Chapter 3

564 77 56
                                    

Po słowach wypowiedzianych przez chłopaka zapadła chwilowa niezręczna cisza, którą zakłócały samochody jadące na drodze, obok domu Tiny.

- A tak w ogóle - zaczął blondyn, za co byłem mu ogromnie wdzięczny - Co dzisiaj mówiła Ci doktorka? Coś specjalnego? A może coś o mnie? - dodał, uśmiechając się lekko pod nosem.

- Ta, chce żebym powiedział o Tobie moim rodzicom - parsknąłem - w życiu tego nie zrobię.

- Hej, a to dlaczego? Właściwie...to nie byłby taki zły pomysł, Gogs. - powiedział przybliżając swoją twarz do mojej. Clay był jedyną osobą, która wymawiała moje imię w taki sposób. Zawsze udawałem, że się na niego za to złoszczę, ale tak na prawdę w głębi serca, podobało mi się to.

- nie mów do mnie Gogs...Moje imię to George, lub Gogy, ale nie Gogs, Claytonie. - zaśmiałem się, kładąc nacisk na ostatnie zdanie, na co blondyn lekko zmarszczył swoje brwi i po chwili odpowiedział.

- Przestań, przecież wiem, że lubisz gdy tak Cię nazywam. Zresztą, dla mnie zawsze będziesz Gogs, lub Gogym, Georgu Davidsonie. - odpowiedział, zanosząc się śmiechem.

Clay miał na prawdę charakterystyczny śmiech, który był bardzo zaraźliwy, dlatego również zacząłem się śmiać. W końcu dopiero po paru minutach, udało nam się uspokoić, ocierając nasze załzawione ze śmiechu oczy.

- W każdym bądź razie, dlaczego uważasz, że to dobry pomysł? - zapytałem już całkiem poważnym tonem.

- Wiesz, znamy się już dosyć długo a twoi rodzice nie słyszeli o mnie zbyt wiele...- zaczął blondyn.

- Uważają, że jesteś nieprawdziwy...- westchnąłem spuszczając wzrok na moje dłonie.

Wkrótce jednak moje dłonie zostały przykryte przez ręce Clay'a, który delikatnie je objął. Natychmiast nasze spojrzenia spotkały się ze sobą aby już za chwilę nawiązać kontakt wzrokowy.

- Nawet jeśli byłbym nieprawdziwy, to co by to zmieniło? Najważniejsze jest to, ze mamy siebie nawzajem Gogs. Myślisz, że przestałbym cię lubić, gdybyś był nieprawdziwy, lub stworzony przez mój mózg? Nigdy w życiu. - powiedział pewnym głosem, wstając z ławki - Zresztą, skąd wiesz, czy w ogóle to wszystko jest prawdziwe? Tego nie wiesz Gogs. Ale wiesz, że zawsze będę przy tobie gdybyś czegoś potrzebował. W końcu jestesmy...

- Przyjaciółmi...- dokończyłem

Blondyn spuścił na chwilę wzrok i zapadła chwilowa cisza.

- Tak. Jesteśmy przyjaciółmi, Gogs. - powiedział znacznie cichszym tonem.

Nagle na parking przyjechał samochód mojej ciotki. Nie było to najnowocześniejsze auto, ale miałem z nim na prawdę dużo miłych wspomnień. Pamiętam jak kiedyś pokazywałem Clay'owi ten samochód i bardzo mu się spodobał. W końcu chłopak znał się lepiej na motoryzacji, niż ja.

- Do zobaczenia, Gogs - usłyszałem tylko, podczas gdy wsiadałem do samochodu ciotki. Obejrzałem się szybko za siebie, aby sprawdzić kto to powiedział, mimo, że byłem całkowicie pewny, że był to Clay.

Całą drogę myślałem nad zachowaniem chłopaka. Nie wiadomo czemu, miałem wrażenie, jakby chciał powiedzieć mi coś innego zamiast słowa "Przyjaciel" jednak mogłem się mylić.

- George, odpowiadaj gdy do Ciebie mówię...- powiedziała ciotka, co od razu wybudziło mnie z transu myśli.

- Przepraszam ciociu, zamyśliłem się. O co pytałaś? - zapytałem nieśmiałym głosem.

- Pytałam o to - zaczęła kobieta zdenerwowanym głosem - Jak było na spotkaniu z doktor Tiną?

- Ohh, cóż było...- nie mogłem znaleźć na to odpowiedniego słowa. Wiedziałem, że doktor chciała mi pomóc, ale niedokońca wiedziałem, czy chcę tą pomoc przyjąć. Ta kobieta dosłownie probowała wmówić mi, ze Clay nie istnieje. Zresztą jak każdy...- było całkiem miło.

- Mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz, że Clay to tylko twoja wyobraźnia. Zresztą, nie po to chodzisz na te spotkania, aby nic z nich nie wyciągnąć, racja George?

W tamtej chwili byłem na prawdę wściekły za te słowa. Czemu nikt do cholery nie może zrozumieć, że on istnieje? Nawet nie próbowali mnie zrozumieć. Nie próbowali nawet się z nim jakkolwiek komunikować. Clay to w tej chwili jedyna osoba, której mogę zaufać.

Dojechaliśmy już pod bramę naszego domu. Poczułem jak ciotka powoli hamuje samochód, po czym wyłącza silnik. Zdziwił mnie jednak to, że nie wyszła z auta.

- Przy okazji George. Zanim wyjdziemy, chcę Ci o czymś powiedzieć - powiedziała, biorąc głęboki wdech - Za dwa dni wracasz do rodziców.


IM NOT EVEN REAL // DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz