ROZDZIAŁ 19

782 37 11
                                    

Werandę, na której wciąż staliśmy oświetlało światło padające z pobliskich lamp ulicznych.  Sięgnęłam naszyjnik z pudełeczka i podjęłam bezskuteczną próbę założenia go na moją szyję.

- Pomóc ci? - zaproponował Mikaelson przyglądający się sytuacji.

- Tak, proszę - zgodziłam się.

Wampir zbliżył się do mnie. Czułam jego oddech. Chłopak delikatnie odgarnął moje włosy i założył wisiorek. Jeszcze chwilę stał za mną, słyszałam jak serce mu przyspiesza. Odwróciłam się w jego stronę, a nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. 

- Przepraszam za to, co powiedziałem wtedy, w lesie. Zamiast cię wspierać w pierwszym dniu jako inne stworzenie, ja nakrzyczałem na ciebie i bardzo źle mi z tym. Po prostu od dawna nikt nie był mi tak bliski jak ty i chciałem cię chronić... nie chciałem i wciąż nie chcę cię stracić. Wybacz mi - widziałam jego wzrok. Widziałam, że naprawdę mu jest przykro. Mówił prawdę. Od dawna czekałam i nie myślałam o niczym innym, tylko o nim, jego ustach, włosach i oczach.

- Nic się nie stało. Wiem, że tobie też jest ciężko... to dla nas wszystkich jest trudny okres - uśmiechnęłam się szczerze. W jego oczach zobaczyłam błysk.

- Dzień, w którym cię poznałem zmienił moje życie. Jesteś pierwszą osobą od wieków, dla której czuję, że mogę i chcę się zmienić. Przy tobie potrafię się opanować. Nie mogę myśleć o nikim innym, tylko o tobie. Za każdym razem, kiedy chcę kogoś zabić przypominam sobie twój piękny uśmiech pełen szacunku dla ludzi... dla mnie - rzekł. Moje oczy zaczęły napływać łzami.

- Teraz moja kolej... - otarłam łzy. - Ciężko mi wytłumaczyć to, co do ciebie czuję ponieważ, nigdy tego nie czułam. Każdego dnia budzę się z nadzieją na zobaczenie ciebie. Zanim zobaczyłam cię wtedy, na przystanku autobusowym nie rozumiałam swojego życia. Żałowałam każdej decyzji, którą podjęłam i miałam ochotę wyjechać daleko i nigdy nie wracać. Nie potrafiłam się zaakceptować. Dzięki tobie zrozumiałam, że nie ma złych decyzji, a najgorszą porażką jest poddanie się. To ty powiedziałeś mi, że nie ma nic złego w mojej, czy twojej naturze. Dzięki tobie bycie wiedźmą, wampirem, lub wilkołakiem nie postrzegam tylko jako zło, a coś, z czego powinnam być dumna. Nie ukrywam... zmieniłam się od tamtej pory, ale dla ciebie mogłabym zabić nawet cały świat - mówiłam przez łzy, które nie ustawały. 

Kol nie wypowiedział nawet jednego słowa, po prostu podszedł jeszcze bliżej, położył delikatnie ręce na mojej twarzy i pocałował mnie. Nagle cały świat się zatrzymał. Odwzajemniłam pocałunek. Byliśmy tylko my w blasku lamp i księżyca.

Zegarek wskazywał prawie 4 nad ranem, kiedy goście opuścili dom, a ja i Kol byliśmy w jego sypialni. Wampir nie odklejał swoich ust od moich. To była ta noc. Mikaelson wziął mnie na ręce i oparł o szafę. Wciąż nie odsuwaliśmy się od siebie. Całując rozpięłam jego koszulę i rzuciłam na podłogę. Kol na chwilę oderwał swoje usta od moich. Jednym ruchem rąk rozdarł moją sukienkę. 

- O nieeee! Moja sukienka! - zrobiło mi się żal tej pięknej, nowej sukienki.

Chłopak ponownie zaczął mnie całować i rzucił na łóżko. Jedyne co z siebie wydobył było:

- Kupię ci tysiąc takich.

Wszystko było pięknie. Leżeliśmy już na łóżku, aż nagle ktoś wparował do pokoju.

- Bracie... widziałeś gdzieś Veronice? - odparł Elijah. - Ooo to może poczekać - wykrztusił kiedy spojrzał na nas, wtulonych w siebie. 

- W takim razie... - Kol pokazał aby jego brat wyszedł.

I've changed || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz