}Marinette{
- Władze Paryża zaobserwowały nowy atak akumy, jednak okazuje się, że tym razem jest on groźniejszy niż wszystkie inne. - usłyszeliśmy przejęty głos Nadii Chamak. - Złoczyńca, z którym dziś musimy się rozprawić podaje się za Manipulatora. Nikt nie wie, na czym tak dokładnie polega jego moc, ale wiemy jedno, Paryż znów ogarnął chaos.
- Manipulator? - powiedział Adrien pod nosem, jednak na tyle głośno, że mogłam to usłyszeć.
Podniosłam wzrok znad ekranu. Blondyn również. Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Patrząc w oczy chłopaka, nie wiedziałam co mogę z nich wyczytać.
Przerażenie, strach... Gotowość.
Mimo wszystko oboje byliśmy gotowi do walki.
*rok później*
}Adrien{
Rok. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni.
Czy to długo?
Nie wiem.
Minął rok.
Pierwsze miesiące były ciężkie. Wszystkie dni zlewały się w całość. Miałem problem z pogodzeniem się z tym wszystkim. Czułem... Sam nie wiem co czułem. Wszystko i nic. W jednej chwili wszystko było mi obojętne, w drugiej odczuwałem całe cierpienie ze zdwojoną siłą.
Najpierw był szok. Wyparcie. Nie potrafiłem w to uwierzyć, mimo namacalnych dowodów. Miałem w głowie mętlik, którego nie potrafiłem ułożyć. Targały mną sprzeczne emocje. Powinienem cieszyć się, że wygraliśmy. Paryż był już bezpieczny. Władca Ciem został pokonany i już nikomu nie zagrażał.
Zwyciężyło dobro, ale czy byłem zwycięzcą?
Rozgoryczenie. Wściekłość. Ogromne cierpienie. Nie potrafiłem go znieść. Byłem zły na cały świat. Paryż stał się bezpieczny, ale co z tego? Tyle starań, ciężkich walk, ale po co? Żeby cały mój świat runął w gruzach? Żebym zaczął kwestionować wszystko w co dotąd wierzyłem? Po to, żeby całe moje życie obrócić o sto osiemdziesiąt stopni?
Musiałem nauczyć się z tym żyć.
Krok po kroku.
Odbiłem się od dna i z każdym dniem było coraz lepiej.
W końcu - wróciłem do normalności. O ile teraz można nazwać to normalnością.
Pozornie zaakceptowałem sytuację i starałem się o tym nie myśleć. Jednak myśli wracały. Czasem były na tyle uporczywe, by znów rozbić mnie na milion kawałków, które później zbierałem. Czasem w ogóle o tym nie myślałem.
Jednak w dzień, taki jak dziś, wszystko do mnie wróciło.
Rocznica.
Rany nadal były świeże. Zrozumiałem to, przekraczając bramę cmentarza. Ponownie ogarnęła mnie złość. Z każdym krokiem czułem ją coraz bardziej. Z każdym krokiem byłem bliżej miejsca, które przypominało mi o niewyobrażalnym cierpieniu i szczęściu tysięcy ludzi, którzy znów czuli się bezpiecznie. Dochodząc do celu, spojrzałem na grób. Schyliłem się, by na zimnej płycie położyć jedną, białą różę. Podniosłem się i znów spojrzałem na pomnik. Przyjście tutaj było jak skok z wysokości.
Stałem tak dłuższą chwilę, kiedy poczułem ciepły dotyk na ramieniu.
- Mówiłem ci: zostań w samochodzie - powiedziałem zimnym głosem, którego sam nie rozpoznawałem.
- Adrien... Stoisz tu już pół godziny - usłyszałem ciepły ton. - Wiem, że to dla ciebie trudne - wychwyciłem jak za mgłą.
Nie byłem obecny. Myślami przywoływałem wszystkie wspomnienia tamtego dnia, wpatrując się w napis wyryty w kamieniu: Gabriel Agreste.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Mimo upływu czasu nadal zadawałem sobie jedno pytanie:
- Dlaczego? - powiedziałem trzęsącym się głosem. - Dlaczego to jest dla mnie trudne? Powinienem go nienawidzić - nadal nie spuszczałem wzroku z pomnika. Czułem kolejny przypływ frustracji.
- To twój ojciec.
- Nie - odpowiedziałem automatycznie. - To kłamca. Wariat i egoista. Nigdy nie był moim ojcem.
- Nie mów tak. Nie myślisz tak. To nic złego, że nadal ci na nim zależy. Nikt nie ma prawa osądzać cię za to, co czujesz. Straciłeś ojca. To dla nikogo nie byłoby łatwe.
- Nie - warknąłem. Czułem, jak mimowolnie zaciskam pięści. Przymknąłem oczy i uniosłem twarz ku niebu, biorąc głęboki oddech.
- Adrien, przestań - usłyszałem. Poczułem ciepły dotyk na policzku, przez co spojrzałem na dziewczynę. Patrzyła na mnie zmieszanym wzrokiem. Wiedziała, że nienawidziłem współczucia. Nie w tej sytuacji. Za wszelką cenę próbowała ukryć to, co wtedy przechodziło przez jej myśli, jednak znałem ją na tyle dobrze, że z jej tęczówek mogłem wyczytać wszystko. Dlaczego mi współczuła? Nie zasłużyłem na to. Byłem taki sam, jak ten leżący trzy metry pod ziemią. Nawet gorszy.
- Jak możesz mi współczuć? - zapytałem. - Przecież...
- Nie, Adrien - przerwała mi. - Nie zaczynaj - dziewczyna spoważniała. Chwyciła moją dłoń, jednak tak szybko jak tylko mogłem odsunąłem swoją i zrobiłem krok w tył. Omiotłem spojrzeniem jej twarz. Dziewczyna z lekko podniesionymi brwiami wzięła głębszy oddech. Jej cierpliwość i upór czasem mnie przerażały.
Znów zgubiłem się w swoich myślach.
- Jak możesz mnie kochać? - zapytałem. - Jak możesz być przy mnie, mimo tego co się stało? Powinnaś się mną brzydzić - powiedziałem głosem wypranym z emocji.
Wiedziałem, że mnie kocha. Wiedziałem, że będzie przy mnie. Jednak nadal nie pojmowałem dlaczego. Patrząc w jej oczy widziałem ciepło i troskę. Widziałem nadzieję. Ona nią była. Była moim światłem w ciemności. Dzięki niej przetrwałem.
- Jestem gorszy niż on - lekkim ruchem głowy wskazałem na grób, przy którym staliśmy. - On chociaż chciał dobrze. Robił to dla mnie, dla mamy.
- Adrien... - dziewczyna podeszła bliżej mnie i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Nie wytrzymałem. Łzy napłynęły mi do oczu, a oddech przyspieszył. Również ją objąłem, kładąc podbródek na jej głowie. Byłem tak cholernie wdzięczny, że ją mam.
Zacząłem płakać. Nie chciałem tego, nie kontrolowałem tego. Dziewczyna rozluźniła uścisk i spojrzała na mnie. Odwróciłem wzrok. Nie wiem, czemu. Nie chciałem pokazać jej, że jestem słaby? Bo taki byłem - s ł a b y.
Zamknąłem oczy. Musiałem się uspokoić. Znów poczułem jej dłoń na policzku. Delikatnym ruchem kciuka otarła moje łzy.
- Jestem przy tobie. Zawsze będę - powiedziała. Był to głos nieznoszący sprzeciwu.
- Dlaczego? - zapytałem po raz kolejny.
- Bo cię kocham - wyartykułowała bez mrugnięcia okiem.
Stałem znów przodem do grobu i po raz kolejny utkwiłem wzrok w napisie. Nastała chwila ciszy, którą przerwałem szeptem:
- Zabiłem go.
CZYTASZ
Kocham Cię Kropeczko 2 | Miraculous: Biedronka i Czarny Kot
Fanfic"- Myślę, że lepiej było, kiedy byliśmy przyjaciółmi. - Powiedz mi proszę, że to jest żart, tak jak zawsze sobie żartujemy. - objął mnie, nie zważając na moją wolę - Biedronko, proszę.. - Kocie.. to nie jest żart. - odpowiedziałam gasząc ostatnią...