Kiedy Llian obudziła się w sobotni poranek, natychmiast pożałowała propozycji złożonej Patrickowi. W związku z, jak oceniała, nadchodzącą miesiączką czuła się fatalnie - na jej marne samopoczucie składał się ból głowy, piersi, pleców i fakt, że denerwowało ją wszystko na jej drodze. Nie chciała go jednak wystawić i stwierdziła, że po prostu w miarę szybko się stamtąd zwinie.
Choć wcześniej bardzo cieszyła się na to wyjście, ostatecznie wcale nie czerpała z niego radości. Przeprosiła Patricka po niecałej godzinie i wróciła do zamku, gdzie, zabrawszy z kuchni herbatę oraz przekąski dla siebie i swoich przyjaciółek, wróciła do dormitorium. Spędziła ze swoimi współlokatorkami większość soboty i całą niedzielę, korzystając z tego, że już nie musiała pisać eseju na eliksiry. Georgia dla własnego dobra nie wspominała już o Cedriku - zamiast tego wraz z Llian męczyła Phoebe Anthonym, czemu Phoebe w zasadzie nie była przeciwna.
Llian dobrze zrobiły te dwa dni, w czasie których zupełnie nie myślała o Cedriku, Patricku czy kimkolwiek. Po prostu świetnie bawiła się z przyjaciółkami, leżąc wygodnie na łóżku i nie martwiąc się bólem, zadaniem na eliksiry czy niezdecydowaniem Diggory'ego.
Poniedziałek zapowiadał się koszmarnie. Raz, że był poniedziałkiem, dwa, Llian czuła, że w każdej chwili może ją dopaść miesiączka, trzy, musiała wreszcie wyjść z dormitorium na lekcje, w czasie których nieuniknione było spotkanie z Cedrikiem.
Rodzice Llian opowiadali jej, że kiedy była mała, miała problemy z opanowywaniem swojej dziecięcej magii i potrafiła rozwalić wszystko na swojej drodze, zdawało się, samym spojrzeniem. Dziewczyna zastanawiała się, czy te umiejętności do niej nie wróciły tuż przed poniedziałkowymi zajęciami z zaklęć. Rozmawiała z Phoebe w bezpiecznej odległości od Cedrika i jego kumpli, choć nie potrafiła czasem na niego nie zerkać.
Zadzwonił dzwonek; wszyscy Puchoni powoli zaczynali odchodzić w kierunku sali od zaklęć, a Llian wciąż patrzyła na chłopaka, gdy nagle, w trakcie jej zerkania, torba Diggory'ego bez żadnego powodu przecięła się na pół. Książki, pióra i zwoje pergaminu wysypały się na podłogę, a kilka buteleczek z atramentem rozbiło się w drobny mak. Dziewczyna przeraziła się - nie mogła być pewna, czy sama tego nie spowodowała choćby ze złości. Wszyscy chłopcy rzucili się mu do pomocy, nawet Phoebe chciała to zrobić, ale Cedrik machnął ręką.
- Nie, w porządku. Powiedzcie Flitwickowi, że zaraz przyjdę, idźcie - powiedział pospiesznie.
Chłopcy posłuchali, a Llian złapała Phoebe za ramię.
- Nie woła, to idziemy - mruknęła, patrząc wymownie na Phoebe. - Jemu i tak wybaczą spóźnienie.
- Nie poznaję cię - powiedziała zdumiona Phoebe, a Llian spuściła głowę, bo wiedziała, że brzmiała jak jakaś żmija.
- Masz rację... Przepraszam. Nie chcę być niemiła - powiedziała ze szczerą skruchą. - Chodźmy już na te zaklęcia...
Przez cały dzień Llian próbowała po prostu skupić się na lekcjach, ale nie szło jej to za dobrze. Nie pomagał jej także fakt, że wszyscy w zamku nieustannie mówili o pierwszym zadaniu, które przecież miało odbyć się już kolejnego dnia.
Nie mogła uciec od Cedrika - los udowadniał jej to przez cały czas. Dlatego też nawet się nie zdziwiła, gdy Diggory podszedł do niej po lekcjach, jeszcze pod klasą od transmutacji, która była tamtego dnia ostatnia.
- Llian, możemy pogadać?
- O czym?
- Tylko... - Cedrik rozejrzał się niepewnie po korytarzu, spodziewając się swoich wielbicielek. - Nie tutaj.
CZYTASZ
Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik Diggory
Fanfiction🍵 Historia magii i herbata - te dwie rzeczy od zawsze leżały w kręgu zainteresowań Llian. Dziewczyna nie zwykła wpuszczać do ów kręgu jakichkolwiek innych rzeczy, w tym chłopców, którzy w ogóle jej nie zajmowali. Jednak splot (nie)szczęśliwych wyda...