Rozdział XIX

84 13 14
                                    

Tym razem jednak zjadł posiłek więcej. Ciepły bochenek chleba od Greenie śpiącej w oddziale dla kobiet wypełniał wnętrze Aloisa. Jeszcze długo cudownie wypełniał brzuch, bezceremonialnie nie pozwalając Kershawowi zasnąć.

Młodzieniec patrzył z łóżka na rozgwieżdżone niebo za oknem. Wiatr świszczał przez szczeliny w okiennicy, zagłuszając śpiących wokół niewolników. Jak myślał, kit pszczeli może by coś wskórał, jednak było go zdecydowanie za mało w chwili uszczelniania przed paroma godzinami. Przez to zimno nawiewało do bursy, a Alois kulił się pod ścianą ciasno owinięty w cienki pled. Niby nie zaczęła się wczesna jesień, a nawet nie kończyło lato, ale zamek ulokowano przecież w górach. Jakby na to nie patrzeć, takie były prawa natury...

Leżąc, Alois postanowił nie spoczywać na laurach. Może i nie dysponował magią Riffa, ani krzepą Vangelisa, ale jak mógłby się tak poddać bez walki?

Co innego walczyć z bronią w ręku, a co innego ginąć krojonym na plasterki – wzdrygnął się na tą myśl, poprawiając okrycie.

***

Fulke nie przyjęła go z powrotem do szklarni. Nie było to zaskoczeniem. Zmienna postawiła jeden warunek, a Alois się z niego nie wywiązał. Nie zaszkodziło spróbować... Za to nie miała nic przeciwko jego odwiedzinom,wręcz wyraźnie sobie ich zażyczyła. Wyjaśniła to słowami: „Nie będę się po prostu mieszać w sprawy bardziej napuszonych ode mnie". Bynajmniej nie z sympatii, Alois zobowiązał się czasem zjawić.

Mężczyzna nie miał problemu z podjęciem wyboru. Upewniwszy się u gburowatego zarządcy – Souvage'a – że sytuacja w innych miejscach pracy nie uległa zmianie, jedynie utwierdził się, że nie miał zbyt wielu możliwości. W zasadzie to jedną.

Uzbrojony w wiadro z wodą i szczotkę z samego rana udał się do północnego skrzydła. Zgodnie z opracowanym w nocy planem, przebrnął przez serce zamku.

Podjęte zajęcie pożerało czas, dawało alibi i jednocześnie uwalniało od potrzeby konfrontacji z kimkolwiek.

Począwszy od faktu, iż destrukcyjny wpływ Numy wykraczał poza drzwi jego komnaty, toteż sam korytarz wymagał gruntownego czyszczenia. Alois domyślał się, że zmienny nie chciał towarzystwa nawet przedstawicieli swojego gatunku. Zaś do tych zaliczała się także służba, która mogłaby usuwać rosnący bałagan na podłodze i w sąsiednich pomieszczeniach. Kto inny jak nie osobisty sługa, pomijając jego niską rasę, mógłby się z tym uporać?

Jeśli ktoś nakryłby Aloisa na przebywaniu bez nadzoru swojego właściciela, zawsze powołałby się na wilka przesiadującego w komnacie nieopodal. Nie zamierzał oczywiście korzystać z tej ewentualności, ale, jak już się zresztą przekonał w szklarni przed ingerencją Dariona, nie miało być takiej potrzeby.

Natomiast nikt nie zachodził do północnego skrzydła, o ile naprawdę nie musiał, więc nie weryfikowano poczynań Kershawa. Kiedy zaś sam Numa opuszczał swoją „gawrę" – aby pozbyć się fekaliów – Alois przykładnie wracał do bursy na spoczynek albo chował na czas...

Przecież trzymał się z daleka i unikał kłopotów.

Zanim jednak wyraźnie podpadłby właścicielowi północnego skrzydła, szereg innych komnat oczekiwał uprzątnięcia. Tak też następne dni upłynęły Aloisowi na doprowadzaniu do ładu każdego z kilkunastu pomieszczeń.

Popołudniami zaś starał się poprawić stosunki z innymi niewolnikami. Począwszy od zażegnania wrogości u zarządcy poprzez ciężką pracę i na zaprzyjaźnieniu się z Greenie skończywszy, realizował kolejne podpunkty swojego planu.

Nie zapominał też sporadycznie wpaść do ogrodu. Fulke z zadziwiającą otwartością opisywała mu konflikty i zasady panujące w pałacu oraz pomiędzy domownikami. Oczywiście, o ile nie poruszało się tematu Numy czy terminu „noruk". Wtedy się tłumaczyła, że „nie wolno jej o tym mówić". Tak też niewolnik otwierał jedno ucho, a drugim wypuszczał to, co mówiła. W międzyczasie zbierał suchy prowiant i zioła na odporność, którymi próbował zrekompensować sobie brak leków.

Seria Noruk: Syn PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz