"Ta piosenka znaczy dla mnie strasznie dużo, tak samo jak Ty Gogs. Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy"
Po tych słowach poczułem jak w moim brzuchu pojawiają się na chwilę motyle.
Czy to oznacza, że Clay...?
- Tak, George - odpowiedział, jakby czytał mi w myślach - Jesteś dla mnie czymś więcej niż tylko przyjacielem. - spojrzałem na blondyna zdziwionym wzrokiem, czekając aż rozwinie swoją wypowiedź, mimo, że wiedziałem już o co mu chodzi.
Zachodziło już słońce. Promienie oświetlały na złoto twarz chłopaka, sprawiając, że jego oczy lekko zmieniły barwę.
Zobaczyłem jak Clay podnosi się z miejsca na którym siedział i kuca przy kwiatku na którym siedział motyl, po czym przysunął swój wskazujący palec w stronę owada na który po chwili wszedł.
- Widzisz tego motyla George? - zapytał podnosząc się z ziemi, przysuwając owada w moją stronę - Moje uczucie do Ciebie mi go przypomina... - dokończył, opuszczając wzrok na motyla który siedział na jego palcu.
-
Nie zbyt rozumiem...- powiedziałem, wpatrując się w chłopaka, który dalej bawił się z motylem.
Blondyn uniósł swój wzrok ze zwierzęcia na mnie i lekko przeczesał swoją ręką włosy.
- Ten motyl jest tak samo delikatny jak moje uczucia i twoje George. Jego skrzydła są tak drobne i kruche jak twoja pamięć o mnie, która może kiedyś wygasnąć. Wtedy sprawisz, że zniknę. Sprawisz, że Clayton Anderson nigdy nie istniał i nie będzie istniał. Założysz rodzinę, znajdziesz pracę, twoja rodzina wreszcie Cię Zaakceptuje, ponieważ twoja choroba magicznie zniknie a ty będziesz kochać i będziesz kochany a ja? Ja nigdy już nawet Cię nie zobaczę. - powiedział ściskając lekko za skrzydła owada, co sprawiło, że zaczął się wyrywać z uścisku palców chłopaka.
- Nigdy o Tobie nie zapomnę, Clay...- Powiedziałem ze łzami w oczach, które spływały po moich policzkach.
Blondyn podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń, po czym spojrzał mi w oczy i delikatnie się usmiechnął.
- Przecież ja nawet nie istnieje, Gogs - odrzekł z uśmiechem na twarzy. Widziałem jak w jego oczach formują się łzy, które szkliły jego zielone oczy. Nie mogłem się powstrzymać i od razu wpadłem w ramiona chłopaka, płacząc do jego ramienia.
- Clay, błagam Cię nie opuszczaj mnie...Nie mogę bez Ciebie żyć...Jesteś dla mnie wszystkim - wyszlochałem, wzmacniając uścisk. Czułem się wtedy nareszcie bezpiecznie przez ciepło bijące od chłopaka, który również obejmował moje ciało.
Clay tylko westchnął i pogładził moje plecy swoimi palcami.
- Nie opuszczę Cię, dopóki ty mi na to nie pozwolisz, Gogs...- odpowiedział, głaszcząc moje ciemne włosy.
Uwolniłem się z uścisku, aby móc na nowo spojrzeć na delikatną twarz chłopaka. Jego oczy były podkrążone od płaczu a jego włosy rozwiane przez wiatr, który nadszedł wraz z nadejściem nocy. Szybkim ruchem ręki otarłem spływające po jego policzkach łzy i ułożyłem kosmyki jego jasnych włosów.
Było już późno. Staliśmy na środku podwórka, gdzie w oddali była widoczna łuna światła bijąca z domu mojej matki. Zamknąłem na chwilę oczy, ponownie przytulając się do klatki piersiowej chłopaka. Można było usłyszeć świerszcze daleko w trawie i szum wiatru. Ludzie już dawno udali się do swoich domów, dlatego byliśmy całkowicie sami oświetleni przez srebrne światło księżyca. Poczułem się na prawdę śpiący, dlatego ułożyłem głowę na kolanach blondyna, podczas gdy ten zaczął bawić się moimi włosami. Fala ciepła nadeszła wraz z nadejściem snu, któremu zaczynałem się poddawać. Chłopak uznał chyba, że już zasnąłem, dlatego przykrył mnie swoim swetrem który miał wcześniej na sobie, po czym zbliżył twarz do mojego ucha szepcząc
"Kocham Cię, George"
CZYTASZ
IM NOT EVEN REAL // DNF
Romance" Przecież ja nawet nie jestem prawdziwy, George" - powiedział, przytrzymując mocniej moją rękę. Książka opowiada o chłopaku o imieniu George Davidson, który zakochuje się w Claytonie Andersonie. Problem jest w tym, że George choruje na schizofreni...