ROZDZIAŁ 9

1K 49 9
                                    

Z samego rana wyruszyłam do Denver. Podejrzewaliśmy, że Elena z resztą wiedzą już o Kol'u, który już tam jest. Na miejscu czekał już na mnie brunet.

- Jak droga? - zapytał i próbował przytulić mnie na przywitanie, lecz w porę się odsunęłam. Mężczyzna pokiwał głową i czekał na moją odpowiedź.

- Bez korków - odpowiedziałam. - Gdzie Jeremy?

- Dobrze, łatwo przekonać osobę, że jestem jego przyjacielem, kiedy nie pije werbeny - uśmiechnął się oraz chwycił mnie z rękę. - To tylko w celu przedstawienia - uprzedził moje pytania.

Obok znajdowało się boisko do baseballu. W pobliżu widziałam już Jeremy'ego, który właśnie odbija piłkę. Czy oni wysłali go do Denver bez zgody Alaric'a, czy Bonnie tamten gra na dwa fronty? Zastanawiałam się.

- Jeremy, to moja dziewczyna, Veronica - przedstawił mnie.

Było dla mnie dziwne, że mnie nie rozpoznał. Widocznie musieli kazać mu o mnie zapomnieć.

- Jeremy - podał mi rękę.

- Pójdziemy po jakieś napoje, a ty ćwicz dalej - rzekł Kol.

Kiedy wróciliśmy zobaczyliśmy to, czego obawialiśmy się najbardziej. Damon'a i Elenę rozmawiających z Jeremy'm.

- Muszę już iść, kumpel przyszedł - dostrzegł mnie i Kol'a.

Podeszliśmy bliżej.

- Damon, to Kol - uprzedziła go Elena, a Kol strzelił mu prosto w twarz kijem baseballowym. Ja zajęłam się Eleną. Użyłam magii aby sprawić, że Damon się nie ruszy. Niestety Jeremy zepchnął mnie, moje czary puściły, a Damon wbił kij w Kol'a. Zniknęli razem z Jeremy'm.

Podbiegłam do chłopaka, który leżał nieprzytomny kilka metrów dalej. Uklękłam i położyłam jego głowę na moich kolanach. Palcami przeczesywałam jego włosy. Wyglądał niewinnie, bezpiecznie. Sprawiał pozory przeciwne do jego prawdziwej osobowości. Patrzyłam na niego i widziałam zwykłego nastolatka. W mojej wizji przeszkadzała bladość i żyły, które się uwydatniły przez wbity kołek.

W pewnym momencie jego ciało zaczęło nabierać kolorów. Na jego twarzy ponownie była widoczna złość. W końcu odetchnęłam z ulgą, że nic mu nie jest.

- Musimy iść, nie możemy tracić czasu - powiedział po krótkiej chwili i podniósł się z mojego ciała.

Nasze twarze znalazły się bardzo blisko. Kol patrzył na mnie, a ja na niego. Utrzymywaliśmy ciągły kontakt wzrokowy. Wampir zaczął się zbliżać. Czułam już jego oddech na twarzy. Chłopak przyłożył swój policzek do mojego i odsunął się.

- Jakiś paproch - trzymał w ręku mały kłaczek, który zdjął z mojego ramienia. Uśmiechnęłam się, wstałam i poszłam prosto za nim. - Masz, musisz wykonać zaklęcie lokalizujące - podał mi mapę.

- A nie jest do tego potrzebna krew osoby, której szukamy? - zdziwiłam się.

- Damon jest zapewne z Eleną i Jeremy'm. Jesteście spokrewnieni, więc możemy użyć twojej krwi - wytłumaczył.

Poszliśmy do małej, wąskiej i cichej uliczki. Rozłożyłam wszystkie potrzebne rzeczy i jedyne co musiałam zrobić, to wypowiedzieć odpowiednie słowa i upuścić trochę swojej krwi.

- Gotowa? - zapytał troskliwie. - Postaram się to zrobić najdelikatniej jak potrafię - dopowiedział, gdy kiwnęłam głową.

Mikaelson'owi ujawniły się kły oraz ciemne żyłki pod oczami. Wziął mój nadgarstek i delikatnie przyłożył do nich swoje usta. Poczułam lekkie ukłócie, po którym chłopak się odsunął. Spojrzał mi w oczy i skierował mój nadgarstek nad mapę Stanów. Na mapie pojawiło się kilka kropel mojej krwi. Nie zwracając uwagi na wciąż krwawiącą rękę, zaczęłam wymawiać zaklęcie. Czerwony płyn przemieszczał się po kawałku papieru.

I've changed || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz