chapter 7

499 66 90
                                    

- George, dziś znów masz wizytę - usłyszałem głos nad sobą, przechylając głowę na bok aby zobaczyć kto do mnie mówi.
- George, wstawaj. Dzięki Bogu, że masz tę wizytę na późną godzinę, bo ty się nigdy z tego łóżka nie zwleczesz - moja matka najwidoczniej dzisiaj nie miała zbyt humoru aby poczekać na moje ociąganie się, dlatego podniosłem się z materaca, próbując się rozbudzić. Nareszcie kobieta wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego. Właśnie - samego. Spojrzałem się za siebie, w stronę łóżka rozglądając się za Clayem, którego jak zwykle tam nie było. Mogłbym przysiąc, że chłopak tej nocy spał zaraz obok mnie, jednak łóżko wyglądało na zupełnie nieruszone.

"Kochanie, śniadanie gotowe, lepiej się pośpiesz!" - usłyszałem z dołu mojego domu. Szybkim ruchem nałożyłem pierwszą lepszą koszulkę jaka wpadła mi w ręce i zbiegłem na dół.

Przy stole siedziała już moja matka spoglądając na mnie po drugiej stronie stołu, po czym wskazała mi miejsce abym usiadł zaraz na przeciwko niej.

- Musimy porozmawiać - zaczęła, podczas gdy ja zabrałem się za jedzenie. To jedno zdanie spowodowało, że poczułem nieprzyjemne motyle ze stresu w brzuchu.

- O co chodzi? - zapytałem, udając pewny siebie głos.

Widziałem jak kobieta bierze głęboki oddech, po czym lekko kaszle próbując oczyścić gardło przed jej tematem rozmowy.

- Nie będę Cię oszukiwać George, nie zbyt chcę Cię w moim domu - powiedziała szybko, bawiąc się z nerwów włosami.

Na jej słowa parsknąłem śmiechem.

Też tutaj nie chcę być.- pomyślałem

- Mogę poprosić o powód? - zapytałem, próbując powstrzymać się od śmiechu. Nie mogłem uwierzyć, że kiedykolwiek myślałem ze ta kobieta się zmieniła.

- Cóż...Jest wiele powód, ale jednym z nich jest to, że mam dość słuchania twoich głośnych rozmów o 2 w nocy, podczas gdy nie ma nikogo w twoim pokoju. - odrzekła kobieta, uciekając wzrokiem po pokoju.

- Jakich rozmów? - zapytałem zdziwiony, pochylając się odważnie do przodu.

- Gogs, słyszałam wczoraj jak dosłownie kogoś pocieszałeś...- powiedziała, biorąc kanapkę z jej talerza.

- Mamo, to był Clay..Musiałem mu pomóc...- odpowiedziałem szczerze.

- Clay nie.. - zaczyna ale po chwili się wstrzymuje - Nieważne George. Chcę tylko abyś wiedział, że kocham Cię, bo jesteś moim synem, ale nie chcę abyś tutaj mieszkał. Niedługo odeślę Cię do twojej ciotki. - dokończyła, w trakcie odnoszenia naczyń do zmywarki.

Nie chciało mi się już kontynuować rozmowy z kobietą, dlatego udałem się na zewnątrz. Dziś na dworze było na prawdę ciepło dlatego usiadłem na mojej starej huśtawce, zamykając oczy. Wsłuchiwałem się w odgłosy wydawane przez łańcuchy na jakich była zawieszona. Powietrze pachniało powoli dobiegającym końca okresem wakacji, których zapach przywoływał wiele wspomnień. Odchyliłem głowę do tyłu, próbując zatrzymać płynące z moich policzków łzy, które po chwili zaczęło suszyć rozgrzane sierpniowe słońce. Próbowałem udawać, że wszystko jest okej zbyt długo tak, że w końcu nie wytrzymałem i dałem upust emocjom które towarzyszyły mi od na prawdę dawna.

- Płaczesz? - usłyszałem głos z hamaka obok mnie. Nie musiałem się nawet odwracać, bo wiedziałem czyj to głos. Nie wiedziałem jak długo Clay przyglądał się mnie jak płacze, ale szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to. Zignorowałem pytanie blondyna i tylko posłałem mu sztuczny uśmiech w jego stronę.

- Czyli teraz będziesz mnie olewać, co? - Zapytał wzdychając. Nie odpowiedziałem ponownie. Nie chciało mi się nawet patrzeć na chłopaka. W tamtym momencie przez emocje chciałem mu wszystko wygarnąć - byłem dosłownie wściekły. Miałem dość tego, że wciąż znika i nawet nie wiedziałem czy jest prawdziwy, czy w najgorszym przypadku to tylko moja wyobraźnia. Chciałem odpowiedzi a nie trzymania się granicy prawdy a wyobrazni...

IM NOT EVEN REAL // DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz