17

454 20 69
                                    

/tak, żyję, szkoła mnie zjadła
Jeśli ktoś nie pamięta co się dzieje, siedzimy na wątku I-island, który zaczyna się w poprzednim rozdziale, więc w razie czego polecam wrócić/

Kolano coraz mocniej pulsowało, a wraz z nim twarz Alicji wykrzywiała się w bolesnym grymasie. Czerwona ciecz chyba przebijała się już przez mocno zaciśnięty na kończynie materiał, jednak nie mogła tego jednoznacznie stwierdzić przez Khloe, która uparcie zasłaniała jej ranę, po cichu rozmawiając ze swoją nową partnerką, która jakimś zrządzeniem losu posiadała dar powolnego zasklepiania ran.

Ostry krzemień, który dokonał tej masakry leżał kawałek od niej, połyskując delikatnie czerwienią. Uparcie starała się w niego nie wpatrywać, co nie było łatwe, gdy czuła na sobie wzrok kilkunastu osób. Nie pomagało biadolenie Khloe, która narzekała na to, jak najmłodsza Sada będzie się teraz prezentowała w krótkiej sukience. Po prostu groza.

– Do wesela się zagoi. – pocieszył ją Mic, który jako jeden z nielicznych nie dołączył się do kupki młodych bohaterów, próbujących nieco na siłę wykazać swoje umiejętności.

– Prędzej do pogrzebu. – mruknęła z bólem, a nauczyciel zaśmiał się pogodnie.

– Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale Midoriya w pierwszej klasie potrafił nawet na zwykłym treningu skończyć z potrójnym złamaniem. – przyznał Yamada, i zrobił to na tyle głośno, by zwrócić uwagę reszty.

– Żeby tylko on... – westchnął Iida, odruchowo łapiąc się za jedną z rąk.

Alice zrobiło się głupio, gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo nie docenia swoich znajomych z klasy. UA wymagało poświęceń, a ona jeszcze nic z siebie nie dała. Przy barwnych opowieściach o długich, mrożących krew w żyłach walkach ze złoczyńcami w pierwszej klasie liceum, bariera zakazów, którymi opatrzył ją "troskliwy" dyrektor wydawała się być po prostu idiotyczna.

– Dobra, wstawaj, Al. – Khloe klasnęła w dłonie, a Mic podał Alice rękę, którą z wdzięcznością przyjęła. – Dowidzenia! Dziękuję wam, miło, że opiekujecie się moją małą wychowanką. – podkreśliła uszczypliwie zdrobnienie, a Sada przewróciła oczami. – Skarbie, zadzwonię do ciebie później. – puściła oczko poznanej kobiecie, i widocznie chciała dodać coś jeszcze, ale tego nastolatka już nie mogła zdzierżyć. Pociągnęła starszą kobietę za rękę i pokierowała do centrum, zanim ta zdążyła znów się rozgadać.

Wraz ze słońcem zrobił się upał, zupełnie nie pasujący do jesiennej atmosfery w Musutafu. Kolano już tak nie piekło, o wiele gorsza była paskudna duchota. Sada czuła się mdło widząc maksymalnie wyletnionych mieszkańców wyspy oraz jej gości, żywo rozmawiających we wszystkich językach przy kieliszkach różnych trunków. Ubranie strasznie jej ciążyło, dlatego z ulgą przywitała przyjemny chłód, który panował za artystycznie powyginanymi drzwiami hotelu.

– Jak zawsze masz pecha. – marudziła w kółko dawna wychowawczyni, co chwilę poprawiając misternie ułożone blond włosy. Alice wciąż przyłapywała się na ukradkowym wpatrywaniu się w harmonijne warkocze, co widocznie schlebiało kobiecie. – Widziałaś się już z Oliwią, mam nadzieję? – zapytała.

– Tak, jeszcze zanim poszliśmy na plażę z klasą. Tata wysłał mnie wcześniejszym samolotem. – wyjaśniła, a kobieta kiwnęła głową, jednocześnie wypatrując wolnej windy.

– Super. A spotkałaś już mojego ukochanego Gabriela? – W jej głosie słychać było nutkę złośliwości, którą Alice postanowiła grzecznie przełknąć.

– Nie. Z całym szacunkiem, pani... eee... Khloe, ale...

– Khloe, naucz się wreszcie – Machnęła ręką blondynka. – I nie musisz udawać, że jego towarzystwo sprawia ci jakąkolwiek przyjemność. – westchnęła. – Zostałam zobowiązana do wzięcia ze sobą tego rozpieszczonego dzieciaka i zapewniam, jestem równie zachwycona co ty. A teraz prowadź, bo znając życie twoja matka podała mi zły numer.

Ekstrawertyk |Present Mic|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz