Minęły kolejne cztery dni i Daryl nie miał odwagi już spojrzeć swojej matce w oczy. Był już dawno trzeci miesiąc roku, a on dalej nie miał pracy. Siedział w domu prawie pół roku i nie robił nic. Stwierdził, że najwyższa pora się za siebie zabrać. Ciągle jednak walczył z brakiem pewności siebie.
Jin patrzył na niego lodowato przy każdym posiłku, więc Daryl przestał jadać wtedy kiedy on. Na szczęście przynajmniej Renzo go chociaż trochę rozumiał.
-Złap się czegokolwiek, żeby dali Ci spokój. – powiedział jego starszy brat, kiedy szli pewnego dnia w stronę miasta. – Noś komuś drewno na opał, czy coś.
-Pięć lat Instytutu, tysiące wydane na naukę, a ja mam drewno nosić? – zapytał go Daryl poirytowany. – Czy Ty zwariowałeś?
-Co Ci pozostaje? Idź do straży, albo do wojska.
-Mama by mnie udusiła, gdybym jej powiedział o wojsku. Wysłaliby mnie na Wchód, a słyszałeś co tam się dzieje teraz.
Daryl westchnął ciężko ocierając twarz i dodał łapiąc szelki skórzanego plecaka:
-A straż nie prowadzi naboru. Może dopiero na jesień coś będzie. Nie mogę siedzieć w domu kolejne pół roku.
Rezno wzruszył ramionami mówiąc:
-Pytałem na targu. Nikogo nie potrzebują jak na razie.
-Wiem, wiem...
Jego brat jeszcze chwilę podrzucał mu pomysły co do pracy. Bolała go głowa od myślenia o tym. Żołądek ściskało mu z głodu, bo nie chciał jeść z Jinem śniadania. Miał wrażenie, że cały świat obrócił się przeciwko niemu. Żeby przynajmniej raz coś poszło po jego myśli...
-Ej wy!
Obejrzeli się oboje i dostrzegli jakiegoś mężczyznę, który sam ciągnął wóz z kilkoma workami mąki. Otarł pot z czoła i zapytał:
-Chcecie zarobić trochę złota?
Daryl wymienił spojrzenie z Renzo i ten uśmiechnął się lekko mówiąc:
-Szukałeś roboty no to masz. Do zobaczenia.
Zostawił go z samego i Daryl podszedł do mężczyzny pytając nieco niepewnie:
-Co się stało?
-Jadę z tym do klanu nieopodal. Jak mi pomożesz to zapłacę Ci za fatygę.
Skoro nie miał innego zajęcia, to nie widział niczego złego w pomocy za jakieś pieniądze, nawet małe. Poprawił swój plecak na barkach i złapał wóz za jedno z ramion pociągowych, po czym ruszyli dalej. Zerknął na mężczyznę i od razu domyślił się, że to ktoś ze Wschodu. Jego skóra była ciemniejsza niż innych na Zachodzie. Był wzrostu Daryla i tak samo jak on miał zwinną sylwetkę. Mężczyzna spojrzał na niego również i zagadnął go:
-Masz jakieś imię?
-Eee... Daryl. – odparł chłopak od razu spinając się rozmową z nieznajomym.
-Widzę, że Twój kolega nie palił się do roboty.
-Nie, nie o to chodziło... to mój brat, szedł do pracy.
Mężczyzna pokiwał głową i podążyli dalej gościńcem. Daryl wiedział, że jest po drodze jakiś klan, ale nigdy się w tamte rejony nie zapuścił. Zwykle chodził w przeciwnym kierunku do miasta. Gdy zjechali z głównej drogi, mężczyzna zapytał go:
-A Ty? Nie pracujesz?
-Ja... Eee... szukam jakieś pracy. – przyznał kiwając głową.
-Rozumiem. Uczyłeś się czegoś?
CZYTASZ
Poza zasięgiem
FantasyPrzed rozpoczęciem przeczytaj opis! Jest to luźno napisane opowiadanie o relacjach między ludźmi. Gdzieś w tle rozwija się historia, w którą będą zaangażowani bohaterowie. Akcja opowiadania rozgrywa się w stworzonym przeze mnie świecie. W opowiadani...