ROZDZIAŁ 6

1.1K 48 9
                                    

Miałam nadzieję, że wszystko co się wydarzyło było tylko snem, a kiedy się obudzę będzie jak dawniej. Niestety obudziłam się w dużym pokoju w jeszcze większej willi. Wyspana wstałam aby zacząć ogarniać się do pójścia do szkoły, dzisiaj jest mój pierwszy dzień.
Idąc do kuchni usłyszałam rozmowy Kol'a i Klaus'a dobiegające z salonu. Bardzo cicho podeszłam za drzwi, tak aby nawet oni mnie nie usłyszeli. Próbowałam podsłuchać ich emocjonalną rozmowę.

- To zaklęcie może ją zabić! - denerwował się Kol.

- Jej ojciec był jednym z najpotężniejszych czarodziejów, ona jest równie silna i tylko ktoś z ich rodziny może wykonać to zaklęcie i przy tym nie umrzeć - tłumaczył Niklaus.

- Czemu nie weźmiesz kogo innego? I tak nie interesuje cię kto umrze.

- Bo nikt nie jest silny wystarczająco żeby dokończyć zaklęcie i dopiero umrzeć. Inni umrą w połowie zaklęcia, a to musi być wypowiedziane w całości! - krzyczał Nik.

- Cicho, bo usłyszy - uciszał go brat.

- Ona tu jest? - chłopak ruszył w stronę mojego pokoju.

- Niklaus! Daj mi jej to wytłumaczyć, zależy mi na niej - zatrzymał go Kol. W jego słowach była nuta szczerości, którą wyczuwałam.

- Kol'owi Mikaelson'owi na kimś zależy? Bracie, wyłączyłeś człowieczeństwo dawno temu i myślisz, że uwierzę, że nagle zależy Ci na dziewczynie, która jest mi potrzebna? - wyśmiał go.

- Z nią jest inaczej, uwierz mi - powiedział brunet.

- Dobra, masz czas do końca dnia - wzruszył ramionami i skierował się w stronę wyjścia.

Gdy rozmowa się skończyła szybko przebiegłam do kuchni. Sięgłam sobie produkty do wykonania śniadania, chociaż nie było wielkiego wyboru, bo lodówka w większości wypełniona była torebkami krwi.

- Już wstałaś? Myślałem, że będziesz chciała odespać - zdziwił się brunet. Sięgnął po krew i usiadł przy stole. - Nadal gniewasz się, że nie powiedziałem Ci kim jestem? - zapytał choć znał odpowiedź. - Hola hola hola... idziesz gdzieś? - zatrzymał mnie, gdy spakowałam jedzenie na wynos.

- Do szkoły - odpowiedziałam ozięble, co nie spodobało się Kol'owi.

- Nigdzie nie idziesz, Klaus może cię dopaść.

- Nie będziesz mnie więził - odgryzłam się i opuściłam pomieszczenie.

- Veronica... - kiedy zobaczył, że się nie zatrzymuję użył swojej szybkości aby mnie dogonić. - Powiedziałem, że nigdzie nie idziesz - mężczyzna złapał mnie mocno za rękę, co mnie zdziwiło i zaniepokoiło.

- Ałłł! - to boli Kol! - próbowałam wyrwać rękę z jego objęć.

Po chwili Mikaelson jakby zrozumiał co robi i momentalnie zmienił zachowanie.

- Przepraszam Ronnie, nie chciałem Ci zrobić krzywdy - przeprosił. - Wstrzymaj się do jutra, obiecuję, że Ci pozwolę.

Nic nie mówiąc zawróciłam do swojej sypialni. Wciąż gubiłam się w willi. Była naprawdę duża, a sypialni było chyba z 15. Po drodze spotkałam tajemniczą blondynkę, która przeglądała się w lustrze.

- To ty jesteś nową miłością mojego brata? - zobaczyła mnie. - Jestem Rebekah - przedstawiła się i przytuliła.

Dziewczyna była bardzo miła, nie chciałam być oziębła przez to, że jest wampirem. Tym bardziej, że jest jedną z pierwotnych.

- Veronica - uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi od mojej sypialni.

* * *

Elijah przyniósł mi moje rzeczy z domu Jenny. Czyli będę musiała zostać tutaj jeszcze na jakiś czas. Już nie mogę się doczekać jutra, kiedy Kol puści mnie do szkoły i będę mogła wszystkich zobaczyć i dowiedzieć się, co u nich. Rozmyślając na łóżku zobaczyłam otwierające się drzwi, zza których wyszedł Mikaelson. Odwróciłam się tyłem, aby pokazać, że nie mam ochoty na rozmowę, a szczególnie z nim.

- Możemy porozmawiać? - brunet podszedł do łóżka. Nic nie mówiłam, poprostu leżałam i się nie ruszałam. - Ronnie... - Kol chwycił mnie za talię i odwrócił przodem do niego. - Dzisiaj będziesz musiała pomóc Klaus'owi w zerwaniu klątwy - powiedział niezadowolony.

- Przecież wczoraj mnie od tego uratowałeś, a dzisiaj każesz mi to zrobić? - sprzeciwiłam się i zerwałam na równe nogi.

- Niklaus mi wszystko wyjaśnił i nic ci się nie stanie. Jesteś córką naprawdę silnego czarownika i jesteś jeszcze silniejsza od niego. Tylko ty możesz rzucić to zaklęcie bez ucierpienia - wytłumaczył, lecz wszystko to, co powiedział już wiedziałam z jego wcześniejszej rozmowy z Klaus'em.

- Nawet gdybym mogła to zrobić, to moi bliscy by ucierpieli.

- To prawda, ale jestem pewna, że Salvatore wymyślili coś, żeby Elena przeżyła - przewrócił oczami.

- Akurat na niej mi nie zależy, tylko na Jennie - w moich oczach pojawiły się łzy, które co chwilę wycierałam.

- Jenna jest wampirem przemienionym przez Niklaus'a nawet gdyby nie miała zginąć dzisiaj, to wkrótce by się to stało - wcale mnie nie pocieszył. - Jeżeli się nie zgodzisz sama, wieczorem przyjdzie po ciebie Klaus i zabierze cię na siłę, wtedy nie skończy się to dobrze dla nikogo - powiedział.

Chłopak zostawił mnie na chwilę, abym mogła to przemyśleć. Nie chciałam rzucić tego zaklęcia... wszyscy by zginęli. Wiedziałam też, że jeśli tego nie zrobię i tak wszyscy zginą, a ja razem z nimi...

Gdy zapadła noc zeszłam na dół, gdzie czekali już na mnie Kol, Elijah, Rebekah oraz Klaus. Zanim jednak mnie zauważyli usłyszałam urywek ich rozmowy.

- Damon i Stefan chcą otworzyć pozostałe dwie trumny - powiedział zaniepokojony Elijah.

- Finn i Esther nie mogą zostać przebudzeni - rzuciła stanowczo ich siostra.

- Nic nie zrobią, dopóki Elena jest pod naszą władzą.

Wtedy zdecydowałam się wejść. Czułam na sobie wzrok Mikaelson'ów. Kol uśmiechnął się na mój widok i podszedł do mnie. Choć nie chciałam znajdować się w towarzystwie wampirów, wiedziałam, że z Kol'em jestem bezpieczna.

- Podjęłaś dobrą decyzję, decydując się mi pomóc - podszedł do mnie Klaus i położył swoje dłonie na moich ramionach.

Przez całą drogę na miejsce denerwowałam się i bałam tego, co mam zrobić. Elijah i Kol próbowali mnie uspokajać, lecz nic nie mogło mnie uspokoić. Myśl, że za chwilę przeze mnie ktoś zginie, szczególnie Jenna doprowadza mnie do szału.

W lesie czekali już: wilkołak z watahy Tayler'a, Jenna i Elena. Byli obwiązani sznurami. Ich zdziwione miny, kiedy mnie zobaczyły rozbawiły Klaus'a. Kol podał mi księgę z zaklęciem, które najpierw mam rzucić, które już wcześniej wymawiałam. Powodowało ono, że każda osoba znajdowała się osobno w ognistym kręgu. Podał mi kolejną kartkę z zaklęciem łamiącym klątwę.

- Dasz radę, skup się i nie martw o to, co będzie później - powiedział.

Elijah podał mi do ręki kamień, a do kamiennej misy wlał swoją krew. Zamoczyłam ręce w jego krwi, oraz naznaczyłam nią kamień. Wciąż do robiąc wymawiałam zaklęcie. Magia spowodowała silny wiatr. Słyszałam braci Salvatore, którzy właśnie przyszli aby uratować Elenę. Rebekah zajęła się nimi i odepchnęła daleko. Z nosa zaczęła mi lecieć krew, czułam jak mój organizm się wyczerpuje. Każde kolejne słowo, oraz każdy kolejny dotyk kamienia księżycowego wyciągały moją moc. W końcu wypowiedziałam ostatnie słowo zaklęcia po czym upadłam, a przed moimi oczami zrobiło się czarno.

_____________

Do następnego!

_chxrrycola_

I've changed || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz