Rozdział 32

1K 69 0
                                    

Często z nią rozmawiam.
-Przygotujcie się.
- Na co?
- To już dzisiaj.
O nic więcej nie pytałam, znalazłam resztę i powiedziałam im o tym. Od razu powiadomiliśmy o tym naszych podopiecznych i wojowników.
- Jesteś pewna? -spytał Valentine.
- Tak.
W tej chwili usłyszeliśmy jakieś dziwne krzyki. Na ten dźwięk cała się spięłam. Niespodziewanie całe nasze otoczenie zmieniło się, teraz wyglądało jakby wszystko tu spaliło się.
- Nadeszła pora na waszą śmierć!
Usłyszeliśmy mrocznych głos znikąd. Przed nami pojawiły się przeróżne stwory, część w pewnym stopniu wyglądała jak kozły, inne były zmutowane, jeszcze inne wisiały w powietrzu , te miały skrzydła jak chłopaki. Wyjęłam miecz, pozostali zrobili to samo.
- I tak ze mną nie wygracie- zaśmiał się.
- Przestań pierdolić i zrób coś!-Jece miał dość czekania.
- Widzę że chcesz szybko umrzeć, w takim razie zaczynajmy.
W naszym kierunku ze wszystkich stron zaczęły iść różne stwory. Łucznicy i magowie strzelali do nich. Tych którzy podeszli bliżej zabijaliśmy mieczami. Kilku naszych zostało rannych.
- Brawo, jesteście lepsi niż się spodziewałem ale to na nic...
- Może byś w końcu się pokazał, a nie wysyłasz jakichś niezdarnych... idiotów.
Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, W naszym kierunku zaczęły iść kolejne stwory. Te są większe i trudniejsze do zabicia, tym razem nie obyło się bez strat w naszych. Miałam coraz mniej siły, coś było nie tak.
- Angela wszytko w pożądku? -spytał Ryle.
- Jestem już trochę zmęczona.
- Wyglądasz strasznie blado, na pewno wszytko dobrze?
- Tak.
Poczułam wielką utratę siły, upadłam na kolana.
- Pomóż mi- poprosiłam.
- Angela!
Usłyszałam ale nie zdążyłam zareagować, prosto na mnie leciał jeden ze stworów. Złapał mnie swoimi łapami i podniósł, zaczął lecieć w nie wiadomym kierunku. Szarpałam się na nic. W pewnej chwili puścił mnie, spadłam prosto do dziury z impetem spadłam w dół. Podniosłam się na kolana, chyba bolała mnie każda kończyna.
- Witam, witam- usłyszałam.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam Jeca?! Nie to nie był Jece ale ktoś bardzo podobny do niego. Był od niego większy, miał kilka czerwonych posemek i czerwone oczy.
- Od dawna chciałem Cię poznać, a teraz mam kurs temu okazję. Szkoda że znajdujemy się takiej, a nie innej sytuacji... no nic, zanim Cię zabiję chce porozmawiać.
- O czym?
- Hmmm... powiedz mi coś o sobie.
Usiadł na przeciwko mnie po turecku i obserwował każdy ruch.
- Dobrze, a więc mam na imię Angela co pewnie wiesz, jestem upadłym aniołem...
- Jakie masz skrzydła?
- Jak anioł tylko że czarne. A więc jestem upadłym aniołem ale też córką władcy aniołów -na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech- stosunkowo nie dawno dowiedziałam się że nie jestem człowiekiem. Przez długi czas byłam w śpiączce spowodowanej wypadkiem samochodowych w której zginęli moi opiekunowie. W szpitalu znaleźli mnie Ryle i Jece, zaopiekowali się mną. Znaleźli mnie przypadkiem, myśleli że jestem kimś zupełnie innym.
- Kim?
- Dziewczyną Jeca ale ona nie żyje...
- Przepraszam.
- ... co chcesz jeszcze wiedzieć?
- Dlaczego tu jesteś?
- Mój ojciec kazał mi stanąć na czele armii przeciwko tobie.
- Tak sobie myślę i mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie.
- Słucham.
- Widzę w twojej przeszłości że przywitałaś Ryla jak starego przyjaciela, dlaczego?
- Był w moich wspomnieniach- wzruszyłam ramionami.
- Kochasz go?
- Tak- powiedziałam bez zastanowienia.
- Chesz z nim walczyć?
- Chyba dlatego tu przyszłam.
- Może trochę zaboleć.
W tej chwili poczułam straszny ból, nie mogłam określić jego  konkretnego źródła. Zgięłam się w pół i zacisnęłam oczy aby nie krzyknąć. Poczułam że się zmieniam, a ból zaczął ustępować.
- Angela wszystko dobrze?
- Chyba coś sobie złamałam  podczas upadku- nie jestem już sobą.
- Mogę jakoś ci pomóc?
- Nie rozumiem jednej rzeczy: dlaczego jesteś dla mnie taki dobry? Nie powinieneś chcieć mnie zabić?
- To stereotypy na mój temat, tak na prawdę nie lubię zabijać no może trochę ale ty wydajesz się być inna. Coś w tobie sprawia że nie chcę Cię zabić ale zatrzymać przy sobie.
- Co być zrobił gdybyś wiedział że chce Cię zabić?
- Mnie się nie da zabić, teoretycznie.
- A praktycznie?
- Dlaczego Cię to tak ciekawi?
- Ja też chce się czegoś o tobie dowiedzieć.
- Praktycznie to może mnie zabić tylko twój ojciec jedną ze swoich umiejętności.
- Aha.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Co się stało z twoimi oczami?
- Ah to, to nic.
- Jane?
- Czy ktoś Cię nie zna?
- Tak to ja Lucyfrze, dawno się nie widzieliśmy-uśmiechnęłam się złośliwie.
- Przecież powinnaś nie żyć!
- Jak widać żyje i miewam się całkiem dobrze.
Oboje wstaliśmy, w jego oczach widziałam coś dziwnego. Strach? Niepokój? Ale też coś innego, ulgę?
- Wiesz że nie chce Cię zabijać?
- Wiem, dzięki temu ułatwiasz mi zdanie zabicia Cię.
- Nie słyszałaś? Mnie nie da się zabić !
- Zapomniałeś że jestem w ciele córki twojego największego wroga? Masz to nieszczęście że odziedziczyła po nim kilka zdolności, w tym tą której tak się boisz.
- Nie wieżę ci ! Od zawsze lubiłaś kłamać.
- Zaraz się przekonasz kto tu ma rację.
On zaczął się zmieniać w wielkiego potwora który przypominał te z książek i legend. Ja za to rozłożyłam swoje skrzydła i wzleciałam do góry na wysokość jego oczu. Z moich ust wychodziły słowa w dziwnym bardzo bliskim mi języku.
- Nie możesz!
Nie przejmowałam się jego krzykami, mówiłam dalej.
- Przestań!
Widziałam jak słabnie, zamachnął się rękę i mnie uderzył. Poleciałam do tyłu, uderzyła w ścianę która lekko się wygięła, jednak nie przestawałam mówić. W moim kierunku zaczęła lecieć kula ognia, cudem jej uniknęłam.
- Dość!!
Znalazł się na przeciwko mnie, był dużo mniejszy. Złapał mnie ręką za gardło i podniósł.
- Nie chce Cię zabijać!
Puścił mnie i ryknął z bólu, ostatkiem podniosłam się. Zobaczyłam jak w naszym kierunku lecą postacie, jedną z nich był Ryle, krzyczał moje imię.
- Angela, zaraz ci pomożemy!
Wylądowali i zaczęli biec w moim kierunku, Lucyfer uśmiechnął się.
- On zobaczy jak giniesz!
Wysłał w moim kierunku kule czarnego światła, nie miałam szans aby zrobić unik.
- Kocham Cię!!!!
Krzyknęłam i kula we mnie uderzyła. Poczułam straszny ból i upadłam na ziemię, wraz z tym upadkiem powiedziałam ostatnie słowa zaklęcia. Zasnęłam i nie miałam szans by się znów obudzić. Wraz z moim ostatnim oddechem, zginął też Lucyfer, przepowiednia została dokonana.

Jesteśmy aniołami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz