35. Herbatka z Mlekiem

4.2K 631 412
                                    

Uczniowie zaczęli masowo wchodzić do Wielkiej Sali, przez co Llian i Cedrik znaleźli się tak blisko Fleur i Daviesa, że musieli się przywitać.

- O, Ced-rik! - zawołała Fleur, uśmiechając się do niego szeroko.

- Cześć, Fleur - odparł Diggory. - I cześć, Roger... - dodał trochę skonsternowany, bo Davies był tak skąpany w euforii, że miał Delacour przy sobie, że nawet nie odrywał od niej wzroku. Cedrik pokręcił głową sam do siebie, po czym wskazał na swoją partnerkę:

- Fleur, poznaj proszę, to jest Llian.

- Bardzo mi miło. - Llian wyciągnęła rękę w jej kierunku. W zasadzie cieszyła się, że dzięki przywilejom, jakie miała jako partnerka Cedrika, mogła wtedy osobiście poznać pozostałych reprezentantów.

- Mnie również - odparła Fleur, ściskając jej dłoń. - Masz bardzo przystojnego partnera - dodała, mierząc Puchona wzrokiem.

Llian spojrzała na Cedrika tak, jakby dopiero wtedy go zauważyła. Przypomniała sobie, że przecież nie miała się czego wstydzić i że nie rozmawiała z Cho.

- Wiem - odparła dumnie, co, ku jej zdziwieniu, nieco speszyło Diggory'ego. Jak to, cud chłopak nie był przyzwyczajony do komplementów?

- Proszę, ustawcie się - powiedziała McGonagall, znikąd znowu pojawiając się obok nich. - Panna Delacour, pan Davies, proszę, tu z przodu.

Nauczycielka poprowadziła ich na odpowiednie miejsca. Cedrik i Llian znaleźli się za Krumem - ubranym w, zdawało się, szatę Durmstrangu i dziewczyną w błękitnej sukni, której Diggory zaczął się przyglądać.

- Hej... Czy to jest Hermiona Granger? - szepnął, nachylając się do Llian, by tylko ona mogła go usłyszeć.

- W sensie, przyjaciółka Pottera? - zapytała, po czym sama przyjrzała się dziewczynie przed sobą i zakryła usta z wrażenia. - Boże, to rzeczywiście ona... Ale ona ma przecież z czternaście lat. A Krum?

- Osiemnaście, zdaje się? - odparł Cedrik, a Llian wzdrygnęła się, bo uznała to za co najmniej dziwne, ale tego nie skomentowała. Nie miała czasu na przejmowanie się Krumem, gdy sama zaczynała czuć ból w brzuchu; przecież zaraz mieli wejść do Wielkiej Sali, gdzie wszyscy będą się na nich patrzeć...

Cedrik oferował jej swoje ramię, a ona była szczęśliwa, że jeśli omdleje, to on ją przynajmniej przytrzyma. Kiedy zobaczyła, że Fleur i Davies jako pierwsi przekraczają próg Wielkiej Sali, nieświadomie ścisnęła go mocniej.

- Ja chyba zaraz zwymiotuję - szepnęła, patrząc przed siebie.

- Proszę, nie na mnie - odparł jej partner, również wpatrzony w wejście.

- Cedrik! - syknęła Llian, nawet jeśli trochę ją to rozbawilo.

- Spokojnie, będzie dobrze. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną tutaj - odpowiedział.

Llian poczuła się, jakby ktoś trafił ją jakimś zaklęciem oszałamiającym. Nie miała jednak szansy zareagować, nie mogła nawet na niego spojrzeć z szokiem, który pojawił się w jej oczach, bo znalazła się w Wielkiej Sali.

Na ułamek sekundy ogłuszyły ją oklaski, a też nieco ją oślepiło; ściany Wielkiej Sali pokrywał lśniący srebrny szron, a pod rozgwieżdżonym niebem, z którego padał śnieg, wszędzie zawieszone były girlandy jemioły i bluszczu. Znikły stoły poszczególnych domów, a zamiast nich pojawiły się dziesiątki mniejszych, oświetlonych lampionami. Przy każdym mogło siedzieć ze dwanaście osób.

A później było już dobrze, tak jak obiecał jej Cedrik. Choć myślała, że to, że wszyscy się na nią patrzyli będzie okropnym uczuciem, było zupełnie inaczej; czuła się jak gwiazda, jak królowa, i uśmiechała się już do tłumu, wyszukując w nim znajomych twarzy. Odnalazła Phoebe oraz Georgię, które stały w pierwszym rzędzie i machały do niej, po czym pokazały jej kciuki w górę. Obok nich stała Adele, chociaż Llian z trudem ją poznała: miała na sobie suknię na ramiączkach w głębokim odcieniu czerwonego i wyglądała na tak radosną, jak jeszcze nigdy wcześniej.

Chwilowe szczęście jednak szybko wyparowało, gdy cztery pary ustawiły się na parkiecie.

Taniec, Boże, jeszcze tylko ten taniec...

- Ale żeby nie było, to wiesz, że tancerka ze mnie żadna - szepnęła Llian w ostatniej chwili.

- Mam podobnie.

- Cedrik, my to zaraz koncertowo spieprzymy - stwierdziła z desperacją w głosie, co bardzo go rozbawiło.

- Przynajmniej za to nie dostanę ocen od sędziów.

- Aleś sobie wybrał moment na żarciki!

Llian ledwo skończyła mówić, a rozległa się muzyka. Cedrik trzymał ją mocno w talii, ona go za ramię i zaczęli sunąć po parkiecie, starając się ze wszystkich sił. Nie było tak źle, jak się spodziewała, a kątem oka Llian widziała, że przynajmniej Potterowi szło gorzej. Pomylili kroki - ze dwa razy - jednak podnoszenia wychodziły im na tyle dobrze, że oboje natychmiast nabierali pewności.

Coraz więcej par powoli dołączało na parkiet, co sprawiło, że już prawie nikt nie przejmował się tym, czy komuś mylą się kroki. Nim Llian się obejrzała, muzyka ucichła - i było po bólu.

- Udało się - powiedział Cedrik tak, jakby sam w to nie wierzył na tle aplauzu.

- Najgorsze za nami, dzięki Bogu. - Llian odetchnęła z ulgą. - Teraz czuję się już o wiele lepiej.

- Ja w sumie też. Chodźmy usiąść - powiedział Cedrik i, nie puszczając jej w talii, poprowadził ją do stołu sędziowskiego. To był największy minus tego wszystkiego, pomyślała Llian - nie mogli usiąść wraz ze swoimi przyjaciółmi.

- Jest herbata! - zawołała Llian radośnie, kiedy tylko uniosła menu ze swojego złotego talerza. - Tylko z mlekiem, ale każda dobra.

- Uwielbiam, jak się tak tym cieszysz - przyznał Cedrik, odrywając wzrok od swojej karty.

- Widzisz, jak mnie łatwo zadowolić, Diggory.

- Kotlety wieprzowe! - powiedział głośno siedzący naprzeciw nich Dumbledore, a wtem na jego talerzu natychmiast pojawiło się wybrane danie. Pozostali przy stole zrozumieli wtedy, o co chodziło i prędko zaczęli składać swoje zamówienia.

- Herbata z mlekiem - powiedziała Llian natychmiast, a złoty kubek z gorącym napojem natychmiast pojawił się przy jej talerzu. Cedrik tylko się zaśmiał, a dla siebie zamówił piwo kremowe.

Llian zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, szukając w nim swoich przyjaciół, lecz jej wzrok padał tylko na zupełne przeciwieństwa.

- O masz. Callie Irving. I też ma zieloną suknię - powiedziała, dotykając Cedrika w dłoń i wskazując gdzieś przed siebie, by również spojrzał na Ślizgonkę. - Ale cholera... Pięknie wygląda, skubana.

Zaintrygowany Cedrik wyciągnął szyję, by się jej przyjrzeć.

- Tylko wygląda też trochę, jakby nie chciała tu być.

- A kto by chciał tu być z Puceyem? - Llian wzdrygnęła się. - Nie lubię jej, ale nawet jej bym tego nie życzyła.

Cedrik już jej jednak nie słuchał, bo wypatrzył kogoś innego.

- O... A tam jest Cho...

Llian natychmiast spojrzała w tamtym kierunku i ujrzała Chang ubraną w ni białą, ni srebrną suknię z wysokim kołnierzem i długimi rękawami.

- Och, super... - powiedziała Llian, prędko tracąc entuzjazm, co tym razem nie umknęło uwadze chłopaka.

- Raczej nie będę z nią rozmawiał. Dziś chyba nie mamy o czym - powiedział stanowczo. - Zresztą, ja mam swoją prawdziwą partnerkę przy sobie. - Położył dłoń na jej. Emocje zaczęły buzować w dziewczynie, która czuła, jak od dłoni ciepło rozprzestrzenia się na całe jej ciało. Nie było już tych spojrzeń, Chang, wielbicielek, obaw o wygląd... Tylko ten laluś, z którym czuła się swobodnie i komfortowo.

- Dziękuję ci. Od początku sprawiasz, że ten bal ju jest lepszy, niż się spodziewałam... A bałam się tu przyjść.

- Oby było tylko lepiej.

- Jak zjemy, to pójdziemy potańczyć? - zapytała z nadzieją.

- No pewnie - odparł Cedrik oczywistym tonem. - Wszystko, byle już nie tańczyć według tamtych kroków.

- Z ust mi to wyjąłeś.

Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz