Daryl musiał przyznać, że nie spodziewał się, że istnieje praca idealna dla niego. A to co robił było idealne. Pracował w mieście, które uwielbiał, mógł biegać po nim nawet w dzień, a ludzie którym dostarczał listy nie narzucali mu się. Kilka razy musiał wziąć konia i pojechać do mniejszych miasteczek w okolicy, ale była to nawet miła odmiana. Pierwszą tygodniówkę oddał matce, a z części kolejnej kupił sobie w końcu nowe ubrania i wygodniejsze buty do biegania.
Chodził każdego dnia do klanu z uśmiechem na twarzy. Nigdy nie palił się do poznawania nowych ludzi, ale Ci w klanie byli wobec niego mili i uprzejmi. Czasami zagadnął go jakiś strażnik z bramy, czy kupiłby im po butelce piwa, a czasami dzieci prosiły go o ciastka z piekarni. Bywały dni, że zostawał w klanie nieco dłużej, aby pomóc mężczyznom w kuźni, albo kobietom napełnić wiadra z wodą. Z każdym dniem poznawał nowe osoby, które tutaj mieszkały. Pewnego dnia, zobaczył na placu treningowych chłopaka, który przecinał sprawnie powietrze swoim kijem treningowym. Widział go już w pierwszy dzień, jak pomógł Cyrusowi z wozem.
Daryl przystanął obserwując jego technikę i chłopak dostrzegł go. Obrócił kij w dłoni i posłał mu uśmiech pytając:
-Umiesz walczyć?
Pięć lat na Instytucie, sześć godzin tygodniowo treningów. Wyróżnienie z techniki i tytuły z walki na miecze oraz noże.
-Coś tam umiem. – odparł skromnie Daryl wzruszając ramionami.
-Chcesz spróbować?
Daryl zerknął na boki i stwierdził, że pokaże temu klanowemu chłopakowi jak się walczy na kije, a nie z powietrzem. Odłożył plecak na bok i wszedł na plac. Chłopak pokazał mu wiadro, gdzie były kije i Daryl złapał jeden z nich. Ustawił się przed nim i przyjął pozycję pytając go:
-Jak masz na imię?
-Soren. Ty?
-Daryl.
Patrzyli na siebie chwilę i Daryl zaatakował pierwszy. Rozległ się głośny trzask, kiedy ich kije skrzyżowały się. Daryl musiał przyznać, że chłopak był naprawdę dobry. Sprawnie parował wszystkie jego ciosy, ale sam nie kontratakował. Daryl więc spychał go powoli poza plac. Walczyli tak kilka minut i Daryl stwierdził, że pora zakończyć walkę. Natarł na niego bardziej agresywnie i Soren uchylał się przed ciosami. Gdy już miał zadać mu cios w szyję, Soren uchylił się ponownie i swoim kijem dźgnął go w pachwinę. Daryl syknął z bólu i pochylił się nieco, a Soren wykorzystał okazję i złapał go za kostkę u nogi. Pociągnął ją mocno i Daryl padł plecami na plac. Soren obrócił kij w dłoni i zaśmiał się cicho z jego porażki. Za nim jednak stał Cyrus, który obserwował Sorena. Daryl zamrugał szybko patrząc na mężczyznę i chłopak odwrócił się. Uśmiech od razu spłynął z jego ust i Cyrus wyrwał mu kij mówiąc zły:
-Idź pomóż w sadzie.
-Ale...
-W tej chwili.
Soren pochylił głowę i odszedł od nich. Cyrus podszedł do Daryla i podał mu rękę. Pomógł mu wstać i chłopak nieco poirytowany przegraną odparł:
-To był nieczysty cios. Na turnieju od razu by go zdyskwalifikowali.
Cyrus obrócił kij Sorena w dłoni i zapytał go po chwili:
-Myślisz, że prawdziwi przeciwnicy się tym przejmują? – przekręcił nieco głowę i odparł: - Kiedy dochodzi do prawdziwej walki, nikogo nie obchodzi, który cios jest czysty, a który nie. Liczy się tylko to, czy ten cios pozwoli Ci przeżyć.
Daryl patrzył na niego chwilę, ale zaraz prychnął cicho i odparł:
-Walczyliśmy na kije, a nie na śmierć i życie.
CZYTASZ
Poza zasięgiem
FantasyPrzed rozpoczęciem przeczytaj opis! Jest to luźno napisane opowiadanie o relacjach między ludźmi. Gdzieś w tle rozwija się historia, w którą będą zaangażowani bohaterowie. Akcja opowiadania rozgrywa się w stworzonym przeze mnie świecie. W opowiadani...