinien jeszcze tutaj być.

Po wejściu do domu, poczuli od razu zapach zupy cebulowej i dostrzegli Helę przy piecu. Obejrzała się na nich i rozpromieniła na widok swojego męża. Podeszli do siebie i padli sobie w ramiona na dłuższą chwilę. W izbie był również Kris, który spojrzał na Zorrina. Ten rozglądał się nieco błędnie po pomieszczeniu, nie wiedząc nawet co zrobić i powiedzieć. Kris podszedł do niego i zmierzył go wzrokiem, po czym zapytał:

-Zabiłeś go?

Zorrin pokręci głową i Kris westchnął cicho, po czym dopytał przekręcając głowę:

-A Twoja rodzina?

-Zaginęła. – mruknął patrząc w bok i nie mając ochoty o tym rozmawiać.

Był brudny, zmęczony, głodny i przytłoczony ciężarem tej całej sytuacji. Kris pokiwał głową ze zrozumieniem i Hela odezwała się do niego:

-Idź do łaźni. Woda jest czysta. Naleję Ci również zupy.

Zorrin pokiwał tylko głową i powlókł się do schodków w rogu izby. Już przy poprzedniej wizycie bywał na dole, gdzie Hela pomagała mu się obmyć z krwi po ataku najemników. Tym razem jednak sam zrzucił z siebie ubrania i zsunął się do małego zbiornika w podłodze, gdzie była nalana woda. Obmył swoje ciało z brudu, krwi i pyłu. Zamknął oczy z nadzieją, że kąpiel zmyje troski, ale tak się nie stało.

Wrócił do izby, gdy pozostali już jedli przy stole i Hela nalała mu zupy do miski. Gdy siadał obok Krisa, ten odezwał się przełykając:

-Mam dla Ciebie przepustkę. Jutro skoro świt wyjedziemy do portalu na Zachód.

Poza zasięgiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz