chapter 10 "w a k e u p"

432 66 51
                                    

Stałem przed budynkiem mojej terapeutki.
"Wszystko zniszczone" pomyślałem, kładąc rękę na rozwalających się drzwiach przez które wielokrotnie przechodziłem.
"Śmiesznie." Właśnie, śmiesznie. Nikt nie spodziewał się, że całe to miasto legnie w gruzach.
Środek budynku nie byl lepszy. Schodząca ze ściany tapeta, zniszczone rysunki jej pacjentów, którzy są teraz starymi ludźmi, bądź nawet nie żyją. Podeszłem do jednego z nich. Był całkiem typowy, Tina i dwoje dzieci trzymiące ją za ręce. Pokolorowany zwykłymi kredkami, które zawsze dawała swoim małym pacjentom.
Rozglądałem się po pomieszczeniu szukając jakichkolwiek pamiątek, bądź poszlak gdzie mogli się wszyscy udać, gdy nagle uslyszałem uderzenie szkła o podłogę. Natychmiastowo obróciłem się za siebie. Na podłodze leżały kawałki rozbitej szyby z ramki która spadła na podłogę. Kucnąłem przy niej w celu podniesienia ramki, jednak wyleciał z niej obraz, namalowany przez jednego z pacjentów.
"Cholera" wyszeptałem przygladajac się rysunkowi. Jak mogłem nie poznać, że sam to narysowałem 30 lat temu. Były na nim trzy osoby - Ja, Tina i... - Zaciąłem się, wpatrując się w trzecią osobę. Czułem, że jestem z nią powiązany, ale nie wiedziałem tylko jak. Chłopak siedział na hamaku wraz z gitarą, wpatrując się na bruneta, który był mną. Jego falowane jasne włosy, były okryte zielonym kapturem z bluzy o takim samym kolorze. Wyglądali razem na bardzo szczęśliwych. Odwrociłem zdjęcie aby dowiedzieć się więcej o tym rysunku, ponieważ w dzieciństwie zawsze opisywałem swoje obrazki.

" Dla najlepszej terapeutki na świecie! Rysunek przedstawia mnie, Clay'a i Ciebie.

P.S pamiętasz tą sytuację o której Ci mówiłem? Tą w której Clay grał dla mnie na gitarze. To właśnie miałem na myśli mówiąc jak cudowna była tamta chwila, Tino. Mam nadzieję, że teraz zrozumiesz miłość jaka nas łączy.

George Davidson
Rok 2021, Floryda."

Na widok tej notki, moje serce na chwilę stanęło. "Clay.." to imie jednocześnie mówiło dla mnie dużo, ale też tym samym nie potrafiłem sobie przypomnieć kim mógłby być owy Clay.

Parsknąłem cicho śmiechem.
"Nieźle miałem bujną wyobraźnię, że wyobrażałem sobie kogoś kto nawet nie istnieje"
Nie istnieje? A co jeśli jednak istniał? Cholera.
Udałem się  szukać kolejnych rysunków, które narysowałem gdy byłem jeszcze młody.
Otworzylem dolną szafkę jej biurka i zobaczyłem wiele półżółkłych kopert i listów. W tym kilka moich, które od razu otworzyłem.       
             
Rok 2019

Droga Tino!

Dzisiejszy dzień był na prawdę niezwykły. Moja ciocia zabrała mnie dzisiaj nad jezioro w naszych okolicach! Jest tam na prawdę cudownie, ale Clay wrzucił mnie z pomostu do wody. Miał szczęście, że woda była całkiem ciepła! Ciocia później skarciła go za to i wysuszyła moje ubrania a ja do wieczora bawiłem się z nim na plaży! Mimo wszystko, było na prawdę cudownie. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego coraz więcej ludzi mi, że Clay nie istnieje, mimo, że przeciez praktycznie jest kolo nich. Tak czy inaczej, mam nadzieje, ze niedługo się zobaczymy!

George

Cholera to był już kolejny znak, że ktoś taki jak Clay...istniał? To za dużo jak dla mnie. Niemożliwe, że kiedykolwiek chociażby znałem kogos takiego. Zresztą... - nie dokończyłem, bo nagle poczułem chlodną rękę na swoim ramieniu. Zimny dreszcz przeszedł moje plecy. Obróciłem się za siebie i zobaczyłem wysokiego chłopaka, którego twarz była zakryta lekko brudno białą maską z wyrysowanym uśmiechem, która lekko przykrywały jego blond włosy. Na jego szyi widniał wytatuowany napis  "Dream" na którego wskazał swoim palcem.

Poczulem jak chłopak nachyla się w moją stronę i szepcze

"Mówiłeś, że będziesz mnie pamiętać, George'u Davidsonie"

--

"George..GEORGE!" Poczułem czyjąś rękę szturchającą moje ramię. Otworzyłem Oczy, które szybko przymrużyłem z powodu świecącej w moje oczy lampki nocnej. Nie mam pojęcia jak się tu znalazłem, ale leżałem na swoim łóżku, przykryty kołdrą. Szybko usiadłem na swoim materacu. Byłem cały zlany potem a moje ciało całe się trzęsło.

"George, spokojnie...Już dobrze" Ciocia chwyciła moją drżącą rękę, podczas gdy ja próbowałem się uspokoić.

"Ciociu, co...Co się ze mną działo?" Zapytałem ledwo budując zdania.

"Prawdopodobnie miałeś koszmar George...martwiłam się o Ciebie. Zasnąłeś w aucie, ale potem przeniosłam Cię do łóżka..." przyłożyła rękę do mojego czoła "Dzięki Bogu, nie masz gorączki".

" Ciociu, to było...straszne" powiedziałem załamującym się głosem. "Nie wiedziałem co się ze mną dzieje...widziałem tinę, Clay'a, siebie...Nikt go nie pamiętał..." dodałem, zapominając, że przecież ciocia i tak nie będzie go znać. Cholera, muszę pilnować co mówię.

Całe szczęście kobieta nie próbowała drążyć tematu tylko cicho westchnęła i powiedziała coś do siebie pod nosem po czym wyszła z mojego pokoju.

Poczekałem chwilę, nasłuchując aż kroki cioci ucichną. Uslyszałem jak otwiera drzwi do swojego pokoju, po czym kładzie się spać.
Spojrzałem na zegar w rogu pokoju.

"Druga w nocy.." dawno już nie zrywałem nocki. Położyłem się znów na swoje łóżko czując jak ogarnia mnie sen, mimo, że bałem się zasnąć na nowo.

"Nigdy Cię nie zapomnę Clay"

Wyszeptałem do siebie, zasypiając.

IM NOT EVEN REAL // DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz