Był piękny, słoneczny dzień w środku lipca, a Llian spędzała go w cieniu w ogrodzie przy jej domu. Czytając książkę o syrenach, huśtała się delikatnie na wiszącym fotelu przyczepionym do sporego drzewa, ciesząc się z wakacji.
Spotkała się już ze swoimi przyjaciókami i chciała teraz wykorzystać kilka dni dla siebie, herbaty i książek. Los miał dla niej jednak inne plany, bo dziewczyna już chciała przewrócić strony w swojej książce, gdy na tarasie jej domu pojawiła się jej matka i zawołała:
- Llian! Ktoś przyszedł do ciebie!
Llian popatrzyła na swoją mamę nieco zirytowana, bo ta nigdy nie potrafiła powiedzieć jej czegoś wprost, tylko musiała być tajemnicza. Odłożyła książkę na ogrodowy stolik, po czym dosyć niechętnie ruszyła w stronę frontowych drzwi - liczyła na spokój, a nie krzyki Georgii, której się poniekąd spodziewała.
Ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, przed otwartymi drzwiami nie było żadnej z jej przyjaciółek.
- Hej! - zawołał Cedrik, bo to on stał na progu domu dziewczyny. Miał na sobie żółtą bluzkę i brązowe szorty, opierał się o swojego Nimbusa i uśmiechał się od ucha do ucha.
Llian na chwilę zatkało, bo nie potrafiła uwierzyć, że to właśnie on przed nią stał. Nigdy wcześniej nie był w jej domu i była co najmniej zaskoczona.
- Cedrik? - wydusiła wreszcie.
- Przestraszyłem cię? - Zaśmiał się.
- Nie, tylko... Cedrik, nie zrozum tego źle, ale... Co ty tu robisz? - zapytała wreszcie, zastanawiając się, jaki mógł być cel jego wizyty.
- Okej, wiem, że się nie zapowiadałem... Ale byłem w pobliżu i mówiłaś mi kiedyś, że mieszkasz w... No, nie oczekuj, że wymówię tę nazwę.
Llian popatrzyła na niego z niedowierzaniem i zaśmiała się krótko. Mieszkanie w Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch wiele razy przysporzyło jej kłopotów.
- W każdym razie... Jak chcesz, to może się przejdziemy? - zapytał trochę nieśmiało, drapiąc się po szyi. Llian już chciała mu zaproponować, by wszedł do środka, gdy zrozumiała, żeby lepiej nie narażać go na wywiad środowiskowy.
- W sumie to chętnie - stwierdziła, a następnie odwróciła się w stronę domu. - Mamo, idę na spacer!
- Dobrze, weź klucze, bo ja zaraz wychodzę do pracy! - odkrzyknęła jej rodzicielka.
Llian wzięła zatem klucze leżące w przedpokoju i wyszła prędko, zamykając ze sobą drzwi.
- Oho, super - powiedziała dziewczyna, zdawszy sobie sprawę, że miała na sobie jasnofioletową, zwiewną sukienkę bez żadnych kieszeni. - Zachciało się sukienek.
Cedrik zdawał się czytać w jej myślach.
- Daj, ja schowam - zaproponował i, nie czekając na jej odpowiedź, zabrał jej klucze i włożył je do kieszeni spodni. Llian zrobiło się bardzo miło, a jej wzrok skierował się na Nimbusa.
- Dzięki. To ja... Schowam twoją miotłę.
Gdy wszystko było już załatwione, wyszli razem z posesji Griffithsów, a Llian zaczęła prowadzić chłopaka dobrze znaną jej drogą. Nadal mimo wszystko zastanawiała się, jak tam trafił.
- Co ty w ogóle robiłeś w pobliżu mojej dziury? - zapytała, zakładając ręce. Miała taką minę, która sugerowała, że nie do końca mu wierzyła.
- O, wiesz... - Cedrik zaczął się drapać tym razem po łokciu. - Tu niedaleko jest dobre miejsce do trenowania latania... Mugoli nie ma i tak dalej, a w tym roku chciałoby się w końcu wygrać ten puchar Qudditcha, co nie?
CZYTASZ
Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik Diggory
Fanfiction🍵 Historia magii i herbata - te dwie rzeczy od zawsze leżały w kręgu zainteresowań Llian. Dziewczyna nie zwykła wpuszczać do ów kręgu jakichkolwiek innych rzeczy, w tym chłopców, którzy w ogóle jej nie zajmowali. Jednak splot (nie)szczęśliwych wyda...