- Gdzie byłeś? – Shanti pisnęła do ucha spóźnionego kolegi. – Czekaliśmy całe wieki!
- Punktualność jest dla Jedi równie ważna co umiejętność posługiwania się mieczem świetlnym – oznajmiła stojąca na środku okrągłego placu Mistrzyni Adi Gallia. – Na przyszłość wolałabym, żebyś zjawiał się o czasie, Skywalker.
Wyglądała równie surowo jak wtedy, gdy Anakin widział ją po raz ostatni. Wciąż miała w oczach to charakterystyczne zmęczenie, które nosiła od czasu podróży z Naboo na Coruscant. Zmęczenie pod tytułem:
„Czy upominanie tego chłopaka w ogóle ma sens? Ile bym na niego nie warczała, on dalej swoje!"
Tym razem jednak Skywalker zaskoczył tholothiańską Jedi.
- Przepraszam, Mistrzyni Gallio – wyrecytował pokornym i bezbarwnym tonem. – To się nie powtórzy.
I tyle. Żadnych wyjaśnień w stylu: „musiałem zmienić ubranie", „zgubiłem drogę", albo „zatrzasnąłem się w toalecie". Pierwszy raz w swojej karierze Adepta Anakin spóźnił się na lekcję i nie miał siły się z tego tłumaczyć. Czuł się bardzo dziwnie. Jakby... w transie.
Członkini Rady Jedi z troską zmarszczyła brwi, dając do zrozumienia, że uważa jego reakcję za niepokojącą. Mimo to wzruszyła ramionami, wydała głębokie westchnienie i pokręciła głową – i tak już opóźniona lekcja czekała na poprowadzenie. Czas był zbyt cenny, by marnować go na zajmowanie się czyimiś problemami.
- Jak już zapewne wiecie, dzisiejsze zajęcia będę poświęcone ocenie waszych indywidualnych zdolności – Adi Gallia zaanonsowała, splatając dłonie za plecami. – Podejdźcie do pudełka, wylosujcie tabliczkę z numerem i usiądźcie na wyznaczonych miejscach w okręgu. Osoba z tym samym numerem co wy będzie waszym partnerem sparingowych. Jest was siedmioro, więc zaprosiłam Adepta Yarena Magellana z Klanu Kryat, by wziął udział w tych zajęciach.
Wciąż nieco przytępiony Anakin wbił wzrok w nieznanego sobie chłopca. Podobnie jak Aayla, Yaren był Twi'Lekiem. Jednak wydawał się kimś o bardziej zaczepnym usposobieniu niż Padawan Secura – trzymał treningowy miecz świetlny w taki sposób, jakby przez całe życie nie trzymał niczego innego. Gdy Mistrzyni wyjaśniała zasady, wodził wzrokiem po twarzach pozostałych Adeptów, w milczeniu ich analizując. Na Anakina zerknął może na ułamek sekundy, ale w Taza wpatrywał się bardzo, bardzo długo. Rywal Skywalkera wydawał się odwzajemniać to zainteresowanie. Po chwili stało się jasne, że chłopcy znali się już wcześniej i bardzo chcieliby się ze sobą zmierzyć.
Gdyby to był inny dzień, Anakin zacząłby się nad tym zastanawiać – umierałby z ciekawości, by dowiedzieć się, jaka była relacja między tą dwójką i czy Yaren potrafił machać mieczem tak pewnie, jak dawał im do zrozumienia.
Dzisiaj jednak myśli byłego niewolnika krążyły wokół innych spraw i nie chciały skupić się na chwili bieżącej. Z odmętów pamięci dobiegał głos Taza:
„Został Padawanem Obi-Wana, choć wcale na to nie zasłużył!"
„Jeśli Skywalker nie zda egzaminów, przysięga nie będzie nic znaczyć."
„Widziałaś, jak trzyma bokken? Macha nim tak nieudolnie, jakby grzebał patykiem w piasku!"
Dłonie Anakina zacisnęły się w pięści.
- ... i przypominam wam, że macie nie używać Mocy – powiedziała Mistrzyni Gallia. – Każda para stoczy tylko kilka pojedynków, więc dajcie z siebie wszystko. Gdy skończycie, wspólnie zanalizujemy umiejętności obojga walczących. Powiemy o waszych mocnych stronach, a także o tym, co należy poprawić. Potem następni i tak aż do końca. Po ostatniej z par zrobimy krótkie podsumowanie całej lekcji. Słuchajcie instynktu i zaufajcie Mocy. A teraz weźcie numery i zajmijcie miejsca!
CZYTASZ
Człowiek Czynu (Star Wars)
FanfictionTrudne początki Obi-Wana i Anakina. Opowieść o tym jak z "burkliwego starszego kolegi" oraz "przybłędy z pustyni" stali się dla siebie Mistrzem i Padawanem. Wypełnienie luk z "Mrocznego Widma" i zagłębienie się w skomplikowane relacje między naszym...