Kilka miesięcy później
Zostałem zaproszony na obóz treningowy dla licealistów z całej Japonii. Mega się ucieszyłem z tej wiadomości to był mój kolejny raz, ale też było mi smutno że mój brat Osamu się nie dostał. W zeszłym roku też byłem na tym obozie i byłem ciekawy kogo zaproszą w tym roku jeszcze. Pomyślałem o tym zamaskowanym chłopaku. Jeżeli pamięć mnie nie myli jest młodszy ode mnie o rok czyli musi być w pierwszej klasie. Potrząsnąłem głową na to wspomnienie. Strasznie wtedy mnie wkurzył gówniak! Ja tu próbuje być miły i tak dalej, a ten się krzywi i nawet się nie przedstawił. Musiałem wtedy pokazać moje umiejętności żeby nie myślał, że jestem jakimś zwykłym licealistą.
-Tsumu!- dobiegł mnie głos z dołu- spakowałeś się!? Mama czeka na dole by zawieść twój tyłek samochodem!- krzyczał mój brat.
-A tak, tak, zaraz schodzę!- krzyknąłem ze swojego pokoju jak uchyliłem swoje drzwi.
Przeliczyłem sobie wszystko jeszcze raz. Mam spędzić tam tydzień więc wziąłem tylko "trochę" par bielizny i par skarpetek. Mam chyba z 10 koszulek, bo będę ciągle ćwiczył więc muszę mieć w czym i tak samo ze spodenkami. Dwie pary dresów, trzy pary dżinsów jasnych i ciemnych, dwie duże bluzy, piżama i z dwie koszule. Bądź co bądź bielizna i rzeczy na WF są najważniejsze. Oprócz tego wziąłem buty na trening, zwykłe adidasy i jakieś klapki. Dwa ręczniki to konieczność, a ponadto kosmetyki w wymiarach podróżnych. Pasta do zębów, mini szampon, mini żel do mycia ciała, myjka, szczotka do zębów i szczotka do włosów. Myśląc ciągle zastanawiałem się czy czegoś nie pominąłem. Tysiąc myśli krąży mi po głowie. Czegoś nie wziąłem? Szybko spakowałem jeszcze krem do rąk, bo czasem potrafią być naprawdę suche. Po jakimś krótkim myśleniu nad tym co zapakowałem i szybkim dopakowywaniem w końcu udało mi się wszystko spakować i pobiegłem na dół gdzie czekała na mnie mama.
-Pisz do mnie Sumu- powiedział mój brat, on zawsze tylko udaje że ma mnie gdzieś, a tak naprawdę ciągle się martwi.
-Nie wyjeżdżam na rok Samu tylko na jeden tydzień...JEDEN TYDZIEŃ- podkreśliłem jeszcze raz dwa ostatnie słowa.
-Ale wiesz, że ja zawsze będę się martwił?
-Ty do mnie też pisz, szczególnie jeżeli pokłócisz się z Suną- przybiłem z nim piątkę.
-Ale pokłóciliśmy się tylko raz...
-A kto tam was wie- wsiadłem do samochodu, wcześniej wsadzając mój bagaż do bagażnika samochodu mamy.
Pomachałem bratu jak mama odjeżdżała samochodem, a później gdy straciłem go ze wzroku spojrzałem na moją małą torebkę. Otworzyłem ją i oglądałem czy wszystko mam. Telefon, bilet, ładowarka, power bank, słuchawki, gumy do żucia są i rzecz jasna portfel też jest. Odetchnąłem z ulgą gdy sprawdziłem czy wszystko mam.
-Wszystko masz?- zapytała mnie rodzicielka.
-Tak, tak, nie martw się. Jestem dużym chłopcem- wyszczerzyłem się do niej.
🧭🧭🧭
Po kilku godzinach jazdy pociągiem do Tokio, wyszedłem na stacji głównej w stolicy. Rozciągnąłem się i założyłem moją torbę na ramię. Bagaż nie był zbyt lekki, bo w końcu zapakowałem się jak na wojnę z piłką. Ale jak to zawsze mój tata mówi "przezorny zawsze ubezpieczony". Uśmiechnąłem się szeroko na widok stolicy i wszystkiego co tu było. Wielkie budynki, dobra komunikacja, dużo ludzi, hałasy miejskie. Zawsze marzyłem o tym by zamieszkać w Tokio. Lubie być wśród ludzi, pasuje to do mnie. Poza tym życie w mieście jest ułatwione ale wiadomo że też droższe, no bo w końcu za wygodę trzeba płacić. Wyjąłem telefon. Odpaliłem google maps i razem z tym poszedłem na miejsce, a raczej pojechałem komunikacją. Byłem tam w zeszłym roku, ale wolę się upewnić czy na pewno dobrze jadę. Do tego samego tramwaju wszedł Sa...Sa..usa...
-Hej- podszedłem do niego.
Zauważyłem, że chłopak się trochę skulił i patrzy na wszystko jakby to była najgorsza tragedia. W końcu zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Kiwnął mi głową na powitanie, ale nadal miał nieprzyjemny wzrok.
-Umm -zacząłem- Sa...Sa..no coś z końcówką USA - usmiechnąłem się do niego szeroko.
-Sakusa- powiedział podirytowany chłopak.
-No dobra sorry Omi-kun- skróciłem jego imię, bo lubię tak robić i tyle.
Spojrzał na mnie spod łba. Myślałem, że zabije mnie samym wzrokiem ale chyba z powodu tego że znajdujemy się w przestrzeni publicznej nie próbuje się nawet kąśliwie odezwać czy coś. Po chwili wysiedliśmy na tym samym przystanku. W sumie Sakusa. Sakusa co nie? Mieszka w Tokio więc po prostu pójdę za nim. Lucky.
-Nie cierpie cie- powiedział ciemno włosy.
-I? Co z tego?
Widziałem na twarzy chłopaka teraz zmieszanie, a w sumie nie bardzo widziałem bo miał maskę na twarzy, ale przeczuwałem że tak może wyglądać teraz jego twarz bo był cicho i miał w oczach "znak zapytania".
-To z tego że wolę byś się ze mną nie kręcił- powiedział zły.
-Kręcił? Co masz na myśli?- posłałem mu wredny znaczący uśmieszek.
Widziałem w jego oczach że się zdenerwował, ale już milczał. Jeden zero dla mnie. Zaśmiałem się w duchu.
Po chwili byliśmy na miejscu i przywitaliśmy się z kilkoma osobami. Szybko złapałem dobry kontakt z resztą osób, żartowaliśmy sobie i tak dalej. Rozejrzałem się i zorientowałem że w sumie nawet nie wiedziałem czy Omi faktycznie bierze udział w obozie, ale takie miałem przeczucie. Teraz widzę go siedzącego w kącie i piszącego coś na telefonie. Co jakiś czas spojrzał w górę by zobaczyć czy ktoś się zbliża do niego czy nie. No cóż trzeba przyznać, że chłopak emanuje ciemną aurą.-Straszne - powiedziałem do siebie.
Nie żebym się go w jakiś sposób bał, bo się w ogóle nie boje, a jego gra w siatkę mnie tak trochę podkręca. Chciałbym spróbować złapać z nim lepszy kontakt. Może nie jest takim dziwakiem na jakiego może wyglądać.
Mam cały tydzień by spróbować się z nim dogadać.
Witam wszystkich w drugim rozdziale! Cóż nie zamierzam aż tak szybko szarżować ale napisałam już kilka rozdziałów i kilka smaczków więc wyczekujcie. Może jak jeszcze napisze kilka rozdziałów więcej to coś wstawie prędzej. A na razie do kolejnej środy ;)
CZYTASZ
I swear he's up to something wrong (SakuAtsu)
FanfictionŻycie nie istnieje bez śmierci. Śmierć nie istnieje bez życia. Na pozór zwykła opowieść, o zwykłej miłości niczym z komedii romantycznej ale kto wie czy bóg śmierci istnieje czy nie? A może jest coś pomiędzy życiem a śmiercią? Jeżeli jesteś gotowy n...