27. Herbatka Owocowa

4.5K 669 280
                                    

Serce Llian jeszcze nigdy nie biło tak szybko. Ostatni raz tak bardzo denerwowała się, gdy miała na głowie Tiarę Przydziału, a cała Wielka Sala patrzyła tylko na nią. Kiedy Cedrik pojawił się na arenie w żołto-czarnym stroju sportowym z napisem Diggory na plecach, trybuny oszalały - ona jednak trwała w bezruchu, jakby przylepiona do siedzenia, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa, a co dopiero jakiegoś okrzyku.

Cedrik spojrzał na swojego przeciwnika, a ona miała pewność, że coś o nim wiedział, przecież kilkanaście godzin wcześniej razem studiowali budowę każdego gatunku smoka, szukając jakichkolwiek słabych punktów. To jednak jej nie pocieszało; patrzyła na chłopaka z gulą w gardle, dopiero wtedy doceniając czas, który z nim spędzała. Obiecała sobie wtedy, że jak tylko z tego wyjdzie, to coś dla niego zrobi, żeby pokazać mu, że był dla niej ważny.

No co go podkusiło, żeby się zgłosić?

Było za późno na takie rozmyślania. Pozostawało jej patrzeć, jak jej przyjaciel próbuje wykiwać smoka... Tego samego, nad którym czuwało kilkunastu smokologów - widok czarodziejów z nieustannie wyciągniętymi przed siebie różdżkami, gotowych wkroczyć w każdej chwili, paradoksalnie jej nie uspokajał. Skoro normalnie tyle osób znających się na rzeczy było potrzebnych do uspokojenia bestii, to co mógł sam Cedrik...?

Chłopak powoli szedł przed siebie, trzymając jednak smoka na dystans. Llian patrzyła na jego twarz i miała wrażenie, że zapomniał każdego zaklęcia, jakiego kiedykolwiek się nauczył. On jednak wymyślał plan...

Wreszcie Cedrik zaatakował smoka pierwszym zaklęciem. Bestii nic się nie stało - poza tym, że znacznie się wściekła i zaczęła zionąć ogniem. Diggory w ostatniej chwili schował się za jednym z głazów.

- Oj, prawie go trafił, mało brakowało... - zawołał Bagman.

- Ja chyba nie mogę na to patrzeć. - Llian ukryła twarz w dłoniach, jednak już za moment je zabrała. Była rada, że wcześniej zdjęła szalik, w którym by się udusiła.

- Że Diggory się jeszcze nie posikał, to ja podziwiam - stwierdziła Georgia, która sama już nie patrzyła na arenę.

Chwilę później Cedrik rzucił kolejne zaklęcie w kierunku smoka z niebezpiecznie bliskiej odległości.

- Co ty robisz, durniu?! - wrzasnęła Llian, choć nie mógł jej usłyszeć. Nie była najwyraźniej jedyną, która była oburzona jego zachowaniem.

- Oszalał - stwierdził siedzący za nią Anthony, który jak dotąd tylko gwizdał.

- Ryzykuje... Ojojoj, bardzo ryzykuje! - krzyknął Bagman, gdy Cedrik skoczył i zaatakował smoka kolejnym zaklęciem, tym razem celując w jego oczy, jednak nie trafił. - Sprytne posunięcie... Szkoda, że nie zadziałało!

- Jak coś ci się stanie, laluś, to ja cię sama zabiję... - szepnęła Llian ze łzami w oczach, wstając. Była przerażona i skręcał ją ból brzucha, i nie mogła już wytrzymać.

Wtem Cedrik podskoczył nagle, jakby wpadł na jakiś pomysł. Wykonał kilka zwinnych kroków w kierunku średniej wielkości głazu, wycelował w niego różdżką i, ku zaskoczeniu widowni, przetransmutował go w labradora.

- A ten co? - zapytała Phoebe, wychylając się do przodu.

Llian też chciałaby znać odpowiedź na to pytanie, lecz Cedrik zdawał się wiedzieć, co robił. To był cud, lecz zadziałało - smok na moment zainteresował się psem, a Diggory, najszybciej jak mógł, przebiegł po skałach w kierunku złotego jaja. I wreszcie, na Merlina, wreszcie, złapał je, i już miał z nim uciec, gdy bestia straciła zainteresowanie psem. Widząc, że w rękach trzymał jajo, natychmiast zionął ogniem w jego kierunku.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz