Kiedy w sobotę Llian wyszła z dormitorium, od razu zobaczyła Cedrika i jego kumpli usadowionych przy kominku. Wokół nich zebrało się jeszcze kilkunaścioro Puchonów, którzy żywo o czymś rozmawiali - dziewczyna miała wrażenie, że weszła w środek jakiejś konferencji prasowej.
- Co tu się odbywa? - zapytała zdezorientowana, podciągając rękawy swojego różowego swetra. Przez panujący gwar usłyszało ją tylko kilka najbliższych osób, lecz zauważył ją siedzący obok Cedrika Anthony, który trącił go łokciem.
- Te, przyszedł ktoś do ciebie - powiedział, a Diggory odwrócił głowę. Kiedy wyłapał wzrokiem Llian, uśmiechnął się szeroko i wstał.
- Llian! - zawołał, przedzierając się przez tłum w jej kierunku. - Czekaliśmy na ciebie.
Llian spodziewała się różnych wyjaśnień tamtego zbiorowiska, ale na pewno nie takiego.
- Na mnie? - Położyła dłoń na sercu, unosząc brwi. - A co to za okazja?
- Idę wrzucić moje imię do Czary Ognia. To dlatego wszyscy tu czekają i... Pójdziesz ze mną?
Uśmiechnął się przy tym tak, że Llian na moment zrobiło się cieplej. Nie potrafiła i nie zamierzała się nie zgadzać, zwłaszcza po tym, jak usłyszała, że na nią czekał. Poza tym, naprawdę było to historyczne wydarzenie, a tego nie mogłaby już sobie odmówić.
- Pewnie, że pójdę - odparła, a Cedrik ucieszył się jak dziecko. Odwrócił się do kumpli i pozostałych, wołając:
- Idziemy!
- No nareszcie! - zawołał Anthony, podskakując.
Mały tłum ruszył za Cedrikiem w kierunku wyjścia z pokoju. Llian szła tuż przy Diggorym, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Oj, w narcyzm popadniesz przez tych wszystkich ludzi... A co, jak cię nie wybiorą?
- To trudno. - Cedrik wzruszył ramionami, wychodząc na korytarz. - Ale cieszę się, że tyle osób chce mnie wspierać. I ty.
Llian przewróciła oczami, ale przy tym wszystkim uśmiechała się od ucha do ucha. Dotarła z całą grupą do Sali Wejściowej, gdzie umieszczono Czarę Ognia - stała na taborecie, na którym zazwyczaj spoczywała Tiara Przydziału, a wokół niej unosił się złotawy okrąg na dziesięć stóp w każdym kierunku.
- No myślałem, że się już was nie doczekam - powiedział Patrick, który czekał na całą grupkę przy Czarze. Poza nim kręciło się tam jeszcze kilkunastu uczniów, niektórych nawet ze śniadaniem w rękach, obserwujących każdego, kto zbliżał się do magicznego przedmiotu.
- Jak sytuacja? - zapytał Anthony.
- Wszyscy z Durmstrangu wrzucili swoje imię, bez ściemy - wyjaśnił Patrick. - Słyszałem też, że Warrington podobno zgłosił się z samego rana.
- Warrington? Błagam, on nie może być naszym reprezentantem - powiedziała Llian natychmiast, wzdrygając się na wspomnienie potężnego chłopaka, który grał jako ścigający dla Ślizgonów. Po kilku spotkaniach z Adrianem Puceyem, który inteligencją zdecydowanie nie grzeszył, dziewczynie tamta drużyna wcale nie kojarzyła się najlepiej.
- Llian, rada na to stoi tuż obok ciebie - powiedział Anthony z perfidnym uśmieszkiem, obejmując Cedrika, który się zaśmiał.
- A ktoś jeszcze z Hogwartu? - zapytał Diggory, na co Patrick wzruszył ramionami.
- Z sukcesem - nie mam pojęcia. Ale Weasleyowie przed chwilą tu byli i Czara ich odrzuciła. I dorobiła brody, swoją drogą.
- Czemu?
CZYTASZ
Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik Diggory
Fanfic🍵 Historia magii i herbata - te dwie rzeczy od zawsze leżały w kręgu zainteresowań Llian. Dziewczyna nie zwykła wpuszczać do ów kręgu jakichkolwiek innych rzeczy, w tym chłopców, którzy w ogóle jej nie zajmowali. Jednak splot (nie)szczęśliwych wyda...