List 10

23 7 6
                                    

Heh...
Witaj ziom...
Piszę już do Ciebie drugi raz dzisiaj...
Dopiero co wróciłem do domu...
A tak to praktycznie cały dzień spędziłem na spokojnie z przyjacielem...
Mile spędziliśmy dzień...
Bardzo mi brakowało takiego dnia, gdy rozmawialiśmy o życiu i naszych przemyśleniach, tak jak sprzed lat...
Kiedyś oboje rozmawialiśmy tylko na takie tematy zważając uwagę na rodziny z jakich byliśmy...
Codziennie oboje czekaliśmy na siebie nawzajem przed szkołą byle by tylko razem wracać i rozmawiać o naszym planach na przyszłość i co będziemy robić jak wyrwiemy się z naszych rodzin i będziemy wolni i szczęśliwi w pełni...
Owszem...
Jesteśmy jacy jesteśmy, ale my jesteśmy tylko zniszczonymi dziećmi, co za dzieciaka nie doznały miłości...
Nic więcej...
W narkotykach i alkoholu widzieliśmy wtedy ucieczkę...
Lepszy świat...
Fazę dzięki której mieliśmy na chwilę lepsze życie...
Dotyczy to w szczególności Cezarego...
Nie mieliśmy wtedy jeszcze pojęcia że z czasem będziemy tego żałować i wręcz pragnąć skończyć z tym dziadostwem...
Najgorsze są ludzie, którzy mówią "A mogliście tego nie brać!" albo "I co wam to dało?".
Tego nie da się zrozumieć.
Trzeba być nami i przejść oraz doświadczyć to czego my doświadczyliśmy.
Inaczej nie da się nas pojąć.
I wiesz co?
Szczerze?
To nie cierpię rozmów o przeszłości.
Przeszłość staram się omijać jak ognia, ale dzisiaj tego potrzebowałem.
Z resztą nie tylko ja. W oczach Cezarego było to samo widać.
Pierwszy raz chyba przy mnie uronił łzę, a jego oczy były pierwsze raz w życiu wypełnienie czymś, czego potrzebował.
Wzruszył mnie ten widok...
Te oczy...
Takie inne ale w pozytywny sposób...
Tak jakby przez przeróżne substancje psychoaktywne przedarł się jego fragment duszy, która jakimś cudem jeszcze nie została zaćpana przez mefedron, kokainę, LSD, morfina czy bądź nawet poprzez najzwyklejszą marihuanę...
Ten moment uświadomił mi, że jednak żyje wciąż mój przyjaciel, który jest dla mnie niczym brat i że nadal rozmawiam z żywą istotą, a nie z materią bądź już nawet trupem...
Mówi się, że chłopaki nie płaczą...
W tym momencie poleciała mi łza i nie było mi z tego powodu wstyd...
Nawet jemu poleciały łzy, gdy zaczęliśmy rozmawiać o teraźniejszości i gdy powiedziałem mu, że nie chce żyć...
W momencie, gdy odchodziłem powiedział do mnie:
"Kocham Cię bracie... Nie rób nic głupiego... Jesteś moją jedyną rodziną..."
Daniel...,
Chłopak co dopiero teraz zrozumiał pojęcie przyjaźń oraz troskę...

PS. Dziękuję Ci za danie mi jedynego brata...

Listy narkomana do BogaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz