Rozdział 12 - Najzuchwalszy z Jedi (Część 2)

914 38 444
                                    

Powrót Obi-Wana do Świątyni podziałał na Anakina jak podniesienie talizmanu szczęścia. Słońce jeszcze nie zaszło, ale Skywalker był już praktycznie zdecydowany zadeklarować ten dzień Najbardziej Udanym Dniem Swojego Życia Od Czasu Dołączenia Do Zakonu Jedi. Pomijając tamtą jedną nieszczęsną wpadkę z Quinlanem Vosem paplającym o „pyskowaniu do Windu", wszystko wydało się iść lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Mistrz Yoda pierwszy raz pochwalił chłopca z Tatooine za medytację, na datapadzie pojawiła się wiadomość o przeniesieniu do bardziej zaawansowanej grupy walki wręcz, a pomysł podzielenia się Meiloroonami z innymi dziećmi okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę!

Anakin nie miał pojęcia, że jedzenie obiadu z własnym Klanem mogło przebiegać w tak przyjemnej atmosferze.

- Pyszności! - rozpływała się Bethany.

- Są naprawdę dobre, Anakin - Taz nieśmiało zerknął na Skywalkera spod grzywki czarnych włosów. - Dzięki, że się z nami podzieliłeś.

Jego uśmiech wydawał się szczery, więc Anakin odpowiedział na niego przytaknięciem. W tak dobry dzień jak dzisiejszy był skłonny pozwolić sobie na trochę więcej optymizmu niż zwykle. Kto wie? Może za jakiś czas on i Taz naprawdę się zakolegują? Skoro ten koleś nie rzucił żadnego wrednego tekstu, gdy Anakin przyniósł Klanowi owoce od SWOJEGO Mistrza, ta opcja wydawała się coraz bardziej realna.

Kiedy nie próbuje zabrać mi Obi-Wana, to w sumie jest w porządku - Skywalker pomyślał, obserwując, jak czarnowłosy kolega rzuca się na kolejny kawałek Meiloroona.

- Twój Mistrz na pewno nie ma nic przeciwko? - dopytywała Shanti.

- Właśnie - zaniepokoił się Chao-Zi. - W końcu przywiózł te owoce dla ciebie!

- Spytałem go, czy mogę się z wami podzielić i powiedział, że nie ma problemu - Anakin wzruszył ramionami.

Starał się tego nie pokazać, ale czuł się naprawdę szczęśliwy. Pierwszy raz znajdował się w centrum uwagi pozostałych dzieci z innego powodu niż odwalenie czegoś podczas zajęć.

- A w ogóle to, Mistrz Obi-Wan bardzo o ciebie dba - zauważyła Dina. - Bardzo rzadko zdarza się, by Mistrzowie przywozili uczniom prezenty z misji.

Mówiąc to, posłała Anakinowi wymowne spojrzenie, jakby chciała mu dać coś do zrozumienia. Na przykład coś w stylu:

„Widzisz? Nie masz powodów do zmartwień! Nawet jeśli ktoś inny był zainteresowany twoim Mistrzem, nie ulega wątpliwości, że Obi-Wan wybrał ciebie."

No cóż... Skywalker sam zaczął się tego domyślać, ale nie miał nic przeciwko, żeby inni upewniali go w tym przekonaniu.

Ponownie zerknął na Taza i ucieszył się, widząc, że komentarz Diny nie wywołał w czarnowłosym chłopcu żadnych oznak zazdrości. Dawny kandydat na Padawana Obi-Wana jak gdyby nigdy nic wcinał Meiloroona i wydawał się zadowolony.

- Mistrz Obi-Wan chyba nie jest typem, który często przywoziłby prezenty - Anakin odezwał się po chwili. - Tym razem mi przywiózł, bo było mu przykro, że zostawił mnie samego na dwa miesiące. Znaczy... on nie miał wyjścia, bo i tak musiał jechać, ale przejmował się, czy sobie poradzę. Ej, a wiecie, że pomógł uwolnić niewolników? Na tym całym Fenis mogło dojść do Wojny Domowej, ale ją powstrzymał!

- Serio? - Cooper był wyraźnie podekscytowany. - Musi być naprawdę mądry i sprytny, skoro mu się udało!

- Mistrzyni Jocasta mówiła, że jak na jakiejś planecie jest niewolnictwo, to strasznie trudno je obalić - wbijając widelec w kawałek Meiloroona dodał Chao-Zi.

Człowiek Czynu (Star Wars)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz