Dziki Tygrys cz.7

1 0 0
                                    

Kris rzucił sakiewkę handlarzowi, a on złapał ją i zważył w dłoni mówiąc:

-Chyba to ktoś ważny, skoro sakiewka taka ciężka.

Kris tylko spojrzał na niego krzywo z lekkim uśmiechem i tamten odparł:

-Tak, wiem. Pytaj mniej, żyj spokojniej.

-Do następnego. Powiedz Qirze, że następnym razem przywiozę jej jakieś błyskotki.

-Lepiej nie, bo potem będzie chciała więcej.

Uśmiechnęli się do siebie szeroko i handlarz pojechał z powrotem w kierunku strefy handlu. Kris spojrzał na Zorrina i kiwnął mu głową. Gdy już ruszyli w przeciwnym kierunku niż handlarz, Kris usadowił się wygodnie w siodle i odparł:

-No dobrze... - zaraz odchrząknął i mówił dalej w mowie wspólnej: - Wschodni nie jest tutaj zbyt popularny, więc będziemy rozmawiać w naszym języku. Nie masz nadal wpisu w archiwum, więc do klanu pojedziemy okrężną drogą. Patrole na trakcie mogliby nas zatrzymać do kontroli, a tego nie chcemy.

-Wpis w archiwum? – dopytał Zorrin, a Kris wyjaśnił:

-W przeciwieństwie do Wschodu, na Zachodzie, Północy i Południu ludzie w kilka dni po urodzeniu otrzymują swój indywidualny numer oraz wpis do archiwum. Działa to już od kilkudziesięciu lat. Służy to kontroli przepływu ludzi pomiędzy portalami. Mieszkańcy otrzymują glejt, metalową blaszkę z wybitym numerem i symbolem krainy z której pochodzą. Wprawdzie jest potrzebna tylko przy portalach, ale strażnicy w miastach na podstawie numerów weryfikują osobę. Mogą sprawdzić przeszłość osoby i tym podobne.

Na Wschodzie oczywiście nie było takiej możliwości. Połowa populacji tam była kryminalistami i nie było mowy o jakiejkolwiek kontroli tych ludzi. Po drugie ludzie na Wschodzie nienawidzili, kiedy narzucało im się prawa z innych krain. Od razu wybuchłby bunt, a wojsko na pewno by tego nie chciało. Wprowadzenie jednak przepustek było dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy chcieli handlować z ludźmi z Północy lub Zachodu.

Kris spojrzał na niebo i mówił dalej:

-Powinniśmy dojechać do klanu przed zachodem słońca. Strefy czasowe różnią się nieco pomiędzy Zachodem i Wschodem. Traktem byłoby nieco szybciej, ale dzisiaj lepiej nie ryzykować.

Zjechali więc po kilkunastu minutach w las, a po godzinie znaleźli się na polnej drodze, która wiodła przez pola, łąki i znów las. Zorrin rozglądał się znów na boki, aż rozbolała go nieco szyja. Przyglądał się architekturze budynków, które w przeciwieństwie do Wschodu były zbudowane z szarego kamienia, albo ciemnych cegieł. W kwadratowych oknach były też szybki, a niektóre posiadłości otaczały murki w różnej wysokości. Domy wyglądały na zadbane, tak jak tereny które je otaczały. Trawa była krótka, a grządki równe i wypielęgnowane. Większość domów miała pompy z wodą obok. Na Wschodzie dostęp do wody bywał trudny. Czasami była to jedna studnia na całe miasteczko. Tutaj woda płynęła strumykiem wzdłuż drogi, którą jechali. Zorrin powstrzymywał się, aby zejść z konia i się jej napić, widząc jaka przejrzysta była.

Większą uwagę skupiał jednak na ludziach, których mijali. Spotykali starsze kobiety w chustkach na głowie, które gawędziły o pogodzie i narzekały na mężów. Mężczyźni znów pracowali przy domach, robiąc drzewo, albo wykonując inne drobne zajęcia. Musiało już być po jesiennych zbiorach. Największą uwagę Zorrina przykuli jednak młodzi ludzie. Z otwartymi ustami obserwował jak mężczyźni w jego wieku szli drogą śmiejąc się i rozmawiając o dziewczynach, albo wydarzeniach w miastach. Gdy towarzyszyły im kobiety, to wspólnie żartowali i zaczepiali się. Nie nosili ze sobą żadnej broni, a na sobie mieli zwykle ubrania, typu materiałowe kaftany i krótkie obuwie ze skóry. Kobiety znów chodziły w sukniach, albo spódnicach do kostek. Zorrin obejrzał się nawet na dziewczyny, które miały na sobie obcisłe spodnie i buty do łydki. Gdy usłyszał parsknięcie śmiechem, spojrzał na Krisa obok. Ten obserwował Zorrina rozbawiony i powiedział:

Poza zasięgiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz