Bottom I Top

797 35 17
                                    

Cały wieczór obserwowałem Jimina. Śledziłem wzrokiem każdy jego ruch. Zmienił sie. Bardzo się zmienił. Myślałem, że po powrocie zastanę mięśniaka, typowego top... A tu taka niespodzianka.
Mój Chimchim okazał się być nieszkodliwą, słodką kulką.
Oczywiście nie przeszkadzało mi to.
Wcale, a wcale.
Dziwnie by mi było gdybym to nadal ja siedział na jego kolanach.
Wydoroślałem przez te dwa lata, miałem troszeczkę inne priorytety.
Jednak przede wszystkim miałem teraz nowy cel.

Moim celem był Park Jimin.

Musiałem zrobić wszystko co w mojej mocy by chłopak chciał do mnie wrócić.
Wiedziałem, że to może nie być takie proste jednak kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.
Ja wolałem wino.
I to najlepiej to z ust Jimina.
Ale trudno.
Jak się nie ma co się lubi...

Ponownie zerknąłem na starszego. Siedział cały zarumieniony i co jakiś czas zerkał na mnie zaciskając przy tym swoje małe łapki na materiale niebieskiego swetra.
Wyglądał niezwykle uroczo jednak w jego oczach nadal był ten dziki błysk.
Jego nie dało się ani ukryć ani stłumić.
I mimo wszystko cieszyłem się, że między nami zawsze były tylko ogniste pocałunki, sprawianie sobie przyjemności ustami czy dłońmi.
Cieszyłem się, że ktoregoś dnia to ja jemu odbiorę niewinność, a nie on mi.
Tak.
To się kiedyś wydarzy.
Nie wiem jeszcze kiedy jednak...

Jimin zaśmiał się z jakiegoś głupiego żartu Hoseoka, a ja mogłem podziwiać jego zamieniające się w dwie kreseczki oczka.
Patrzyłem intensywnie na blondyna uśmiechając się pod nosem, a kiedy i on na mnie spojrzał puściłem mu oczko.
Chłopak momentalnie spuścił głowę jednak nie umknął mi jego mały uśmieszek zadowolenia błąkający się pod nosem.

Około pierwszej w nocy mama zarządziła koniec imprezy. Oczywiście nie obyło się bez standardowego "Mamo jeszcze pięć minut".
Po jakimś czasie kiedy rodziców już nie było zaczęliśmy wszyatko sprzątać.
Wypiliśmy jeszcze rozchodniaczka... A może i dwa...
Chłopcy wrócili do siebie, a w ogrodzie zostałem ja, Jimin, Tae oraz Hobi.

-Cieszę się, że wróciłeś. - Tae wskoczył na mnie i mocno mnie przytulił. - Tęskniłem.

-Ja też. - uścisnąłem go jednak kiedy nie chciał mnie puścić zacząłem go łaskotać. Chwilę później był już w ramionach Hobiego, który posłał mi szeroki uśmiech i zerknął na blondyna stojącego zaraz obok. Uśmiechnął się porozumiewawczo.

-To my już pójdziemy do pokoju Tae. - pokiwał głową sam sobie jakby wpadł na genialny plan. - To dobranoc.

-Dobranoc. - uśmiechnąłem się i przeniosłem wzrok na starszego. - Idziemy?

-Um... Tak. - ponownie zerknął na mnie zza grzywki. Na jego ustach błądził delikatny uśmiech, a jego buźka była wyraźnie zarumieniona.

Podszedłem do niego i złapałem jego małą dłoń splatając ją z tą moją po czym wsunąłem je do kieszeni mojej bluzy. Nie protestował co wydawało mi się dziwnie podejrzane.
Kiedy w końcu dotarliśmy do mojego pokoju zdziwiłem się widząc wystającą spod łóżka torbę.
Podszedłem do niej na co Jimin wciągnął głośno powietrze.
Zajrzałem do środka i nic już nie rozumiałem.
W torbie były ubrania blondyna. Zapaliłem dodatkowe światło po czym spojrzałem na niego unosząc brew.

-Twoja mama zaprosiła mnie do was jak złamałem nogę. - zaczął bawić się swoimi palcami. - Tae powiedział jej, że mieszkam sam i nikt się mną nie zajmuje... Przepraszam. - spojrzał na mnie smutno. - Jutro wrócę do siebie.

-Nie! - powiedziałem trochę zbyt szybko. - To znaczy jeżeli chcesz to możesz zostać. Nie mam nic przeciwko. - podrapałem się po karku. - Który pokój zajmowałeś?

-Twój. - powiedział cicho i podszedł do drzwi balkonowych. Rozsunął je i zaczął wspinać się na dach.

Stałem chwilę z otworzoną w zdziwieniu buzią.
Otrząsnąłem się dopiero kiedy zniknął mi z pola widzenia.
Od razu ruszyłem za nim.
Kiedy dotarłem już na górę siedział na kocu i ściskał jedną z poduszek.

-Często tu siedziałeś patrząc na gwiazdy?

-Codziennie. - odpowiedział nie patrząc na mnie. Jego wzrok utkwiony był w niebie.

-Jimin ja...

-Rozumiem. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Musiałeś wyjechać. - w jego głosie nie było słychać ani kpiny ani złości co zdziwiło mnie jeszcze bardziej.

-Ale ja cię zostawiłem bez wyjaśnień i...

-Wiem. - Westchnął cicho. - Nie szkodzi.

-Jak to do cholery nie szkodzi?! Co ty mówisz?! - zdenerwowałem się trochę.

-Nie szkodzi Jungkookie... - odwrócił się w moją stronę. - Naprawdę nie mam ci tego za złe. Już nie. Poprostu Tęskniłem.

-Nie odpisałeś na żadną moją wiadomość. - zauważyłem.

-Bałem się.

-Czego? - nie rozumiałem.

-Tego, że kiedy wrócisz nie będziesz mnie już chciał. - jego uśmiech zastąpiła smutna minka co bardzo mi się nie spodobało.

-Dlaczego miał bym cię nie chcieć?

-Bo jestem teraz kluską. Wszyscy rozwodzą się nad tym jaki to ja nie jestem słodki i rozkoszny, a ty...

-Jesteś bardzo słodki. - uśmiechnąłem się przyciągając go na swoje kolana. - I bardzo rozkoszny. Wyglądasz jak kotek. Jednak nadal masz w sobie tą dzikość. I podobasz mi się taki jeszcze bardziej. - Delikatnie pocałowałem jego nosek.

-A... Ale jak to? - otworzył szeroko oczy i zacisnął dłonie na mojej bluzie.

-A tak to. Teraz to nie ja jestem tym, którym trzeba się opiekować. I bardzo mnie to cieszy hyung bo zasługujesz na to by to ciebie ktoś przytulał i całował. By to tobą się ktoś opiekował i troszczył się o ciebie. Zasługujesz na to by być najważniejszy.

Blondyn uśmiechał się, a w jego oczach tańczyły gwiazdy.

-I... I podobam ci się taki?

-Bardzo. Jesteś śliczny. - pogładziłem jego policzek na co przymknął oczy i zamruczał niczym kotek.

-I chcesz mnie takiego? - zapytał w końcu spinając się przy tym.

-Oczywiście, że tak. Pytanie brzmi czy ty chcesz nadal mnie?

-Och... No jesteś przystojny. I bardzo urósłeś. - zarumienił się. - I też podobasz mi się bardziej niż wcześniej. Bo... Nie obraź się ale byłeś taki słodki i jakbyś taki słodki wrócił to nic by z tego nie wyszło.

-Dlaczego? - zdziwiłem się.

-Bo... Bo ja nie umiał bym być na górze ... - wyszeptał cały czerwony. Kiedy w końcu dotarł do mnie sens jego słów aż się zapowietrzyłem.

-Jimin...

Starszy spojrzał na mnie niepewnie. Delikatnie objął ramionami moją szyję po czym cmoknął moje usta. To było tak delikatne muśnięcie, że musiałem się zastanowić nad tym czy mi się nie przyśniło. Jedna on nadal tu był. Siedział na moich kolanach.
Westchnąłem po czym pocałowałem go znacznie mocniej przyciągając go jak najbliżej siebie.
Tęskniłem za nim tak bardzo...

------------------------
No witam
To znowu ja 😅

Ktoś jeszcze tu jest?

Pamiętajcie dbać o siebie
Kocham was ❤️

Dating with a star || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz