}Marinette{
Wbiegając do łazienki, szybko opadłam na muszlę klozetową. Czułam jakby w tym momencie wszystkie moje wnętrzności wychodziły ze mnie, a w oczach niekontrolowanie pojawiły mi się łzy. Nienawidziłam wymiotować. Po chwili usłyszałam, jak drzwi do pomieszczenia otwierają się ponownie. Poczułam jak ktoś klęka przy mnie i zgarnia wszystkie moje włosy. Wiedziałam, że to Adrien, gdyż już chwilę później szeptał on jakieś uspokajające słowa, swoją dłonią powolnie gładząc moje plecy. Chwilę trwało, zanim wszystko z siebie wyrzuciłam, a kiedy już skończyłam Adrien pomógł mi jakoś doprowadzić się do porządku. Nie wiedziałam jakim cudem, ale czułam się wspaniale. Tak, jakbym wcale nie wymiotowała dosłownie chwilę temu.
- Idziemy. - powiedziałam do chłopaka i chwyciłam jego rękę.
- Gdzie? - zapytał.
- Idziemy dalej się bawić. - powiedziałam głosem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Bo była. Czułam się dobrze, nie byłam pijana, mogłam pić dalej.
- Marinette, bądź poważna. Idziemy do domu. - powiedział uważnie na mnie patrząc.
- Ale ja się czuję wspaniale. - odpowiedziałam. - Nie musimy jeszcze wracać. - wzruszyłam ramionami.
- To, że wszystko zwróciłaś nie znaczy, że od razu wytrzeźwiałaś. - warknął lekko zirytowany. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Blondyn lekko przymknął swoje oczy, po czym westchnął i znów na mnie spojrzał. - Słuchaj, Marinette. Ja wcale nie chcę cię ograniczać, ale najlepszym rozwiązaniem teraz będzie po prostu pójście stąd. Nadal jesteś pijana, a dalsze wlewanie w siebie alkoholu nie przyniesie ci nic dobrego.
- Weź, Adrien... - zaczęłam. - Weź, nie znasz się. - powiedziałam i wyminęłam go w drzwiach od łazienki.
Pewna siebie przeszłam przez długi korytarz i poszłam do salonu, w którym ludzie nadal tańczyli i śmiali się w najlepsze. Szybko zlokalizowałam wzrokiem Alyę, która rozmawiała z jakimś chłopakiem, którego nawet nie kojarzyłam. Chwiejnym krokiem zaczęłam zmierzać w jej stronę.
- Alya! - krzyknęłam z daleka, na co dziewczyna obróciła się w moją stronę. - Idziemy pić!
Nie trzeba było powtarzać jej dwa razy, kiedy na moje słowa poszła ze mną do kuchni i zaczęła nalewać nam przezroczystej cieczy do kieliszków. Po opróżnieniu ich zawartości zaczęłyśmy rozmawiać na jakiś losowy temat, który wtedy wydawał mi się bardzo śmieszny.
- Marinette, możemy chwilę porozmawiać? - usłyszałam bardzo znajomy głos zza pleców. Spojrzałam na zdezorientowaną minę Alyi, po czym obróciłam się do chłopaka. Chwilę tak stałam zastanawiając się nad sensem jego słów.
- A o czym? - zapytałam.
- Po prostu chodź. - powiedział blondyn. Mogłam wyczuć, że był już trochę zdenerwowany. Nie chcąc robić awantury po prostu poszłam za nim do holu, gdzie nie było żywej duszy. Stanęłam naprzeciw chłopaka, zakładając ręce na piersi.
- Więc, o co chodzi? - zapytałam.
- Proszę nie kłóćmy się. - powiedział, po czym przetarł twarz dłońmi. - Pamiętasz z jakim zamiarem przyszliśmy na tę imprezę? - zapytał. Momentalnie skinęłam głową na znak, iż pamiętam. - Więc właśnie. Wyjdźmy tam i pozachowujmy się, tak jak na parę przystało, a później pójdziemy do domu. - skończył i spojrzał na mnie. Widząc moją niezadowoloną minę i chęć powiedzenia czegoś, znów się odezwał. - Proszę.
- W ewentualności mogę zgodzić się na taki scenariusz, ale no wiesz... - zaczęłam, nie do końca wiedząc co chcę przez to wyrazić. - Właściwie to sama nie wiem. - wzruszyłam ramionami. Może on miał rację? Może naprawdę byłam już bardzo pijana? W każdym razie nie zaprzątałam sobie tym głowy, tylko pociągnęłam blondyna za rękę, żeby razem ze mną poszedł tańczyć na prowizoryczny parkiet.
CZYTASZ
Kocham Cię Kropeczko 2 | Miraculous: Biedronka i Czarny Kot
Fanfiction"- Myślę, że lepiej było, kiedy byliśmy przyjaciółmi. - Powiedz mi proszę, że to jest żart, tak jak zawsze sobie żartujemy. - objął mnie, nie zważając na moją wolę - Biedronko, proszę.. - Kocie.. to nie jest żart. - odpowiedziałam gasząc ostatnią...