"Ale ty dzisiaj szczęśliwy " uslyszałem z ust mojej cioci, która już do mnie podchodziła aby zając miejsce przy stole obok mnie.
Siedziałem zamyślony w transie, bawiąc się jakimś długopisem położonym wcześniej na blacie obok. Nie mogłem przestać myśleć o tym co powiedział mi Clay a zwłaszcza nie mogłem przestać myśleć o tym, że wrócił.
Już miałem otworzyć usta, aby powiedzieć kobiecie o powodzie mojej radości, ale wtedy akurat weszła mi w zdanie.
"W ogóle" Powiedziała, nakładając sobie na talerz kawałek ciasta "Wydaje mi się, że twój stan psychiczny się polepsza, wiesz chyba przestałeś widywać już tego całego Clay'a, czy jak go sobie tam nazywasz" zachichotała pod nosem, jednocześnie uśmiechając się do mnie.
W tamtym momencie, moja szczęka opadła. Mój stan psychiczny się Polepsza?
"To nie było miłe" Rzuciłem, biorąc do ust szklankę z sokiem. "Kiedy zrozumiesz, że on istnieje?"
Kobieta zamknęła oczy, najwidoczniej próbując się uspokoić. "George, proszę Cię. Nie każ mi znowu Ci to tłumaczyć"
"Skąd w ogóle wiesz, że się z nim nie widuję?" Zapytałem, wstając od stołu. "Skąd masz pewność, że ja i Clay nie wyznaliśmy sobie miłość piętro nad Tobą?"
Zapadła cisza. Nie była to jednak taka cisza jaka zwykle była miedzy mną a Clayem. Z nim nawet cisza była przyjemna. Właściwie wszystko z nim było poprostu lepsze.
"Co zrobiliście?" Spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, również wstając z krzesła "Wyznaliście sobie miłość?"
Nie czułem potrzeby tłumaczenia się przed nią i tylko wpatrywałem się w nią zabójczym wzrokiem. Nagle zadzwonił dzwonek do naszych drzwi do, których ciocia szybko podeszła aby je otworzyć.
"Pójdę tylko otworzyć naszych sąsiadów, bo mieli dziś nas odwiedzić a potem sobie z Tobą porozmawiam. Nie mów tylko nic głupiego o Clay'u, rozumiesz? Nie przynoś mi wstydu." Odrzekła, przed otworzeniem drzwi.
Nasi sąsiedzi w rzeczywistości byli niezbyt miłymi ludźmi, jednak staraliśmy się mieć z nimi w miarę dobre stosunki, ponieważ byli szanowanymi ludźmi w naszym małym mieście.
Całe szczęście część przywitań przebiegła całkiem szybko. Moja ciocia dostała jakiś kupiony na szybko bukiet kwiatów a mi wręczyli roztapiającą się przez obecną pogodę czekoladę.
"Więc" Zaczął Pan Smith, w trakcie gdy każdy zajmował swoje miejsca na kanapie "Jak Ci mijają wakacje? Niedługo do szkoły, co?"
"Całkiem dobrze, takie wakacje na pewno się nie powtórzą" Odpowiedziałem mając na myśli Clay'a. "W zasadzie, mimo wszystkiego lubię te wakacje"
Czułem na sobie ostre spojrzenie mojej cioci, która kontrolowała każde wypowiedziane przeze mnie słowo.
"Cieszę się w takim razie. Masz już może kogoś? Wiesz jesteś już prawie dorosły" zapytała moja sąsiadka, mierząc mnie wzrokiem.
Moje ręce automatycznie zaczęły się pocić i lekko zacząłem gryźć moje usta, w celu uspokojenia się.
"Cóż, w pewnym sensie.." powiedziałem patrząc na reakcję mojej cioci, która nie spuszczała mnie z oczu. "Poznałem jednego chłopaka.."
Pan Smith tylko zaśmiał się lekko "Gratulacje, synu" powiedział ściskając mi rękę.
Jednak w tym momencie ciocia wstała z kanapy. "Nie, George nie ma nikogo"
Każdy Spojrzał na nią pytającym wzrokiem a ja schowałem twarz w rękach.
"Ciociu, proszę Cię...Clay..." zacząłem jednak ciocia, już podeszła do mnie."George, przynosisz mi wstyd." Powiedziała bez emocji, wpatrując się w moje załzawione oczy.
"Nie obchodzi mnie to" odrzekłem odważnie, również podnosząc się z kanapy. "Chcę abyście wiedzieli - Wy wszyscy - że Clay jest prawdziwy i że go kocham z wzajemnością"
Miałem już rozwijać temat, gdy nagle poczułem jak na moim policzku rozchodzi ból i zostaje na nim czerwony ślad. Czułem na sobie wzrok naszych sąsiadów, którzy byli zaszokowani całą sytuacją.
"Czemu to zrobiłaś?" Zapytałem, gdy kobieta cofała swoją rękę.
"Poprostu wyjdź, George." Odpowiedziała, odwracając się plecami do mnie, przepraszając gości za całe zamieszanie.
Czułem upokorzenie i wstyd, skorzystałem z okazji i od razu udałem się na górę do mojego pokoju, gdzie od razu wylałem swoje łzy do poduszki. Spojrzałem się do lustra - faktycznie - ślad po uderzeniu był całkiem widoczny i odruchowo chwyciłem mój policzek drugą ręką, masując go.
Nagle uslyszałem pukanie w moje okno. Szybko sprawdziłem, czy drzwi do mojego pokoju są zamknięte i podeszłem do okna."Clay, co ty tutaj robisz?" Zapytałem, Otwierając je, tak aby pozwolić chłopakowi wejść do środka.
Blondyn szybko wszedł przez parapet i stanął obok mnie, od razu mnie przytulając.
"Płakałeś?"Odruchowo wytarłem swoje łzy rękawem "Trochę, ale nic mi nie jest"
Clay znów wyszedł przez okno i stanął na dachówce mojego dachu wyciągając rękę w moją stronę. "Idziesz?"
Spojrzałem się na niego zdziwionym wzrokiem "Gdzie?"
Blondyn wychylił się przez okno do środka i chwycił mnie za rękę. "Na dach, dziś pięknie widać gwiazdy"
Nie miałem nic do stracenia, jak podążenie za chłopakiem, dlatego chwyciłem jego rękę i już po chwili znalazłem za moim oknem. "Uciekałeś kiedyś z domu?"
Blondyn tylko parsknął pod nosem "Żeby to raz"
Po chwili znaleźliśmy się na szczycie mojego dachu, gdzie Clay najwidoczniej już wcześniej wszystko przygotował. Wyłożony koc i kilka poduszek, a nad nami miliony gwiazd. Wszystko wyglądało niesamowicie. "Sam to zrobiłeś?"
Clay tylko wzruszył ramionami i odpowiedział skromnie "Tak, podoba Ci się?"
Usiadłem na rozłożonym kocu i szybko okryłem się wcześniej przygotowaną kołdrą "Kocham Cię, Clay" powiedziałem, patrząc w jego oczy. "Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie"
Blondyn tylko uśmiechnął się na te słowa i już po chwili wpatrywał się w gwiazdy nad nami. Nagle jednak podniósł swoją rękę i wskazał w jakiś punkt na niebie. "Widzisz?"
Od razu skierowałem swój wzrok w punkt, który mi wskazywał "Co?"
"Spadająca gwiazda, pomyśl życzenie" powiedział, po czym zamknął oczy i wymówił po cichu swoje życzenie.
Sam zrobiłem to samo co on. Zamknąłem swoje oczy i pomyślałem - Czego w tamtej chwili najbardziej chciałem?"głupie pytanie Chciałem aby Clay już na zawsze przy mnie został i aby wszystko wróciło do normalności.
"O czym myślałeś?" Zapytałem patrząc się w jego zamyśloną twarz.
"Nie mogę Ci powiedzieć, ale może Sam się domyślisz." Po czym puścił mi oczko i znów wpatrywał się w mrugające do nas gwiazdy.
CZYTASZ
IM NOT EVEN REAL // DNF
Romance" Przecież ja nawet nie jestem prawdziwy, George" - powiedział, przytrzymując mocniej moją rękę. Książka opowiada o chłopaku o imieniu George Davidson, który zakochuje się w Claytonie Andersonie. Problem jest w tym, że George choruje na schizofreni...