Obi-Wan uniósł brew.
- W bójkę?
- W bójkę.
- Nie wygaduj głupot. Anakin wychodzi ze skóry, by dogadać się z rówieśnikami. Okładanie kogoś pięściami to ostatnia rzecz, w jaką chciałby się teraz wpakować! Zresztą, on nie działa w taki sposób, jak mówisz... Nie prowadzi żadnych potajemnych knowań, by pokazać mi, że jest szefem samego siebie. Sądzę, że jego zachowanie wynika bardziej ze spontanicznych wybuchów emocji.
- Mniejsza o to, z czego to wynika. – Quinlan wzruszył ramionami. – Tak czy siak, jestem przekonany, że nie minie miesiąc, gdy twój mały wrażliwy byczek da komuś po ryju... Albo, wiesz co? Nie. Biorąc pod uwagę, jaki był nabuzowany podczas waszej ostatniej konfrontacji, sądzę, że nie będzie to aż tyle trwało. Daję mu najwyżej tydzień!
Trochę racji w tym było, bo Anakin rzeczywiście miał ochotę strzelić komuś w ryj. A konkretniej paskudnemu osobnikowi z dredami, którego obwiniał o większość minionych afer. Jak ten typ w ogóle śmie sugerować coś takiego? Co on sobie wyobraża, by opowiadać Obi-Wanowi takie rzeczy?! By mieszać mu w głowie, robiąc z Anakina jakiegoś... za przeproszeniem... bandziora, który w ramach hobby sprawiał wszystkim kłopoty i kombinował, jakby tu zatruć Mistrzowi życie!
Chłopcu ulżyło, gdy zobaczył, że jego nauczyciel nie traktuje słów kumpla poważnie. Wnioski Vosa wydały się Kenobiemu tak absurdalne, że wybuchł śmiechem.
- Teraz to rechoczesz, ale zobaczysz, że za parę dni nie będzie ci do śmiechu – obrażonym tonem mruknął Vos. – Wspomnisz moje słowa, przyjacielu! Twoje Padawaniątko jak nic wda się w przepychankę i...
- Nie o to mi chodziło – wciąż ogromnie czymś ubawiony, Obi-Wan wszedł kumplowi w słowo. – Bo wiesz, ja... Tak między nami...
Niespodziewanie ściszył głos, tym samym pozbawiając Anakina możliwości podsłuchania szczegółów.
Między nami... CO? – zaciekawił się Skywalker.
Chciał podczołgać się bliżej Mistrza, ale nagle wyrósł przed nim Ciuszek. Ciekawski lemur zaczął łazić chłopcu po plecach, co jakiś czas odchylając mu tunikę i spodnie, jakby się spodziewał znaleźć pod spodem jedzenie. To przypomniało dziewięciolatkowi, w jak trudnej był sytuacji. Bantha poodoo! Już i tak miał masę szczęścia, że jak dotąd nie został wykryty! Zamiast ryzykować, podkradając się bliżej Vosa i Kenobiego, powinien skorzystać z okazji i jak najprędzej się od nich oddalić.
Zaczął dyskretnie przesuwać się do tyłu.
- Że co?! – Quinlan spojrzał na przyjaciela z szokiem, ale i z uciechą. – Niby czemu?
Obi-Wan zaczął mu coś tłumaczyć tym samym dyskretnym tonem co wcześniej. Z każdym kolejnym słowem, brwi Vosa unosiły się coraz wyżej, ale pod koniec wykładu, dzikus wyglądał na przekonanego.
- W sumie... - stwierdził, masując podbródek. – Gdy się nad tym zastanowić, to wcale nie jest takie głupie. Ta, chyba masz rację. To rzeczywiście ma sporo sensu. Chyba mimo wszystko nie jesteś tak nieogarnięty, jak podejrzewałem.
- Może i nie spędziłem „lat pod przykrywką", ale coś tam jednak wiem. Jeszcze nie zapomniałem, jak to jest być małym chłopcem.
- Ano, ja też świetnie to pamiętam. Właśnie dlatego wolę trenować dziewczynę!
- Naprawdę wierzysz, że z nimi jest łatwiej? – sceptycznym tonem spytał Obi-Wan.
- A, pewnie! – żachnął się Vos. – Znaczy... jasne, raz w miesiącu musisz się mieć na baczności i w każdej chwili spodziewać się ataku, ale przez pozostałe dni masz święty spokój! Jeśli wiesz, na co masz uważać, nastoletnie dziewczyny są sto raz łatwiejsze do ogarnięcia niż chłopcy. Myślisz, że ja jeden tak uważam? A myślisz, że czemu Mace chciał trenować Depę? On też nie radzi sobie z małymi wyrywnymi byczkami panoszącymi się po jego terytorium i... no świetnie, lezie tu.
CZYTASZ
Człowiek Czynu (Star Wars)
FanfictionTrudne początki Obi-Wana i Anakina. Opowieść o tym jak z "burkliwego starszego kolegi" oraz "przybłędy z pustyni" stali się dla siebie Mistrzem i Padawanem. Wypełnienie luk z "Mrocznego Widma" i zagłębienie się w skomplikowane relacje między naszym...