Było zimne, deszczowe, październikowe popołudnie, które niemal wszyscy uczniowie Hogwartu spędzali w swoich pokojach wspólnych, zwłaszcza przez to, że była sobota. Wyjątku nie stanowili Puchoni, zajmujący prawie wszystkie miejsca w ciepłym, żółtym pomieszczeniu, wypełnionym przez wesoły gwar uczniów. Żadnemu z nich nie przeszkadzało to, że za okrągłymi oknami lało jak z cebra, a wiatr wiał z nadzwyczajnymi prędkościami. Uczniowie Hufflepuffu ze wszystkich klas cieszyli się swoimi przyjaciółmi i ciepłem pochodzącym z ogromnego ogniska.
Rozmowy były na tyle głośne, że nikt nie przejmował się nieco irytującym brzękiem łyżki uderzającej o brzegi białej filiżanki, z której unosił się dym. Gorącą herbatę mieszała uśmiechnięta szatynka, której na ramiona opadały lekko kręcone włosy. Dziewczyna podpierała się drugą ręką i z wyraźnym zainteresowaniem czytała rozłożoną przed sobą książkę, która najwyraźniej była źródłem jej rozbawienia. Puchonka zdawała się zapomnieć o całym świecie i wodziła swoimi brązowymi oczami jedynie po stronicach lektury, dopóki drobniejsza od niej blondynka nie usiadła naprzeciw niej i zapytała:
- Ty znowu pijesz herbatę?
Szatynka uniosła wzork znad książki. Choć jej przerwano, nie przestawała się uśmiechać. Odrzuciła swoje loki na bok, by nie wpadały jej do oczu i zakończyła mieszanie.
- Bronisz mi, Phoebe? - zapytała ze śmiechem.
- Nie no, oczywiście, że ci nie bronię - odparła Phoebe, ceremonialnie wręcz rozkładając po swojej stronie stolika książkę, pergamin, kałamarz i pióro. - Ale zaczynam martwić się o twoje zdrowie.
Jej rozmówczyni machnęła ręką.
- Herbata mi zaszkodzi? - zapytała, unosząc filiżankę do ust. - Najwyżej pobudzi - dodała po namyśle i upiła nieco.
- Tak, jakby Llian nie była już wystarczająco pobudzona - wtrąciła dziewczyna o wściekle rudych włosach, która nagle zajęła trzecie, ostatnie wolne krzesło przy stoliku. Wywołała swoimi śmiech u Phoebe, zanurzającej akurat pióro w atramencie.
- Jest jesień, picie herbaty jest wskazane. Na przykład różanej, jak ta - powiedziała niewzruszona Llian, odkładając filiżankę z powrotem na talerzyk.
- Jak będzie lato, Llian, to też powiesz, że to wskazane - zauważyła Georgia, bo tak miała na imię ruda. Llian jedynie przewróciła oczami.
- Nie wiecie, co tracicie.
- Chęci do życia - powiedziała Phoebe, patrząc na rozłożony przed sobą pergamin jak na przepaść, z której miałaby się zaraz rzucić. - Nie mam siły do tej historii. Po co ją kontynuowałam? Po co?
Georgia spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Siedzi przed tobą chodząca encyklopedia historii - tu wskazała na Llian - a ty narzekasz?
Phoebe uniosła wzrok znad pergaminu i uśmiechnęła się smutno.
- Nie chcę tak wykorzystywać Llian...
- Pytaj o co chcesz - powiedziała Llian od razu, zapominając o swojej książce i pochylając się w stronę przyjaciółki siedzącej naprzeciwko, by dobrze usłyszeć jej pytanie.
- Kiedy opracowano Kodeks Honorowy Wilkołaków? - zapytała Phoebe.
- W tysiąc sześćset trzydziestym siódmym - odparła Llian bez chwili zawahania. - To nic wielkiego, każda z was może się tego po prostu nauczyć na pamięć. Pomyślcie o eliksirach.
- Brr, nawet mi nie mów - powiedziała Georgia, wzdrygając się na samą myśl. - Za nic tego nie zrozumiem. Za dużo jest tych składników i receptur...
CZYTASZ
Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik Diggory
Fanfiction🍵 Historia magii i herbata - te dwie rzeczy od zawsze leżały w kręgu zainteresowań Llian. Dziewczyna nie zwykła wpuszczać do ów kręgu jakichkolwiek innych rzeczy, w tym chłopców, którzy w ogóle jej nie zajmowali. Jednak splot (nie)szczęśliwych wyda...