Szepty i Cienie cz.1

1 0 0
                                    

12 lat później...

-Daryl z Domu Czarnego Smoka!

Wywołany chłopak zamknął szare oczy i próbował przypomnieć sobie jak się poprawnie oddycha. Serce tak mocno mu waliło w piersi, że aż zakręciło mu się w głowie. Ludzie, którzy go otaczali obejrzeli się na niego. Mężczyzna, który stał na podeście ze zwojem w dłoni, zmrużył oczy i próbował znaleźć go w tłumie. Chłopak w końcu zrobił krok do przodu mając nogi z waty. Odnosił wrażenie, że każdy krok wcale nie przybliża go do podestu. W końcu wszedł po drewnianych schodkach na platformę modląc się, żeby się nie potknąć. Żołądek miał tak ściśnięty, że dziękował Bogom, iż nie zjadł rano śniadania, bo zapewne właśnie by je zwrócił. Czuł, że jest na skraju wyczerpania emocjonalnego, kiedy stawał przed mężczyzną ze zwojem. Dosłownie cały plac ludzi patrzył wprost na niego. Jego dłonie były spocone z nerwów, a kaftan zapięty pod szyją utrudniał mu oddychanie. Mężczyzna obserwował go chwilę nieco zdziwiony, ale w końcu podał mu inny zwój ze stołu obok i odparł:

-Gratulacje z okazji ukończenia Instytutu.

-Dziękuję. – wysapał Daryl łapiąc szybko zwój.

Czmychnął zaraz za inne osoby z jego roku, które już stały na podeście i odetchnął ciężko ocierając pot z czoła i przeczesując palcami długie do ramion ciemne włosy. Było to z pewnością jedno z najgorszych jego przeżyć w życiu. Nienawidził być w centrum uwagi, nienawidził tłumów, a już najbardziej nienawidził tego kaftana, który był mu stanowczo za mały. Pomiędzy innymi absolwentami, zerknął na plac i dostrzegł jak w tym samym momencie wchodzi przez bramę zdyszana kobieta. Była to jego mama, Lydia. Miała na sobie nieco dłuższy czarny płaszcz z futerkiem lisa przy kołnierzu. Jej długie czarne włosy były zaplecione w warkocz, a na bladych policzkach miała rumieńce z wysiłku. Swoimi szarymi oczami rozglądała się po tłumie. W końcu dostrzegła Daryla na platformie i rozpromieniła się unosząc dłoń. Posłał jej również uśmiech widząc jak płaszczem próbuje ukryć szary fartuch lekarski, który miała na sobie.

Kilkanaście minut później, gdy wszyscy absolwenci odebrali swoje dyplomy rozległy się brawa i wszyscy zaczęli schodzić z platformy na plac. Daryl podszedł do kobiety i ona od razu przytuliła go mocno mówiąc:

-Och synku. Tak bardzo się cieszę.

Porozglądał się do razu mając nadzieję, że nikt nie widzi jak jego matka ściska dwudziestoletniego chłopaka na placu Instytutu. Odsunął się od niej delikatnie, aby jej nie urazić i powiedziała wystawiając dłoń:

-Pokaż dyplom, co tam zdobyłeś.

Podał jej zwój, który otrzymał i ona rozwinęła go mrucząc pod nosem:

-Dyplom ukończenia wydziału sztuk walki. Taktyka z wyróżnieniem... no proszę. Walka na miecze na poziomie A, walka na sztylety na poziomie B, medytacja na poziomie A, łowiectwo nie najgorzej, historia kiepsko i kryptologia... - spojrzała na niego nie do końca zadowolona, a on mruknął przewracając oczami:

-Nie ważne, że z reszty przedmiotów byłem dobry. Najważniejsze, że z Kryptologii i Historii miałem najniższą ocenę.

-Bo do tych dwóch przedmiotów trzeba usiąść i się pouczyć. – powiedziała oddając mu dyplom.

-Po co mam umieć czytać jakieś starożytne znaki?

-Skoro jest to w programie nauczania, to znaczy, że jest ważne.

Spojrzał w bok nie mając ochoty kontynuować tej dyskusji, ale mama odpuściła również i znów z uśmiechem wygładziła jego kaftan na barkach mówiąc:

-Mogłeś ubrać ten od Renzo, był nieco większy.

-Nie ubierał go od czterech jak sam odbierał dyplom. Zjadły go mole.

Poza zasięgiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz