Chapter 4

496 80 38
                                    

- Za dwa dni wracasz do domu, George. - po tych słowach nastała głucha cisza. Oboje z ciotką dobrze wiedzieliśmy o moich negatywnych relacjach z rodzicami. Rodzice zawsze odrzucali mnie spośród mojego rodzeństwa, chociażby ze względu na mój daltonizm, bądź gorsze wyniki w szkole. Byli perfekcjonistami a co za tym idzie - pragnęli również perfekcyjnego dziecka, praktycznie bez wad, z idealnie wyrysowany wcześniej planem na życie.

- Czy to jest konieczne? - zapytałem, spoglądając w jej stronę. Kobieta pokiwała Głową w celu potwierdzenia, co jeszcze bardziej mnie przybiło. Odchyliłem głowę na tylne siedzenie, zamykając oczy. Spotkanie z rodzicami, było ostatnią rzeczą jaką w tym momencie chciałem.

Zbliżał się już wieczór. Postanowiłem, że nie będę marnować tak pięknego popołudnia na nachodzące mnie myśli. Musiałem wreszcie odpocząć. Poczułem, jak zimny wiatr uderzył w moją twarz, gdy wyszedłem z domu mojej ciotki. Udałem się w stronę plaży. Zawsze tam chodziłem, gdy było mi jakkolwiek ciężko, bądź ciągle nękały mnie negatywne myśli.

Nie musiałem iść długo, aby już za chwilę dostrzec rozciagającą się  kamienistą plażę. W miarę, gdy przybliżałem się do brzegu, w którego uderzały fale morza, ujrzałem chłopaka, który wyglądał jakby nad czymś rozmyślał. Wydawało mi się, że skądś go znam i jakaś siła przyciągała mnie do niego.
Chłopak jednak od początku czuł moją obecność, bo gdy się do niego przysiadłem, od razu rozpoczął temat.

- Masz spotkanie ze swoimi starymi co? - powiedział Blondyn, śmiejąc się ze mnie. Dopiero wtedy poznałem, że był to Clay. Spoglądał na wzburzone morze, nawet nie patrząc w moją stronę. Wiatr lekko rozwiewał jego jasne włosy, przez co bezskutecznie próbował je ułożyć. Wyglądał wtedy na prawdę uroczo, co spowodowało, że niekontrolowanie się zarumieniłem.

- Pomóż ci? - zapytałem, spoglądając ze śmiechem na jego rozczochrane włosy.

Clay tylko przytaknął głową, na zgodę a ja zacząłem poprawiać jego falowane jasne włosy, które zaczęły układać się pod moim dotykiem. Chłopak cały czas utrzymywał wzrok na mojej twarzy, na co odruchowo się uśmiechnąłem, co Clay prawdopodobnie musiał zauważyć.

- Jesteś na prawdę śliczny, gdy się uśmiechasz Gogs. - powiedział, śmiejąc się krótko.

Jego słowa bardzo mnie zaskoczyły, ale również spowodowały, że ukryłem twarz w moich dłoniach, ukrywając czerwone rumieńce, które zaczęły pokrywać moje policzki. Nagle jednak, poczułem jak ktoś odrywa moją rękę od mojej twarzy, aby już po chwili nasze spojrzenia się spotkały.

- Ja nie żartowałem George - wyszeptał do mojego ucha, uśmiechając się.

Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w jego piękne oczy, dopóki nie usłyszałem głosy Clay'a.

- Powinieneś już Iść, Gogs. - zaczął - jest już późno a jeszcze będą się o Ciebie martwić - dopowiedział, posyłając mi mały uśmiech w moją stronę, który od razu odwzajemniłem.

Po tych słowach, jak zwykle Clay rozpłynął się w powietrzu, a ja do późnej nocy nie mogłem przestać myśleć o tym co powiedział mi blondyn.

IM NOT EVEN REAL // DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz