Rozdział XXV cz.II

66 13 23
                                    

Nie zdołał przeczytać wszystkiego przed nocą. Nie oznaczało to jednak, że kiedy zgasił świecę w swojej komnacie, zmorzył go sen. Długie godziny niespokojnie przewracał się na łóżku, nie mogąc przegonić z myśli ilustracji genezy ras.

Zastanawiał się, czemu noruk był wymieniony osobno. Podejrzewał, że tak jak to miało miejsce z magami, zmiennymi i ludźmi posiadał własny wizerunek. Temu jednak przeczył brak oddzielnego wizerunku gryzionego człowieka albo to Alois takowego nie dostrzegł.

Zwalczając chęć ziewnięcia, nie miał sił się denerwować, gdy nie zrozumiał, co mówił espis do Ryudn. Hrabianka bowiem z samego rana postanowiła złożyć wizytę swojemu bratu.

Ku niechęci zarówno zmiennego jak i człowieka zmusiła ich do natychmiastowego przyjęcia. Alois zaprowadził ją oraz Dariona do specjalnego pomieszczenia, gdzie mieli poczekać aż Numa doprowadzi się do porządku. Wyszykował go godnie, pomimo pośpiechu.

– Ojciec chce z twojego powodu wyprawić święto – przypomniała Numie, piorunując wzrokiem. – Sprosi wszystkich – wycedziła w obcej mowie.

Alois cieszył się, że nie sąsiadował z córką Scoavolci. Wydawała się być w bojowym nastroju. Zacięty wyraz twarzy został podkreślony ciemnym makijażem, a dłonie i stopy były zaczernione jak u zmiennych z bojówki. Jej agrypin w akcie solidarności także przybrał myśliwski strój złożony z ciemnozielonej tuniki oraz spodni. Oczywiście nie nosili przytroczonej broni, choć po obu stronach bioder znajdowały się na nią stosowne pętle. Natomiast tylko Darion nosił wysokie buty, sięgające cholewką za kolano, choć dla większości zmiennych zdawały się równie niepotrzebne co noże.

– Wiem – odparł chłodno espis, rozsiadając się w fotelu.

Darion nawet nie starał się udawać, że to była towarzyska pogawędka. Siedział wyraźnie spięty, a zazwyczaj słodki wystrój bawialni północnego skrzydła surowiał, jakby znajdowali się w grobowcu.

Alois znowu stłumił ziewnięcie, opierając głowę o pięść. Tak się złożyło, że blizna po próbie okaleczenia ujrzała światło dzienne. Oboje z gości zarejestrowało ją, chociaż Alois nie zauważył, jak uciekli wzrokiem do Numy.

– W co byś nie grał, w twoim interesie nie jest, aby doszło do największej katastrofy towarzyskiej w dziejach – poinformowała groźnie zmienna. Zieleń oczu skrzyła się gniewnie.

Darion nie zdradzał ewentualnego zaniepokojenia. Alois oddawał jednak honory swojemu espisowi, który na przekór temu się uśmiechnął. Co więcej, jego wilczy pysk rozpromienił wyraz, wręcz czarujący. W niczym nie przypominał zdziczałego Ezdeńczyka sprzed niemal dwóch miesięcy.

– Oczywiście – zgodził się z nią Numa, zakładając nogę. – Dlatego przyszłaś mi pomóc, prawda?

Kobieta nie odpowiedziała. Na chwilę przestała się natarczywie patrzeć na przyszywanego brata i wygładziła tunikę. Nie ściągała dłoni z lśniących haftów, gdy powiedziała:

– Nie oszukasz mnie, przybłędo. Nie jesteś zbyt subtelny nawet jak na kogoś z twoim pochodzeniem.

To, jak także następne zdanie, Alois zrozumiał bardzo wyraźnie.

– Ty także, Ryudn – szepnął zaczepnie Numa, wskazując kciukiem człowieka. – Brakowało tylko, żebyś się podpisała. Wielkimi literami.

Darion nastroszył się, kiedy kącik ust dziewczyny drgnął. Zamiast jednak się wściec, założyła ręce na piersi, przerzucając włosy przez ramię. Alois zauważywszy swoje niedopatrzenie, naciągnął mankiet koszuli.

Seria Noruk: Syn PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz