Rozdział XVIII

73 12 13
                                    

Trąc o siebie dłońmi, Alois powoli wspinał się po ostatnich stopniach, jakie miał przejść w swoim życiu. Kurz, brud, pajęczyny przyczepiały się do ubrania upranego wraz z właścicielem. Jakby na jego głowie od niedawna nie znajdowało się już kilka siwych włosów, niemal zupełnie zbielały od pyłu, kiedy wkroczył do głównego korytarza północnego skrzydła.

Szczelnie zasunięte kotary, nie dopuszczały nawet najlichszego promyka światła. Tylko oddech i kroki mężczyzny zakłócały tą ponurą ciszę. Pulsowało mu w dłoniach, którymi dotykał ściany, aby się nie wywrócić. Chłodny kamień wręcz parzył chłodem jak dotyk zmiennego. Alois dobrnął po omacku do ostatnich drzwi.

Zdrętwiałą ręką zapukał w drewno. Zamiast wydać z siebie głuchy odgłos skrzydło cofnęło się ze skrzypnięciem. Człowiek z trudem przełknął ślinę, kiedy przez powstałą szczelinę oświetlił go łagodny, ciepły płomień lampki naftowej.

- Czekasz na zaproszenie? - warknął zwierzęco lokator.

Na plecach Aloisa wszystkie włoski stanęły dęba, zaś on sam niemal podskoczył. Niemal, bowiem nie z mniejszą raptownością otworzył drzwi, przeszedł przez próg i zamknął je za sobą, opierając o nie. Z rozszerzonymi oczami szukał potwora, bojąc się drgnąć. Przestał oddychać, kiedy Numa chrząknął znacząco, ułatwiając mu zadanie.

Zmienny stał oparty o ścianę obok kotary, za którą kryło się jedno z okien. Stojąc, wydawał się większy niż go Alois zapamiętał. Pozostawał za to hybrydą z wilkiem. Jego podobieństwo do potwora znad rzeki, przez którego mężczyzna niemal zginął, sprawiło, że zaschło mu w ustach.

- Dzień dobry, espis - wydusił z siebie Alois, kuląc się w sobie, kiedy padło na niego ostre spojrzenie Numy.

Tamten stwór miał białe oczy - upomniał się Alois, aby opanować strach. Serce swoim koślawym rytmem zaczęło bić jeszcze szybciej, kiedy zmienny przestąpił z nogi na nogę.

- Dla kogo dobry, to dobry... - mruknął złowróżbnie Numa, poprawiając poły swojego długiego szlafroka. Alois naprawdę chciał myśleć, że to wcale nie była groźba.

Kershaw schował spocone dłonie za plecy, ostrożnie podnosząc głowę. Wyprostował się i powoli wypuścił powietrze. W tej krótkiej chwili jego błyszczące paniką spojrzenie ochłodło.

- Wzywałeś mnie, espis - zaczął cicho mężczyzna. - Więc przyszedłem.

Wilk zmrużył oczy do wtóru nieprzyjemnego uśmiechu. Błysnął zębami, kiedy wycedził:

- Przyszedłeś, bo właśnie nie umiesz spełniać poleceń.

Alois zacisnął usta w cienką linię. Ostatkiem woli nie odsunął się, gdy zmienny przemierzył komnatę i stanął przed nim. Szerokie barki odcinały widok na komnatę, zostawiając jedynie upiorne oblicze zmiennego. Z bliska można było dostrzec na wilczym pysku ludzkie oczy.

- Czy wiesz, co jest tu napisane? - spytał Numa, wyjmując z kieszeni pognieciony papier.

- Przykro mi, panie, ale nie znam tego języka - odparł ze skruchą Alois, choć korciło go przemilczeć odpowiedź. W zasadzie to nawet nie widział treści tego listu, ale żeby się o to upomnieć, również nie pomyślał.

- Oczywiście, że nie znasz, bo jesteś tylko szarym Republikaninem - szydził wilk, odsuwając od służącego. Nadal nie chował kartki. - Cherlawym człowieczkiem... - dodał, zerkając na niego.

- Jestem cherlawym człowieczkiem - przyznał sucho Alois i wcale nie dlatego, że się z nim nie zgadzał. - Czego wobec tego ode mnie oczekujesz, espis?

Seria Noruk: Syn PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz