Rozdział 4

2.4K 170 10
                                    

- Czy ty ciągle musisz to robić? -spytałam Jeca.

- Co robić? -spytał niewinnie.

- Zabierać moje bluzki.

- Aaaaa to, nie mogę się powstrzymać tak cudownie pochłonął.

- Świr.

- Miałaś czas się przyzwyczaić.

- Wiem.

Minęły już dwa miesiące odkąd tu mieszkam. Zdążyłam się już przyzwyczaić do jego dziwnych zachowań, Ryle nie był lepszy. Ciągle szukałam pracy ale nic nie mogłam znaleźć.

- Wychodzę- powiedziałam zakładając buty.

- Gdzie?

- Muszę się przejść.

- Będę Ci towarzyszył- powiedział Jece wstając z kanapy.

- Nie dzięki.

Wyszłam szybko, poszłam do parku potrzebowałam chwili samotności. Usiadłam na ławce przy fontannie, była ładna pogoda słońce świeciło, ptaki ćwierkały. Zamknęłam oczy i wysłuchałam się w odgłosy dookoła mnie.

- Mogę się dosiąść?

Otworzyłam oczy, to Ryle nie słyszałam jak podszedł do mnie.

- Siadaj.

Usiadł blisko mnie, tak że stykaliśmy się łokciami. Jego oczy miały dziwny kolor zamiast złotych były zielone. Przesunął się jeszcze bardziej, odsunęłam się.

- Coś nie tak? -spytał.

- Dlaczego masz zielone oczy?

- To takie moje dziwactwo- znowu się przesunął.

Nie miałam już gdzie się odsunąć, przysunął się jeszcze bliżej prawie stykaliśmy się nosami. Pocałował mnie, nie wiedziałam dlaczego go nie odsunęłam. Chciałam tego od kiedy przyszedł do mnie do szpitala. Odsónął się ode mnie.

- Przepraszam- jego oczy były złote.

- Co tu się stało?

- Wracajmy do domu to nie jest rozmowa w miejscu publicznym.

Wziął mnie za rękę i poszliśmy do domu, gdy weszliśmy Jece siedział na kanapie i coś oglądał, na kolanach miał mają bluzkę. Gdy znaczył nas trzymających się za ręce wstał.

- Zrobiłeś to?-Ryle skinął głową. - Ja miałem być tym razem pierwszy!

- Nic na to nie poradzę!

- Mówiłeś że nad tym panujesz!

- Myślałem że panuje!

Nie miałam zielonego pojęcia o czym oni mówią, nie chciałam brać w tym udziału ale było już chyba za późno.

- O czym w mówicie?

- Usiądźmy.

Ryle puścił moją rękę, usiedliśmy na kanapie.

- A więc Ryle ma 5 osobowości, każda z nich jest inna. Pierwsza to złote oczy czyli zwykły on, druga czerwone oczy wtedy jest wredny, trzecia fioletowe oczy jest zabawny, czwarta brązowe oczy jest przeciwieństwem piątki czyli zieleń oczy czyli podrywacz i myśli tylko o jednym.

- To idiotyczne.

- Tak może Ci się na początku wydawać ale to prawda. Poznałaś piątkę kolor mi się zmienił?

- No tak ale...

- Żadne ale musisz w to uwierzyć inaczej będzie Ci trudno dalej tu mieszkać.

- Oni rzadko się pojawiają, zazwyczaj nad tym panuje choć zdarzają mi się wpadki tak jak dzisiaj.

Jego oczy nagle zmieniły się na zielone.

- Tylko nie to- powiedział Jece.

Zanim zdążyłam coś zrobić Ryle objął mnie i pocałował. Jece próbował go ogciągnąć ale za mocno mnie trzymał, w końcu puścił mnie i obaj polecieli do tyłu.

Ryle podniósł się pierwszy jego oczy znowu były złote.

- Znowu to zrobiłem?

- Tak! -powiedział Jece podnosząc się- I to na moich oczach, wiesz że tego nie cierpię. - Wiem, przepraszam was oboje.

Jece poszedł szybkim krokiem do swojego pokoju i trzasnął drzwiami.

- Naprawdę Cię przepraszam.

Poszedł do swojego pokoju, miałam mętlik w głowie.

Jesteśmy aniołami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz