Rozdział 14 - Reputacja (Część 3)

878 43 297
                                    

            Adepci Klanu Nexu ze zdumieniem wpatrywali się w Skywalkera. Bethany otrząsnęła się jako pierwsza.

- „Kim jest Sabre?" – powtórzyła głupio. – Serio tego nie wiesz?

Gdybym wiedział, to bym nie pytał! – Anakin miał ochotę fuknąć.

Na szczęście Dina go wyręczyła.

- Czemu miałby cokolwiek wiedzieć, Thany? Przecież jest w Świątyni dopiero od niedawna. Nawet my niewiele wiemy o Sabrze, chociaż mieszkamy tutaj od urodzenia.

- Kiedy byliśmy mali, sądziliśmy że to fikcyjna postać – posyłając Anakinowi nerwowy uśmiech, szepnęła Shanti. – Wiesz... że starszaki wymyśliły go tylko po to, by nas nastraszyć.

- Albo, by zniechęcić nas do wymykania się ze Świątyni – Chao-Zi nieznacznie się skrzywił.

- Kiedy dowiedzieliśmy, że koleś jest prawdziwy, byliśmy w niezłym szoku – stwierdził Cooper. – Ja tam wcale się go nie boję!

- Ja też nie! – Taz zawtórował koledze.

- No dobra, ale dowiem się wreszcie, kto to jest? – spytał zniecierpliwiony Anakin.

- Wbrew temu, co ci dwaj próbują ci wmówić, to nie jest ktoś, kogo można lekceważyć – Dina zmierzyła Taza i Coopera chłodnym spojrzeniem. Potem pokręciła głową i obróciła się do Skywalkera. – To łowca nagród. Znany jako Rzeźnik Padawanów.

- Rzeźnik Padawanów?

Anakin wyraźnie powtórzył przydomek, by upewnić się, czy aby na pewno dobrze usłyszał. Kiedy nadal mieszkał na Tatooine, zdarzało mu się dowiadywać o przestępcach posiadających doprawdy dziwaczne przezwiska, ale... łowca nagród specjalizujący się w zabijaniu Jedi? Jedi?! Co prawda tylko Padawanów, ale... to nadal był ogromny szok!

- Wydawało mi się, że tylko Sithowie mogą równać się z Jedi – bąknął Anakin. – Znaczy... Mistrzyni Jocasta wiele razy mówiła, że nasz Zakon ma wrogów, ale tłumaczyła, że to są głównie goście, którym przeszkadzamy w interesach. Jak Huttowie, czy Zygerrianie. Nie wiedziałem, że są kolesie, którzy polują na Jedi... ot tak.

- To rzadkie, ale się zdarza – ponuro odparła Bethany. – A Sabre to już w ogóle... wyjątkowy przypadek.

- W jakim sensie?

- Zlecenie zabójstwa pojedynczego Jedi to nic nadzwyczajnego – Dina posłała Anakinowi krzywy uśmiech. – Jak sam wspomniałeś, przeszkadzamy w „interesach" wielu gangsterom. W przeszłości zdarzało się, że Huttowie lub Zygerrianie chcieli zlikwidować jakiegoś Jedi, bo pozbawił ich niewolników, bądź rozpracował ich siatkę przemytniczą.

- Tyle, że to prawie nigdy się nie udawało! – z dumą wtrącił Cooper. – W końcu jesteśmy Jedi! Niełatwo nas zabić.

- To prawda – nieoficjalna liderka Klanu wydała przeciągłe westchnienie. – Łowcy głów „specjalizujący się w Jedi" istnieli od zawsze, ale żadna rozsądna osoba w Galaktyce nie traktowała ich poważnie. Po prostu byli... cóż... mało skuteczni.

- Można było kogoś takiego wynająć, ale często była to kasa wywalona w błoto! – prychnął Taz.

- Ale wtedy pojawił się Sabre... - Shanti głośno przełknęła ślinę. – Zaczął działać dawno temu, jeszcze przed naszymi narodzinami. Był zabójczo skuteczny!

Przy stoliku zapanowała lekka nerwowość. Przez chwilę nikt się nie odzywał i słychać było jedynie szczękanie sztućców. Anakin zauważył, że nawet Cooper i Taz wydawali się niespokojni – choć zarzekali się, że nie bali się słynnego „Rzeźnika Padawanów", chyba mimo wszystko nie byli takimi kozakami, za jakich próbowali uchodzić.

Człowiek Czynu (Star Wars)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz