14

271 30 36
                                    

Gdyby ktoś dał małej Alice kartkę papieru i kazał jej wypisać lub wyrysować wszystko, co kojarzyło jej się z tatą, dziewczynka najpewniej narysowałaby jedynie małą pocztówkę z charakterystycznymi, kojarzącymi się z Japonią zdobieniami. Co roku dostawała takie na urodziny, a pomimo odbywających się co kilka lat rodzinnych spotkań, nie było niczego, co jeszcze mogłaby dodać. 

Teraz, kiedy nagle wylądowała z nim pod jednym dachem w absolutnie obcym kraju, czuła się, jakby los w końcu dał im szansę na poznanie się od nowa i przez moment sądziła, że Kendai Sada również tak myśli. Sam wystrój pokoju, choć totalnie nie trafiony i tandetny, pokazywał, ile wysiłku wkładał mężczyza, starając się uszczęśliwić córkę. Nawet jeśli było to trochę nieporadne, nastolatka była osobą, która potrafiła doceniać gesty. Jednak nawet jeśli cieszyła się z otrzymanych podarunków, musiała przyznać, że ich "poznawanie się od nowa" nie szło po ich myśli. W przeciwieństwie do takiego Present Mic'a, z małomównego dziennikarza nie dało się tak łatwo odczytać jego myśli. Sam zainteresowany również nie kwapił się do rozmów, przez co rodzinne, weekendowe obiadki zazwyczaj miały charakter stypy. 

Alice nie znosiła niezręcznej ciszy, ale nigdy nie potrafiła jej przerwać. Im dłużej obserwowała swojego ojca, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że tę irytującą cechę odziedziczyła właśnie po nim. Zawsze ją irytowała, ale teraz znienawidziła ją z całego serca. Odkryła właśnie, że, w przeciwieństwie do niej, dziennikarz milczy nie tylko wtedy, gdy nie ma nic konkretnego do powiedzenia, ale również wtedy, kiedy wyraźnie coś go gnębi. 

– Tato... – zaczęła ostrożnie. – Wyglądasz na... niezadowolonego. – powiedziała cicho, a pomimo łagodnego tonu głosu, miała wrażenie, że jej słowa przecinają napiętą atmosferę niczym najostrzejsze sztylety, o włos mijając ostatnie nici porozumienia między nimi. Uczucie zostało spotęgowane przez odzew mężczyzny, a tak konkretniej - jego brak. Kendai odpowiedział bowiem ciszą, która zadziałała tak samo, jak podstawiona pod sam nos nastolatki bomba z opóźnionym zapłonem. Co prawda, Alice nie mogła być tego taka pewna, bo jeszcze nikt nigdy nie podstawił jej pod nos bomby z opóźnionym zapłonem, ale tak sobie to porównywała i, kto wie, może nawet trafnie. 

Jeśli liczyła, że owa bomba w końcu eksploduje, musiała się rozczarować. Ojciec dziewczyny milczał do końca podróży, przez co z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Nie mogła się powstrzymać i wydała z siebie ciche westchnięcie ulgi, gdy w końcu dojechali na miejsce.

– Wejdź do środka. Muszę jeszcze gdzieś jechać. – powiedział nagle swoim typowym głosem, jakby wcale nie był wkurzony. A może rzeczywiście taki nie był i dziewczynie tylko się wydawało? 

Nie miała pojęcia. 

– Będę za małą godzinkę. Odrób lekcje... Czy coś. – rzucił jeszcze, widząc bijące od swojej córki zdezorientowanie, po czym tak po prostu sobie odjechał w siną dal. 

Czemu czuła się zraniona?

★★★

Wbrew pozorom, siedemnastolatka nie była niesamodzielnym bachorem, trzymającym się za rączkę rodziców. Zachowanie ojca zbiło ją z tropu, jednak nie zamierzała się nad sobą użalać. Ostatecznie, miała swoje życie i musiała zachowywać się jak na przyszłą bohaterkę przystało, czyż nie? 

Może nie było to zbytnio bohaterskie, jednak pierwszym co zrobiła, było zamówienie dwóch solidnych porcji dobrego obiadu - musiała koniecznie wykorzystać nieobecność swojego rodzica, który non stop męczył ją najróżniejszymi rodzajami ryżu, przyrządzonego na tysiące sposobów w tysiącach dań. Nigdy nie narzekała, bo przy swoim beztalenciu kulinarnym nigdy nie byłaby przyrządzić czegoś równie zjadliwego, jednak była to miła odmiana, tym bardziej, że kuchnia pana Sady, choć biła na głowę przesolone jajecznice Alice, również do najlepszych nie należała. Złożyła więc zamówienie i rozpakowała wszystkie zeszyty, ze zmęczeniem biorąc się za ćwiczenia wplecione w otrzymany od blondwłosego nauczyciela plan treningowy. 

Ekstrawertyk |Present Mic|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz