Llian nie widziała się już z Cedrikiem od ich burzowego incydentu, a zobaczyć się mieli dopiero na Mistrzostwach. Dziewczyna przybyła ze swoim ojcem dość wczesnym świstoklikiem na ogromne pole namiotowe, które wywarło na niej wielkie wrażenie. Znajdowały się tam setki czarodziejów z całego świata, a ich namioty, pomimo zakazu używania ekscesywnej magii, potrafiły być naprawdę spektakularne. Po niektórych było widać wyraźnie, komu kibicowali - Llian widziała zarówno miejsca ociekające zielenią dla Irlandii, jak i te szkarłatne dla Bułgarii.
Ona sama kibicowała z ojcem Irlandczykom, dlatego ubrała zieloną sukienkę, a we włosy wpięła rozetkę w tym samym kolorze. Podobne barwy reprezentował namiot Diggorych, obok którego mieli się rozłożyć. Gdy do niego dotarli, Llian myślała, że umrze z nerwów, bo już wyobrażała sobie, co powie jej ojciec. Przed wejściem od razu zauważyła Cedrika, który trzymał ogromne wiadro i najwyraźniej chciał gdzieś z nim iść. Również miał na sobie zieloną koszulkę, a do tego szarawe spodenki.
- Llian - powiedział radośnie na jej widok, a dopiero po tym zauważył jej ojca. - I dzień dobry.
Llian pomachała krótko w odpowiedzi, z jakiegoś powodu zażenowana bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Mentalnie przygotowywała się na jakieś zawstydzające słowa ze strony ojca.
- Dzień dobry. Ty musisz być Cedrik? - Pan Griffiths podszedł do chłopaka z wyciągniętą dłonią, którą tamten chętnie uścisnął.
- Zgadza się.
- Moja córka zapewne ci dziękowała, ale i ja dziękuję osobiście - powiedział pan Griffiths. - To szczęście, że Llian ma takiego chło...
- Tato - przerwała mu dziewczyna, zanim mógłby powiedzieć coś, przez co zapadłby się pod ziemię.
- Przyjaciela - dokończył pan Griffiths, patrząc na córkę z niedowierzaniem.
- Nie ma o czym mówić, ja sam to zaproponowałem. - Cedrik uśmiechnął się, mówiąc do mężczyzny, lecz patrząc na Llian. - Zresztą, to zasługa mojego taty... - Chłopak odłożył wiadro, odwrócił się i krzyknął w głąb namiotu. - Tato, chodź tutaj!
Kilka chwil później z namiotu wyszedł wysoki, brązowowłosy mężczyzna w okularach z zainteresowaniem wymalowanym na twarzy.
- Och, dzień dobry! - zawołał radośnie. - Nie mogłem się doczekać!
- Tato, to jest właśnie Llian... - zaczął Cedrik, ale jego ojciec go wyprzedziĺ, podchodząc od razu do dziewczyny.
- Wiedziałem, że mój syn to już prawdziwy mężczyzna! Amos Diggory. - Wyciągnął dłoń do skołowanej Puchonki, która ją uścisnęła.
- Llian Griffiths.
- Felix Griffiths - powiedział ojciec Llian, kiedy wymieniał grzecznościowe uściski z Amosem. - Dziękujemy za pana szczodrość, te bilety...
- Nie ma o czym mówić! - przerwał mu Diggory. - To dla mnie sama duma, że zamiast szlajać się z kolegami mój Cedrik przyprowadza dziewczynę!
Cedrik spojrzał na przerażoną Llian przez ramię ojca i tylko pokręcił głową, jakby próbując się jej wytłumaczyć. Dziewczyna wtedy się zaśmiała, również odczuwając absurdalność całej sytuacji.
- To jak? Macie namiot? - zapytał pan Diggory, a wtedy pan Griffiths i Llian zdjęli z siebie plecaki.
- Zdradziłby pan, jaki to model? - zapytał pan Griffiths z ciekawością, przyglądając się namiotowi Diggorych. - Takiego jeszcze nie widziałem.
- Przestańmy z tym pan, mów mi Amos, jesteśmy już prawie jak rodzina - powiedział pan Diggory od razu.
Llian ukryła twarz w dłoniach, czując, że zaraz spali się ze wstydu. Miała wrażenie, że jej brązowe loki usmażą się na jej policzkach. Cedrik nie wyglądał lepiej, próbując uciec od wszystkiego wzrokiem. Oboje starali się już nie słuchać, o czym rozmawiali ich ojcowie.
CZYTASZ
Dzieje Herbatki Różanej • Cedrik Diggory
Fanfiction🍵 Historia magii i herbata - te dwie rzeczy od zawsze leżały w kręgu zainteresowań Llian. Dziewczyna nie zwykła wpuszczać do ów kręgu jakichkolwiek innych rzeczy, w tym chłopców, którzy w ogóle jej nie zajmowali. Jednak splot (nie)szczęśliwych wyda...