- Oszaleję, Llian. Gdzie się nie obrócisz, to każdy gada o tym turnieju - powiedziała Georgia, wracając z przyjaciółką do pokoju wspólnego. Tamtego dnia, niewiele po pojednaniu Llian i Cedrika, ogłoszono, że delegacje dwóch magicznych szkół przybędą do Hogwartu trzydziestego października, i nikt nie mówił o niczym innym.
- Georgie, ty patrzysz na to ze złej strony. - Llian poklepała rudą po ramieniu. - Pomyśl, że może przyjedzie jakiś przystojny Francuz, zabierze cię do Paryża...
- Nie odmówiłabym, ale ty nie udawaj, Llian, że ciebie akurat chłopcy będą interesować - odgryzła się Georgia, wyciągając rękę, by zapukać w beczki przed wejściem do pokoju Puchonów. - Widziałam, że ciągle czytasz te książki o turnieju, chłopów pewnie nie zauważysz.
- Bo to jest historyczne wydarzenie! To jest jak dotykanie historii na żywo! - krzyknęła Llian z momentem wejścia do środka. - Turniej nie odbywał się od lat, a teraz my mamy szansę go oglądać, ktoś, kogo znamy, będzie w nim uczestniczyć i... A ten co?
- Co? - zapytała zdezorientowana Georgia.
Llian stanęła jak wryta, bo w żółtym fotelu, stojącym najbliżej wejścia, siedział Cedrik i najwyraźniej był ranny. Jego spodnie były przedarte na kolanie, z którego leciała mu krew i zdawało się, że coś nie tak było także z jego rękami.
- Diggory, coś ty sobie zrobił? - zapytała wręcz z oburzeniem, od razu do niego podchodząc. Gdy tylko Cedrik ją zobaczył, speszył się nieco, szukając sposobu, by ukryć swoje dłonie, które najwyraźniej były zdarte.
- Taki... Wypadek przy pracy - odparł niezręcznie.
- Patrick, co mu się stało? - zapytała, patrząc na chłopaka, który stał tuż obok i śmiał się pod nosem.
- Szkoda gadać. - Zachichotał. - Byliśmy na boisku, bo Sprout pozwoliła nam pograć tak po prostu, skoro nie ma Quidditcha w tym roku, no i tak to wygląda.
- No spadłem tylko z miotły niewiele nad ziemią, nic mi nie będzie... - przekonywał Cedrik, gdy Llian już przyglądała się jego nodze.
- Dwa metry nad ziemią - poprawił go Patrick.
- Powinieneś iść do Madame Pomfrey - stwierdziła dziewczyna.
- Llian, to nic takiego, naprawdę - przekonywał.
- Do skrzy...
- Nic mi nie będzie, to tylko otarcia - przerwał jej, wstając, lecz Llian z zaskakującą siłą wepchnęła go z powrotem na fotel.
- O, nie, Diggory. Jak nie Madam Pomfrey, to ja - powiedziała stanowczo, co rozbawiło Patricka.
- Nie znałem cię od tej strony, Llian.
Dziewczyna zignorowała go, wyjmując różdżkę. Kucnęła przed Cedrikiem i skierowała ją na jego ranę, którą prędko oczyściła z wciąż spływającej krwi i resztek ziemi, które ostały się na nodze oraz spodniach chłopaka. Wtedy widać było, że mocno zdarł sobie skórę.
- Pokaż te ręce teraz - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Llian, nie trze...
- Przestańże zgrywać chojraka, co? - przerwała zirytowana. - I tak cię zabandażuję zaraz, tylko kwestia, czy załatwimy to polubownie czy nie.
- Pomóc ci w czymś? - zapytał Patrick, lecz Llian pokręciła głową.
- No teraz już nie - odparła, trochę zła na przyjaciół Cedrika za to, że już wcześniej się nim nie zajęli. Patrick zauważył, że nie była zadowolona, więc wycofał się pospiesznie zanim mógłby oberwać.
CZYTASZ
Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik Diggory
Fanfiction🍵 Historia magii i herbata - te dwie rzeczy od zawsze leżały w kręgu zainteresowań Llian. Dziewczyna nie zwykła wpuszczać do ów kręgu jakichkolwiek innych rzeczy, w tym chłopców, którzy w ogóle jej nie zajmowali. Jednak splot (nie)szczęśliwych wyda...