Rozdział 3

2.8K 187 21
                                    

Obudziłam się, zegar wskazywał że jest siódma rano próbowałam jeszcze zasnąć jednak bez skutecznie. Postanowiłam że zrobię śniadanie, w lodówce prawie nic nie było. Znalazłam jajka, chleb też był nawet świeży. Gdy skończyłam z pokoju wyszedł Ryle był ubrany tylko w bokserki i bluzkę.

- Dzień dobry- przywitałam się.

- Dzień dobry, sama zrobiłaś śniadanie?

- Tak.

Z pokoju wyszedł Jece on był w samych bokserskich.

- Dzień dobry- powiedział.

- Dzień dobry.

- Zrobiłaś śniadanie?

- Dlaczego was to tak dziwi?

Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.

- Jak Ci się spało? -spytał Ryle.

- Dobrze.

- Nie przeszkadzało ci nasze chrapanie?

- Nie.

- Masz twardy sen- stwierdził Jece. - W nocy jak szedłem do łazienki przypadkiem kopnąłem kanapę ty nawet nie drgnęłaś. A tak przy okazji ślicznie wyglądasz gdy śpisz.

- Dzięki, chyba.

- Zaraz się ubiorę i pojedziemy do twojego starego domu i zobaczymy co stało się z twoimi rzeczami -powiedział Ryle.

- Ok.

Skończyłam jeść i poszłam do łazienki przebrać się, bluzki nie zmieniłam. Przejrzałam się w lusterku nie wyglądałam najgorszej. Wyszłam do salonu Ryle i Jece czekali przy drzwiach.

- Wszyscy jedziemy? -spytałam.

- Uparł się że z nami pojedzie- powiedział Ryle.

Założyłam buty i wyszliśmy z mieszkania, po drodze minęła nas jakaś starsza kobieta. Spojrzała na mnie jak bym była jakimś intruzem.

- Gdzie wcześniej mieszkałaś?

- Na Bake Street 57.

- To pół godziny drogi stąd.

- Więc ruszajmy.

Dziś też usiadłam z tyłu, tak jak mówił Jece jechaliśmy pół godziny. Gdy zobaczyłam dom wspomnienia wróciły, wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do drzwi. Zanim zapukałam drzwi się otworzyły i przywitała nas starsza kobieta.

- Ty jesteś Angela Dead?

- Tak, zna mnie pani?

-Nie Ciebie ,znałam twoich rodziców, moje kondolencje. Wejdźcie do środka. Domyślam się ze przyszłaś po swoje rzeczy?

- Tak - W przed pokoju ciągle wisiały nasze kurtki i stały buty.

- Wszystko jest tak jak było, choć tu mieszkam nie ruszałam rzeczy w twoim pokoju.

- Dziękuję .

- Tam jest też kilka pudełek jeśli będziesz chciała coś zabrać. Jeśli będziecie czegoś potrzebować jestem w salonie.

Poszliśmy do mojego pokoju nie kłamała wszystko było tak jak zostawiłam. Panował tu bałagan na podłodze leżały porozrzucane ubrania. Jece podniósł leżące na łóżku majtki, wyrwałam mu je.

- Pakujcie wszystkie ubrania jakie znajdziecie.

Ja zaczęłam pakować inne rzeczy takie jak kosmetyki, pamiątki, książki... Po godzinie wszytko było spakowane .

- Zaniesiecie te pudła da samochodu, chciałam sprawdzić jeszcze jedną rzecz?

- Tylko szybko to nam jeszcze pomożesz.

- Dobrze.

Chciałam pójść jeszcze do sypialni rodziców. Tu też nic się nie zmieniało, podeszłam do szafki na której stało ich zdjęcie, wzięłam je ze sobą. Podeszłam jeszcze do szafy mamy, zawsze gdy byłam mała lubiłam patrzeć jak wybiera w co się ubierze.

- Będzie nam potrzebne jeszcze jedno pudła?- z zamyślenia wyrwał mnie Jece.

- Chyba tak.

Poszedł i po chwili wrócił z pudłem w rękach.

- Nie wiem gdzie zamierzasz trzymać te wszystkie ubrania.

- Coś wymyślę.

Zaczęłam pakować ubrania mamy które były w moim rozmiarze, później spakowałam jeszcze kilka biustonoszy. Jece obserwował to ostatnie z uśmiechem.

Zeszliśmy na dół Ryle czekał przy drzwiach z pustym pudłem.

- Po co Ci to pudła? -spytał Jece.

- Na buty, idioto.

Podałam Jecowi pudło i wzięłam to od Ryla. W szafie w przedpokoju były moje buty nie wzięłam wszystkich, bo nie we wszystkich chodziłam.

- Pójdę podziękować tej kobiecie.

- Nie musisz mi dziękować i jestem Sara- stał za mną. - Wzieliście wszystko?

- Chyba tak.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebować zwróć się do mnie.

- Bardzo pani dziękuję.

- Nic musisz obiecałam to twoim rodzicom. Idźcie już, do widzenia.

-Do widzenia.

Wzięłam jeszcze swoją kurtkę i wyszliśmy, Ryle zapakował ostatnie pudło do samochodu, ruszyliśmy w drogę powrotną. Wypakowaliśmy pudła do mieszkania, okazało się że jest ich trochę.

- Ubrania możesz trzymać w szafie w salonie- powiedział Ryle gdy wchodziliśmy na górę.

- Dzięki.

- Już Ci mówiłem że nie musisz za wszystko dziękować.

Zaczęłam układać swoje rzeczy w szafie, Jece usiadł na kanapie i to obserwowała. Gdy skończyłam wzięłam bluzkę i biustonosz i poszłam do łazienki przebrać się. Gdy wyszłam rzuciłam Jecowi jego bluzkę, złapał ją i zaczął wąchać.

- Co ty robisz?

- Pięknie pachniesz, ładna bluzka.

Jesteśmy aniołami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz