chapter 6

457 76 46
                                    

Zdenerwowany po rozmowie z moją matką, od razu upadłem zmęczony na łóżko. Myślałem, że kobieta cokolwiek się zmieniła jednak najwidoczniej tak nie było. Zresztą, kto mi tutaj wierzy? Nikt. No właśnie.

- Gogs, może to wreszcie zaakceptujesz? - usłyszałem głos z rogu pokoju. Postać stała przed oknem, wpatrując się swoimi zielonymi oczami w pełnię księżyca.

- O co Ci chodzi? Co mam niby zaakceptować? - powiedziałem, obracając się w stronę chłopaka. Jego twarz w dalszym ciągu była wpatrzona w gwiazdy na niebie, ignorując moje próby załapania kontaktu wzrokowego.

- Powiedz mi George - powiedział, odwracając swoją twarz w kierunku mojej - Czy ty uważasz, że jestem prawdziwy? Tylko bądź szczery?

Widziałem, jak w jego jasnych oczach pojawiają się pojedyncze łzy. Nie wiedziałem kompletnie o co może chodzić, ale coś podpowiedziało mi abym jakkolwiek pocieszył chłopaka.

Wstałem z mojego materaca i szybkim krokiem podeszłem do chłopaka wpadając w jego ramiona. Oparłem swoją głowę na jego klatce piersiowej, próbując uspokoić chłopaka. Clay był o wiele wyższy ode mnie, dlatego z łatwością oparł swoją brodę o moją głowę. Czułem jak niespokojny oddech chłopaka powoli zaczyna się uspokajać pod wpływem mojego uścisku. Gdy poczułem, że chłopak czuje się już lepiej, postanowiłem uwolnić się z objęć.

- Clay, oczywiście, że tak uważam. Jesteś tak samo prawdziwy jak ja, czy moja ciotka.  Gdybyś nie istniał - jak mógłbym z tobą tutaj teraz rozmawiać? - powiedziałem przykładając rękę do policzka blondyna.

- Przecież każdy tak uważa, George. Nie pozwalają mi się nawet z tobą spotkać, bo jestem nieprawdziwy. Nie oszukujmy się, co jeśli jestem tylko twoją wyobraźnią? - zapytał, odwracając wzrok ponownie w stronę okna.

- Nie mów tak proszę, Clay. Nie mają racji, ty na prawdę istniejesz - wyszeptałem przytulając się do pleców chłopaka. Po chwili mogłem poczuć, jak Clay odwraca się w moją stronę i mówi.

- Dziękuję, Gogs. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem wdzięczny za ciebie i za to, że tutaj jesteś. Nie mam pojęcia co bym bez ciebie zrobił. - Odrzekł, na co bardzo się zarumieniłem.

- Nie, to ja dziękuję. - odpowiedziałem.

Postanowiłem udać się spowrotem na łóżko, na które od razu się położyłem. W krótkim czasie mogłem też poczuć czyjąś obecność zaraz obok mnie. Odwróciłem się szybko, szukając twarzy osoby. Wkrótce spoglądałem już w utkwione we mnie, zielone oczy Clay'a.

- Przepraszam, nie mam gdzie spać...Nie będziesz się gniewał, jak prześpię tu jedną noc? - zapytał, przysuwając się bliżej mnie.

W głębi serca byłem strasznie szczęśliwy z propozycji chłopaka, ale nie chciałem, aby zobaczył mój entuzjazm, dlatego tylko lekko pokiwałem głową, aby powiedzieć, że nie mam nic przeciwko temu.

Po tych słowach nastała chwilowa cisza. Slyszałem głośne tykanie zegara z nad drzwi co przerywało ciszę. Po chwili blondyn postanowił przerwać ciszę.

- Kiedy mówiłem, że jesteś śliczny, gdy się uśmiechasz - mówiłem to zupełnie poważnie, Gogs - powiedział, puszczając mi oczko po czym odwracając się na drugą stronę łóżka.

Te słowa długo utrzymywały się w mojej pamięci. Cały czas nie mogłem zasnąć tylko przez to jedno zdanie wypowiedziane przez blondyna.

Clay, ty nawet nie wiesz jak na mnie działasz.

IM NOT EVEN REAL // DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz