ROZDZIAŁ 10

960 45 4
                                    

Był głośny dzień w Mystic Falls. Caroline urządzała w liceum dyskotekę w stylu lat 30, Rebekah trochę krzyżuje jej plany ale się nie poddaje. Od rana Elena również im pomaga. Nie chcę ominąć tej imprezy. Chcę zobaczyć minę wszystkich kiedy wejdę na halę. Schodzę na dół aby zapytać, czy nie mają jakieś kreacji, którą mogłabym założyć.

- Kol ma już strój? - zapytał Elijah, który siedział w fotelu czytając książkę.

- Nie idę z nim - odpowiedziałam trzymając w ręku sukienkę Rebeki.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

- Tak, sami mówiliście, że jestem potężną czarownicą. Potrafię się zama obronić - powiedziałam wchodząc po schodach.

Kiedy byłam gotowa, było już późno. Idealny czas aby wyjść z domu. Zakładałam kolczyki, kiedy ktoś wszedł do pokoju.

- Zwariowałaś? Nie pójdziesz sama na tą dyskotekę - zaczął wrzeszczeć.

- Kol!!! Nie wchodzi się bez pukania... Co gdybym nie miała na sobie ubrań? - odwróciłam się przerażona.

- Ale masz - powiedział. - A zresztą widziałem już takie dziewczyny, wiec to nic nowego - uśmiechnął się.

- Yghh - spojrzałam na niego. - Jesteś obleśny.

- To nie zmienia faktu, że przystojny. Nie pójdziesz tam sama. Pójdę z tobą...

- Rebekah tam będzie, więc w razie czego mi pomoże, chociaż to nie będzie potrzebne - założyłam ręce na piersi.

- Rebekah sama nie da rady. Ma słabości... ja nie będę patrzeć czy to facet czy dziewucha.

- Nie idziesz ze mną! - krzyczę.

- Idę. Koniec, kropka - wampir wyszedł z pokoju.

* * *

Szkolna hala była wypełniona przebranymi nastolatkami. Na środku wisiała srebrna, wielka kula dyskotekowa, która rozświetlała pomieszczenie. Starodawna muzyka była zagłuszana przez śmiechy par.

- Tak się teraz bawi młodzierz? - chłopak szepnął mi do ucha, przez co odskoczyłam. Przez chwilę zapomniałam, że Kol jest tu ze mną.

- Przestań! - położyłam ręce na mojej klatce piersiowej.

- Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć. Rebekah! Potrzebuję, żebyś powiedziała mi jak przystojny jestem - powiedział poprawiając krawat.

- Chciałbyś - odeszła w głąb tłumu.

- Ty też możesz to powiedzieć. Wiem, że chcesz - odwrócił się w moją stronę.

- Nie... - odeszłam na bok.

Wkrótce w drzwiach sali pojawiła się Elena. Ubrana była w białą sukienkę, za kolana oraz czarne coś na głowie. Towarzyszył jej Stefan. Wszyscy zwrócili się w ich stronę jakby na salę właśnie weszła królewska para.

- Nie nadążam za nią. Wczoraj Damon, dzisiaj Stefan, może mają trójkącik - zaśmiał się Mikaelson.

Mnie też to rozbawiło. Zamiast go uciszyć sama wybuchłam śmiechem. Salvatore zobaczył nas. Nie chciał tego pokazać ale widać było, że trochę się przestraszył.

Nagle muzyka zmieniła się w wolną, romantyczną balladę. Wszyscy tańczyli zbliżeni do siebie. Również Gilbert i Salvatore. Trochę mnie to drażniło. Za dużo miłości.

- Nie, nie ma opcji - powiedziałam, kiedy Kol wystawił rękę abym z nim zatańczyła.

- No weź.... po coś tu przyszłaś - próbował mnie wyciągnąć.

I've changed || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz