Zorrin nie miał pojęcia ile dni minęło. Odzyskiwał powoli świadomość czując coś mokrego na czole. Próbował wziąć spokojny oddech, ale ostry ból po pchnięciu nożem sprawił, że skrzywił się nieco. Kiedy rozchylił powieki dostrzegł, że siedzi obok niego jakaś kobieta z chustką na głowie. Moczyła kompres w misce z wodą i w momencie gdy tylko pochylała się nad nim, nie zważając na ból złapał mocno jej nadgarstek. Drgnęła zaskoczona patrząc na niego piwnymi oczami. Jej falowane włosy umykały spod luźno związanej, zielonej chustki. Zacisnęła usta i nie szarpała się, ale czekała. Zorrin w końcu sapnął z bólu i opuścił dłoń rozglądając się po pomieszczeniu. Była to mała izba z łóżkiem i komodą. Ściany były pomalowane na biało, ale farba w wielu miejscach łuszczyła się. Na wprost drzwi było małe drewniane okienko z zamkniętymi okiennicami. Promienie słońca przebijały się przez szpary tworząc w pomieszczeniu półmrok. Pachniało tutaj ziołami i krwią, zapewne z jego przesiąkniętego opatrunku na brzuchu. Dostrzegł swój napierśnik i broń na komodzie. Obok leżała też jego pęknięta maska tygrysa. Zamrugał powoli próbując się skupić i wychrypiał:
-Gdzie jestem?
-Jesteś bezpieczny. – mruknęła kobieta mocząc raz jeszcze kompres i kładąc go na jego czole.
Poczuł ulgę czując chłodny materiał na obolałej głowie, ale zamrugał raz jeszcze pytając:
-Ile czasu minęło?
-Trzy dni.
Arro już zapewne dostrzegł, że Zorrin nie wrócił. Zapewne udali się z powrotem na Suche Pustkowia. Zorrin został więc całkiem sam na wrogim terenie. Kobieta podniosła się i odparła:
-Zszyłam Twoją ranę na brzuchu i głowie. Raczej nie wdała się infekcja, ale musisz leżeć. Przyniosę Ci później coś do jedzenia.
Zostawiła go samego i Zorrin zamknął na chwilę oczy próbując zrozumieć co się stało. Zostali zaatakowani tak szybko. Najemnicy musieli ukryć się w budynkach wokół miasta. Ale dlaczego? Myślenie o tym jednak tylko potęgowało ból i Zorrin odetchnął próbując się uspokoić. Nieco później jednak do izby wszedł ktoś inny. Spojrzał w kierunku drzwi i dostrzegł mężczyznę z przepaską na oku. Był to ten sam, który znalazł go rannego. Był dość niski i miał na sobie znoszone ubrania. Jego twarz poznaczona była zmarszczkami i wyglądał na zmęczonego pracą człowieka. Usiadł na krześle, na którym siedziała wcześniej kobieta i przyglądał się chwilę Zorrinowi. W końcu odezwał się cicho
-Sux nie zameldował się na Północy. Zakładam, że macie z tym coś wspólnego.
Zorrin od razu zrozumiał, że trafił pod dach wyplataczy koszy, którego poszukiwali. Jego żona Hela musiała go opatrywać, a on nazywał się Omar. Czemu jednak nadal żył? Aby zrozumieć tą sytuację odparł obserwując mężczyznę:
-Złapaliśmy go niedaleko naszego posterunku.
-Wyjawił wam, gdzie mieszkamy? – Omar przekręcił głowę marszcząc nieco brwi.
-Umiemy wyciągać dość skutecznie informacje. – odparł Zorrin beznamiętnie.
Omar pokiwał powoli głową i Zorrin zapytał go:
-Czego ode mnie chcecie? Dlaczego mnie uratowaliście?
-Byłeś ranny. Potrzebowałeś pomocy. - odparł Omar wzruszając ramionami, jakby było to oczywiste.
Nie było to oczywiste i Zorrin przeczuwał podstęp. Porozglądał się raz jeszcze po izbie, zatrzymując na chwilę wzrok na swojej broni i zapytał ponownie:
-Gdzie jestem?
-Jesteś bezpieczny w naszym domu. Sux podał Ci inny adres, ponieważ mamy dwa domy. Ten którego szukałeś służy nam jako magazyn, gdzie nocują również nasi przyjaciele z Zachodu.
CZYTASZ
Poza zasięgiem
FantasyPrzed rozpoczęciem przeczytaj opis! Jest to luźno napisane opowiadanie o relacjach między ludźmi. Gdzieś w tle rozwija się historia, w którą będą zaangażowani bohaterowie. Akcja opowiadania rozgrywa się w stworzonym przeze mnie świecie. W opowiadani...